Nie jestem ciałem. Jestem wolny

Skoro nie jesteś ciałem, to czym jesteś? Jezus w Kursie Cudów nie zastępuje twojej definicji ciała inną definicją ciebie. Prosi jedynie, abyś ćwiczył tę oto myśl: Nie jestem ciałem. Jestem wolny. Albowiem jestem wciąż taki, jakim stworzyl mnie Bóg. Wolność nie jest koncepcją. Jest prawdziwym przeżyciem czegoś innego niż ograniczenie odrębnej fizycznej tożsamości. Jest doświadczeniem twojej pełni. Każdy doświadczył czegoś, co nazwałby poczuciem wyniesienia poza siebie. To uczucie wyzwolenia znacznie wykracza poza marzenie o wolności, którego spodziewamy się niekiedy w szczególnych związkach. Jest to poczucie faktycznej ucieczki od ograniczeń. Jeżeli rozważysz, na czym naprawdę polega takie „wyniesienie”, to zrozumiesz, że jest nagłą nieświadomością ciała i połączeniem się z czymś innym, w czym twój umysł poszerza się, by to ogarnąć. Gdy jednoczysz się z tym, staje się to częścią ciebie. I obie części tworzą całość, bo żadnej z nich nie postrzega się jako oddzielnej. Wówczas rzeczywiście rezygnujesz ze złudzenia ograniczonej świadomości, wyzbywając się lęku przed zjednoczeniem. Miłość, która go natychmiast zastępuje, szerzy się ku temu, co cię wyzwoliło, i jednoczy się z tym.

W jaki sposób dotrzeć do tego doświadczenia? Po pierwsze musisz sobie uświadomić, że to nie ciało, lecz umysł, podejmuje decyzje. Umysł nadaje ciału funkcję, którą w nim postrzega. Ciało nie ma funkcji samo w sobie. Jest całkowicie neutralne. To zaś oznacza, że ciało nie ma nad tobą żadnej władzy i nie może mówić ci, kim jesteś. Czy tak myślisz jako człowiek? Z pewnością nie. Jako człowiek wydajesz się nieustannie reagować na to, co czyni ciało – albo twoje, albo „kogoś innego”. Zapomniałeś bowiem, że tak naprawdę nie ma nic na zewnątrz ciebie. Zapomniałeś, że ciało nie jest przyczyną, lecz skutkiem. To twój umysł decyduje.

Jaką decyzję podjął więc umysł, skoro postrzega siebie jako zawartego w ciele? Podjął decyzję, by przerzucić swe poczucie winy na ciało. Bardzo dobitnie mówi o tym Jezus w rozdziale 18, podrozdziale VI Kursu Cudów: Tylko jeśli przypisać umysłowi właściwości ciała, oddzielenie  wydaje się możliwe. I wówczas umysł zdaje się rozczłonkowany, prywatny i samotny. Jego winę, która zachowuje jego odrębność, rzutuje się na ciało. Ono zaś cierpi i umiera, ponieważ jest atakowane, po to by zachować w umyśle oddzielenie i nie dopuścić, by poznał on swą Tożsamość. (…) Umysł nie może atakować, ale może się oszukiwać. I nic innego nie czyni, gdy mu się zdaje, że zaatakował ciało. Potrafi on rzutować swą winę na zewnątrz, ale nie pozbędzie się jej poprzez projekcję.

Jedyny sposób na pozbycie się winy, a więc i wiary w ciało, to wzięcie całkowitej odpowiedzialności za swój umysł. Musisz po prostu przyznać, że zaatakowałeś sam siebie, gdy uwierzyłeś, że ciało było twoją rzeczywistością. Atak ten nie mógł jednak mieć prawdziwych skutków, ponieważ niemożliwe jest zaatakowanie Bożego stworzenia. Ciało jest poza tobą i tylko na pozór cię otacza, odcinając cię od innych i oddzielając od nich, a ich od ciebie. Jego nie ma. Nie ma bariery między Bogiem a Jego Synem, ani też Jego Syn nie może być oddzielony od Siebie, chyba że w złudzeniach. To nie jest jego rzeczywistość, chociaż on w to wierzy. Byłoby to jednak możliwe tylko wtedy, gdyby Bóg się mylił. Bóg musiałby więc inaczej stwarzać i oddzielić się od Swego Syna.

Oddzielenie jest jednak niemożliwe. Oczywiście nie rozpoznasz tego poprzez dalsze oddzielanie się. Nie uciekniesz więc od ciała poprzez próbę wykroczenia poza nie, czy też próbę odłączenia się od niego. Jak  możesz odłączyć się od czegoś, co nie istnieje? Kluczem do ucieczki od ograniczenia cielesnej tożsamości jest więc PRZEMIANA.  Jezus powtarza wciąż na nowo  w swoim Kursie Cudów, że gdy przemienisz swój umysł, to świat się zmieni. A w świetle twojego uzdrowionego umysłu, ciało przestanie być narzędziem ataku i stanie się środkiem komunikacji. Choć ciało nie zostało wytworzone przez miłość, to miłość go nie potępia i może się nim posługiwać z miłością, szanując to, co zrobił Syn Boży i używając tego, aby go wybawić od złudzeń. Czy nie chciałbyś, aby narzędzia oddzielenia zinterpretowano na nowo jako środki zbawienia i użyto ich dla celów miłości?

Co to znaczy, że użyjesz ciała dla celów miłości? Trzeba to objaśnić, bo bardzo łatwo popaść tu w pułapkę myślenia, że ciało może ofiarować miłość lub odczuwać miłość. To nieprawda. Samo w sobie ciało ani niczego nie czyni, ani niczego nie odczuwa. Przypomnijmy: jest ono całkowicie neutralne. Ciało to myśl w twoim umyśle i ty nadajesz mu całe znaczenie, jakie ono dla ciebie ma. Twoje nadawanie znaczenia ciału to atak na samego siebie. Nic dziwnego, że się starzejesz, chorujesz i umierasz. Identyfikacja z ciałem jest tym samym, co śmierć. W momencie, gdy przestajesz się w jakikolwiek sposób identyfikować – gdy się zatrzymujesz i pozostawiasz w swoim umyśle pustą przestrzeń, wtedy prawda może się u ciebie rozgościć. Wówczas nastaje światło. To jest moment, w który ciało przestaje cię więzić. Nawet jeśli przez jakis czas jeszcze postrzegasz cielesną tożsamość, to nie nadajesz już jej samoistnego znaczenia. Jesteś wolny. Wiesz z absolutną pewnością, że nie jesteś ciałem. W tej ucieczce nie ma w ogóle przemocy. Ciało nie jest atakowane, lecz jedynie właściwie postrzegane. Nie ogranicza cię po prostu dlatego, że tego nie chcesz. Nie jesteś tak naprawdę „wynoszony” z ciała; ono nie może cię zawrzeć. Idziesz tam, gdzie chciałbyś być, i nie tracisz, lecz zyskujesz poczucie Jaźni. W tych chwilach wyzwolenia z fizycznych ograniczeń przeżywasz wiele z tego, co dzieje się w świętej chwili: usunięcie barier czasu i przestrzeni, nagłe doświadczenie pokoju i radości, a nade wszystko brak świadomości ciała i wątpliwości, czy wszystko to jest możliwe.

Jeśli zdarzy ci się odczuć pokusę, by ponownie się utożsamić, to pamiętaj, by praktykować doświadczanie świętej chwili. To ważne, bo jak mówi Kurs Cudów: jednej rzeczy nigdy nie zrobiłeś: nie zapomniałeś całkowicie o ciele. Być może niekiedy traciłeś je nieco z oczu, lecz jeszcze nie znikło całkowicie. Nie wymaga się od ciebie, abyś pozwolił, by stało się to na dłużej niż chwilę, ale w tejże chwili dokonuje się cud Pojednania. Później znów będziesz widział ciało, ale nigdy już całkiem tak samo. A każda chwila, którą spędzisz bez świadomości ciała, da ci inne spojrzenie nań, gdy powrócisz.

Święta chwila to chwila „urlopu od czasu”. Ciało zaś podlega prawom czasu. Nie mogłoby istnieć bez przeszłości czy przyszłości. Moment teraźniejszości, czyli święta chwila, jest zatem momentem uwolnienia od liniowego czasu, czyli momentem uwolnienia od ciała. Gdy po doświadczeniu świętej chwili wracasz do czasu, wracasz ze światłem rzeczywistości w swoim umyśle. Złudzenie ciała i formy nie może cię już oszukać. Wiesz bowiem, kim jesteś. Wiesz, że świat śmierci to nie twój dom. Wiesz, że nie jesteś stąd. A skoro nie jesteś stąd, to twoim naturalnym odruchem staje się „wzięcie kolejnego urlopu poza czasem”. Rodzisz się więc na nowo w każdej chwili. Nie możesz tu pozostać. Zaczynasz żyć poza czasem.

Wykorzystane w artykule fragmenty Kursu Cudów pochodzą z rozdziału 18, podrozdziału VI i VII.

Przejście w Nowe

Przekroczyć siebie to wkroczyć w Nowe. Nie możesz doświadczyć Nowego, kiedy trwasz w starym. Niespodzianką jest to, że gdy przestajesz się lękać, zaczynasz praktykować nieustanne wkraczanie w Nowe. Staje się to byciem i życiem w teraźniejszości.

Choć czujesz się bezpiecznie w tym, co znasz, i nieśpieszno ci przekroczyć ten stan stagnacji, to jednak gdzieś podświadomie wiesz, że nie możesz powstrzymać procesu przemiany. Gdy więc pojawi się konieczność dokonania zmiany, to nie usiłuj się temu przeciwstawiać. Po prostu poddaj się i nie przeszkadzaj.

Jezus w swoich przypowieściach mówił, że nie można nalewać młodego wina do starych bukłaków. Dlaczego? Ponieważ Nowe nie może się dopasować do starej formy. Nowe ZAWSZE przerasta stare i potrzebuje na to więcej miejsca. Jeśli nie stawiasz oporu i poddajesz się, to proces ten nie wymaga od ciebie wysiłku i jest bezbolesny. Jest on NATURALNY. Nie kierujesz się dłużej motywacjami, bo wiesz, że to tylko zawoalowana nazwa dla twoich uwarunkowanych lęków. Nie chcesz nic udowadniać, bo nie chcesz mieć dłużej racji. Chcesz być po prostu szczęśliwy. Nie wyciągasz pochopnych wniosków, tylko czekasz, aż zostanie ci pokazane. Rozumiesz bowiem, że tu nie chodzi o związek z drugim ciałem, o pracę, czy o dach nad głową, czyli o ludzkie formy zabezpieczenia, tylko o przemianę, o puszczenie wszystkiego, o poleganie na Bogu i demonstrowanie tej pewności Chrystusowego Umysłu.

Nauczać to demonstrować. Istnieją jedynie dwa sposoby myślowe, a ty przez cały czas pokazujesz, że wierzysz, iż jeden, albo drugi jest prawdziwy. Inni uczą się z tego, co demonstrujesz, i ty również. (…) Nauczanie to nic innego, jak powoływanie świadków, by dowiedli tego, w co wierzysz. Jest metodą przemiany. Tego nie dokonuje się jedynie przez słowa. Każda sytuacja musi być dla ciebie szansą uczenia innych tego, czym jesteś i czym oni są dla ciebie. Nie może być niczym więcej niż to, lecz również nigdy niczym mniej. (…) Nauczanie jedynie wzmacnia to, w co wierzysz w odniesieniu do siebie. Nie oznacza to, że ja, które usiłujesz chronić, jest rzeczywiste. Oznacza to jednak, że ja, które uważasz za rzeczywiste, jest tym, czego nauczasz. (Kurs Cudów, Podręcznik dla Nauczycieli)

Wszyscy mają marzenia, lecz niewielu jest tych, którzy je realizują. Nie mają na to odwagi, bo łatwiej jest bezpiecznie egzystować na gruncie, który się zna, niż ryzykować przegraną. Jeśli się nie lękasz, bo wiesz, że jest tylko Pełnia i że nie ma żadnego oddzielenia, to z radością przyjmujesz zmianę. Stajesz się wówczas zarówno twórcą, jak i dziełem sztuki, bo nie stawiasz już oporu i wiesz, że cokolwiek się dzieje, jest to niezbędne dla twojego procesu transformacji. Przestajesz osądzać i dzielić rzeczy na dobre i złe (tak naprawdę nic nie jest dobre ani złe, dopóki nie pojawi się nasz osąd). A więc po prostu ufasz, że to, co do ciebie przychodzi, jest w porządku, bo inaczej, by się nie wydarzyło. Dzięki temu widzisz, jak cuda działają w tobie i poprzez ciebie, bo zrobiłeś dla nich miejsce.

Proponuję ci przeprowadzenie pewnego eksperymentu. Jego celem jest doświadczenie pokoju w miejscu i czasie, które pozornie temu nie sprzyjają, tak abyś mógł zrozumieć, że nie zależysz od okoliczności zewnętrznych. Spróbuj na przykład wyciszyć się w chwili, w której dookoła wcale nie panuje doskonała cisza, a być może nawet słyszysz jakieś hałaśliwe dźwięki. Wsłuchaj się w Siebie. Zacznij słuchać w Pełni. Jeśli pojawi się oceniająca myśl, że słyszysz hałas, który ci przeszkadza, to zamiast reagować, po prostu spójrz na to, jak się czujesz. Hałas sam w sobie jest niczym. Nie jest problemem hałas, tylko twoja interpretacja. A więc niczego nie poprawiaj, nie zmieniaj, tylko spójrz w Siebie. Nie walcz z niczym, co do ciebie przychodzi. Poddaj się… Jeśli ci się powiedzie, to być może zobaczysz, że hałas się przeistacza i nie jest dłużej zakłóceniem. Twoja percepcja bowiem się zmieniła. I tak jest ze wszystkim. W chwili, gdy kusi cię, by dokonać oceny, po prostu zatrzymaj się na moment… Niech powstanie w tobie pusta przestrzeń. Nie spiesz się z jej wypełnianiem, a na twoich oczach dokona się cud przeistoczenia. Zapytasz być może, jak to się dokonało? Po prostu nie stanowiłeś dłużej przeszkody. Co za pasjonująca przygoda! To ty dokonałeś przemiany jakości obrazu i dźwięku poprzez przemianę swojego umysłu. Nie próbowałeś zmieniać niczego na zewnątrz. Przemieniłeś tylko swój umysł i zobaczyłeś odmieniony świat. Zmieniła się cała aranżacja przestrzenna; została całkowicie przebudowana na Nowo przez Miłość, którą jesteś. Zniknęła przestrzeń starych wspomnień! Dokonałeś cudu! Narodziłeś się na nowo, w Duchu i Prawdzie! To właśnie w tym momencie zniknęło twoje ego. NASTAŁA CAŁKOWITA OBECNOŚĆ.

W ten sposób – w jedności z Bogiem i w nieustającym TERAZ – zostaje ustanowiona nowa częstotliwość wibracyjna. Kiedy się zatrzymujesz, twoja dusza w ciszy doznaje uniesienia. Na zewnątrz wszystko wydaje się takie samo, a jednak w tym skupieniu uwagi doznajesz przeniesienia w INNY ŚWIAT. Jest on w tym samym miejscu, ale jakże wygląda niewinnie i świetliście. Po prostu nawiązałeś kontakt ze swoją prawdziwą Jaźnią. To twój naturalny stan, o którym zapomniałeś w stanie ciągłej pogoni za kolejnymi zachciankami. Jak mogłeś zobaczyć wokół siebie cuda, jeśli w nieustannym pędzie byłeś czymś zajęty. Cuda są i czekają aż zatrzymasz się i zadedykujesz im trochę uwagi. Cud już jest, by uzdrowić wszystko, co się zmienia, i ofiarować ci to, byś to widział w szczęśliwej pozbawionej lęku formie. (Kurs Cudów, Rozdział 30, część VIII)

Człowiek musi być nieustannie czymś zajęty, bo nie chce zobaczyć tego, co sam wytworzył. Woli odurzać się kolejną grą pozorów. Twoja przemiana nie jest jednak wcale przejściem z aktywności w nie-aktywność. Nie jest żadnym wymuszeniem. Można raczej określić ten stan jako roztopienie, zniknięcie… Znika twój umysł, a więc znika czas. Świat się po prostu zatrzymuje.

Nie można widzieć dwóch światów, co oznacza, że nie zobaczysz prawdziwego świata, dopóki cenisz złudzenia. Gdy przestajesz je cenić i przebaczasz sobie własną wiarę w oddzielenie, to zaczynasz żyć tą chwilą, zaczynasz żyć w wieczności. Jest to stopieniem się, w którym nie ma podziałów. Przywrócona zostaje Jedność. Ty zaś nie stawiasz już oporu i nareszcie nie jesteś w konflikcie z Życiem. I pozostajesz w radości, w nastroju świętowania. To jest czystą energią. NARESZCIE płyniesz z nurtem, a nie pod prąd. Nareszcie ty, mały człowieczek, w końcu poddajesz się po tysiącleciach zmagań, i spoczywasz w Bogu. Jesteś teraz całkowicie obecny we wszystkim, co się dzieje. Nareszcie zaczynasz smakować Życie. Rozkoszujesz się Nim. NARESZCIE JESTEŚ SZCZĘSLIWY. Żyjesz w ustawicznym uniesieniu. Zarejestrowałeś, że coś się stało pomimo ciebie. KLIK! Stworzyłeś nową przestrzeń, która stała się niewysłowionym pragnieniem, głodem Boga. I Bóg do ciebie przychodzi. To się dzieje samo. Rozpoznajesz, kim naprawdę jesteś. Przeistaczasz się. Stapiasz się w JEDNO.

STAJESZ SIĘ DROGĄ, PRAWDĄ I ŻYCIEM.

 

Olimpia

Rozpoznanie prawdziwej tożsamości

Ciało nie może ci przynieść ani pokoju, ani poruszenia; ani radości, ani bólu. Jest środkiem, a nie celem. Samo w sobie nie ma żadnego celu prócz tego, jaki jest mu nadany. (Kurs Cudów, Rozdz. 19)

Czy nadszedł już czas, abyś dowiedział się, kim naprawdę jesteś? Czy jesteś gotowy rozpoznać swoją prawdziwą wieczną rzeczywistość? Czy przynajmniej zaczynasz podejrzewać, że życie może być czymś więcej niż egzystencją cielesnej tożsamości w świecie oddzielenia? Odpowiedź na te pytania narzuca się sama dopiero wówczas, gdy masz już dość tej małej formy, którą ulokowałeś w czasie i przestrzeni, kumulując w niej całą energię wszechświata.

Istota ludzka broni się zapalczywie przed puszczeniem przywiązania do tej tymczasowej powłoki. Myśli bowiem, że zna ją wystarczająco dobrze, a więc nie stara się nawet dociekać, czy jest coś więcej. Ciało jest centralną postacią w śnieniu świata. Nie ma marzenia sennego bez niego ani też ono nie istnieje bez marzenia sennego, w którym zachowuje się tak, jakby było osobą, którą można widzieć i w którą można wierzyć. (…) Seryjne przygody ciała, od czasu narodzin do śmierci, są tematem każdego snu, jaki świat kiedykolwiek miał. „Bohater” tego snu nigdy się nie zmieni, nie zmieni się też jego cel. (Kurs Cudów, Rozdz. 27) 

Dopóki myślisz, że jesteś śmiertelną istotą ludzką, nie możesz wyrazić w pełni swojego boskiego dziedzictwa. Ciało bowiem to ograniczona definicja zawarta w czasie. Rezultatem tej definicji jest śmierć. Śmierć jest jednak niemożliwa, bo życie jest wieczne i nie ma ono przeciwieństwa. Problem w tym, że o tym nie wiesz, dopóki identyfikujesz się z tożsamością cielesną. Potrzebujesz więc doświadczenia prawdziwej przemiany. Musisz się obudzić ze swojego snu o śmierci. Do tego właśnie doświadczenia prowadzi cię trening umysłu Kursu Cudów.

Gdy rozpoczynasz ten trening, to każda pojawiająca się pokusa, aby wierzyć, że jesteś czymś mniejszym niż wszystko, staje się jedynie okazją do przemiany własnego umysłu. Gdy kusi cię, by myśleć, że świat może ci mówić, kim jesteś, wystarczy, że sobie przypomnisz, że to ty jesteś przyczyną świata. Któż reaguje na postacie ze snu, chyba że widzi je tak, jakby były rzeczywiste? W chwili, gdy ujrzy je takimi, jakimi są, nie będą już mogły wywierać nań skutków, zrozumie bowiem, że to on dał im ich skutki poprzez bycie ich przyczyną i sprawianie, iż wydawały się rzeczywiste. Jak bardzo chcesz uciec przed skutkami wszystkich snów, jakie świat kiedykolwiek miał? (Kurs Cudów, Rozdz. 27) 

Używałeś dotąd całej mocy umysłu jedynie po to, by dokonywać pewnych poprawek i dostosowań w czasie i przestrzeni. Uwalniałeś się chwilowo od różnych ograniczeń, ale cały czas zmierzałeś pewnie w kierunku śmierci. Ciągle starałeś się coś dopasować czy naprawić, i w ten sposób podtrzymywałeś sekwencję czasu. Nieustannie przezwyciężałeś kolejne przeszkody, próbowałeś rozwijać lepsze cechy, poszukiwałeś nowych rozwiązań. Myślałeś, że możesz coś osiągnąć w tej iluzji czasu i przestrzeni. Próbowałeś skłonić ciało do wykonywania zadań, których ono nie może dokonać. Nadal jest prawdą, że samo z siebie ciało nie ma żadnej funkcji, ponieważ nie jest celem. Ego ustanawia je jednak celem, gdyż dzięki temu jego prawdziwa funkcja zostaje przysłonięta. Oto cel wszystkiego, co czyni ego. (Kurs Cudów, Rozdz. 8). Gdy zaś ciało staje się celem, nie możesz rozpoznać swojego prawdziwego przeznaczenia.

Jedynym celem wszystkich twoich starań i wysiłków jest obudzenie się ze snu, który śnisz, i przypomnienie sobie, kim naprawdę  jesteś. A gdy wiesz, kim jesteś, to jesteś świadomy, że nie ma nic na zewnątrz ciebie. Bierzesz więc całkowitą odpowiedzialność za to, czego chcesz doświadczać. Nie próbujesz już dłużej naprawiać świata, a jedynie zmieniasz swoje myśli o świecie.

Nie możesz zmienić swojego prawdziwego stanu, ale musisz go sobie uświadomić. Dokonasz tego wcześniej czy później, ale po co opóźniać to, co nieuniknione, skoro, jak mówi Kurs,  zwłoka nie jest istotna w wieczności, ale tragiczna w czasie. Nie zaprzataj sobie już dłużej głowy tym, co jest pozbawione znaczenia. Nie próbuj ograniczać się do osiągania czy analizowania czegokolwiek w czasie. W każdej chwili możesz uciec z czasu i przypomnieć sobie swoją rzeczywistość.

Niebo jest w tobie i wszędzie wokół ciebie, wystarczy sobie to tylko przypomnieć. Nie musisz już dłużej podtrzymywać tego, co tymczasowe, bo w ten sposób powtarzasz wciąż na nowo tę samą sekwencję czasu, w której tylko role i sytuacje się zmieniają. Czy masz już dość błądzenia w kółko w przyczynowej pętli, czyli w kręgu śmierci? Wszelkie zmagania i próby rozwiązania problemu są jedynie próżnymi wysiłkami „śmiercioholika”, bo tym właśnie jesteś jako człowiek. Nie pozwól, by cokolwiek, co wiąże się z myślami o ciele, opóźniało twój postęp na drodze do zbawienia, i nie dopuść do tego, by pokusa wiary, że świat zawiera cokolwiek, czego chcesz, cię powstrzymywała. (Kurs Cudów, Lekcja 128)

Istnieje tylko jeden problem – umysł pochłonięty czasem! A skoro czas nie jest prawdziwy, to i umysł zakorzeniony w czasie nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. To zaś musi oznaczać, że tak naprawdę nie masz problemu. Wystarczy więc, abyś przestał poprawiać swą sytuację, zatrzymał się na chwilę i posłuchał odwiecznego przesłania zawartego w twoim sercu. Nie szukaj więcej w złudzeniach, bo znajdziesz w nich tylko więcej bólu i cierpienia, choćby nawet przeplatanego od czasu do czasu chwilowym szczęściem. Nie znajdziesz wolności w liniowym czasie. Wolności można doświadczyć jedynie tu i teraz. A gdy naprawdę jesteś tu i teraz, to znajdujesz się poza czasem. I w tej samej chwili odkrywasz prawdziwe rozwiązanie, czyli uświadamiasz sobie swą boską wieczną szczęśliwą rzeczywistość. Kurs Cudów w rozdziale 25 i 26  mówi o tym bardzo konkretnie i w bardzo prosty sposób: Zbawienie nie jest niczym więcej jak przypomnieniem, że świat ten nie jest twym domem. (…) Prawda nie podejmuje żadnych decyzji, bo nie ma między czym się decydować. To, co jest wszystkim, nie pozostawia miejsca na nic innego.

Stan dualizmu, pozorne przeciwieństwa, radości i smutki, to tylko dwie strony tego samego medalu, pozornie oddzielone iluzją czasu. We wszystkich swoich ludzkich dokonaniach bazujesz na nauce z przeszłości i rzutujesz ją na przyszłość. Ciągle porównujesz i osądzasz, tworząc w ten sposób czas i przestrzeń między „sobą”, a „kimś innym”. To nieprawda! Nie ma czegoś takiego, jak ktoś inny. Jesteś tylko ty. Bo nie jesteś ciałem! Ciało jest na zewnątrz ciebie i tylko wydaje się ciebie otaczać, odcinając cię od innych i trzymając cię z dala od nich, a ich od ciebie. Nie ma go. Nie ma bariery miedzy Bogiem a Jego Synem ani też Jego Syn nie może być oddzielony od Siebie inaczej jak tylko w złudzeniach. To nie jest jego rzeczywistość, choć on wierzy, że jest. Mogłoby jednak tak być tylko wtedy, gdyby Bóg się mylił. Bóg musiałby stworzyć inaczej i oddzielić się od Swego Syna, by to umożliwić. (Kurs Cudów, Rozdz. 18)

Twoim jedynym zadaniem tutaj jest być czujnym na swoje myśli i nie uzasadniać tej fałszywej tożsamości. Jest to więc praktyką uwalniania, czy też porzucania nieprawdziwego wyobrażenia o sobie. Pamiętaj, że oczy ciała zostały zaprojektowane, aby nie widzieć! Widzisz jedynie odzwierciedlenie własnego osądu, a ten osąd jest błędny, ponieważ opiera sie na świadectwie twoich zmysłów. Czy zamierzasz nadal upierać się, że masz rację, lub próbować zmienić tego, który się z tobą nie zgadza? Nie możesz go zmienić, bo on jest jedynie projekcją twojego umysłu. Możesz jedynie przemienić swój umysł, a wtedy zmieniasz przyczynę, a nie skutek.

Ta przemiana nie ma nic wspólnego z twoimi koncepcjami. Jest rezultatem całkowitego poddania się – polegania na Bogu. Tym jest twój Kurs Cudów. Tym jest stan łaski. Ciało już cię nie ogranicza i nie jest przeszkodą dla prawdy. Nie może ono spowodować, że będziesz cierpiał, chorował i umierał. Rozpoznajesz bowiem, że ciało jest jedynie wytworem twojego umysłu, który pomyślał, że może zaatakować sam siebie. A to przecież niemożliwe! Doświadczenie Pełni pojawia się jednak dopiero wtedy, gdy znika zapotrzebowanie na formę, a więc gdy znika potrzeba ataku, czyli uzasadniania własnej iluzorycznej tożsamości.

Nadszedł czas, aby przypomnieć sobie, że Chrystus jest twoją Tożsamością. Wszystko inne to tylko bezsensowne interpretacje i nic nie znaczące postrzeżenia fałszywego „ja”, czyli ego. Teraz nareszcie utożsamiasz się z tym, kim naprawdę jesteś, z Chrystusem w tobie. Teraz dopiero możesz śmiało wypowiedzieć słowa Kursu Cudów i mieć je na myśli: Jestem Synem Bożym, pełnym, uzdrowionym i całym, lśniącym w odzwierciedleniu Jego Miłości. We mnie Jego stworzenie jest uświęcone i zagwarantowano mu życie wieczne. We mnie miłość jest udoskonalona, lęk jest niemożliwy, radość zaś ustanowiona jest bez przeciwieństwa. Jestem świętym domem samego Boga. Jestem Niebem, w którym Jego Miłość przebywa. Jestem Jego świętą Bezgrzesznością, gdyż w mojej czystości trwa Jego Własna. (Kurs Cudów, Czym jestem?)


Olimpia 

O tym jak cuda spadają z Nieba, nawet w metrze…!

„Cuda zdarzają się naturalnie jako ekspresje miłości. Prawdziwym cudem jest miłość, która je inspiruje. W tym sensie wszystko, co pochodzi z miłości, jest cudem.” – Kurs Cudów

“Wszelkie cuda oznaczają życie, a Dawcą życia, jest Bóg. Jego Głos będzie kierował tobą bardzo szczegółowo. Zostanie ci powiedziane wszystko, co potrzebujesz wiedzieć.” – Kurs Cudów, roz.1

Wczoraj zostałam pokierowana przez Ducha Świętego, aby przejechać się metrem na całej jego trasie w dwie strony. Siedziałam w przedziale medytując i przyglądając się postaciom wokół mnie. Prosiłam Ducha, tak jak zwykle o prawdziwą wizję, prosiłam, aby pomógł mi patrzeć poza pozory obrazów i postaci, na które patrzyłam i rozpoznać w nich Jedną Boską Jaźń, którą z nimi dzielę.

“Cuda są naturalne. Jeśli się nie zdarzają to gdzieś popełniono błąd.” “Cuda są prawem każdego, jednak wpierw niezbędne jest oczyszczenie” – Kurs Cudów, roz.1

Czułam jak pokój i szczęśliwość zaczęły przepełniać moją świadomość w momencie gdy Wizja Chrystusowa zastępowała moje zwykłe ludzkie postrzeganie. Byłam jednym ze wszystkim wokół mnie.

“Cuda są uzdrawianiem, ponieważ uzupełniają brak; są dokonywane przez tych, którzy chwilowo mają więcej, dla tych, którzy chwilowo mają mniej.” – Kurs Cudów, roz.1

“Cuda są rodzajem wymiany. Podobnie jak wszystkie przejawy miłości, które są zawsze cudowne w prawdziwym sensie, wymiana ta odwraca prawa fizyczne. Cuda przynoszą więcej miłości zarówno dającemu, jak i otrzymującemu.” – Kurs Cudów, roz.1

Pociąg dojechał do końcowej stacji i poczułam, że mam w nim pozostać, aż ruszy z powrotem w przeciwnym kierunku. Tak też zrobiłam. W pewnym momencie wsiadła do niego arabska kobieta, usiadła na siedzeniu obok i po chwili zaczęła płakać, jawnie i otwarcie, nie próbując niczego ukryć. Pozostając w stanie wyciszenia i głębokim kontakcie z Prawdziwą Jaźnią przyglądałam się jej przez chwilę, rozpoznając w sercu, że smutek, który ta kobieta odczuwała nie był realny. Wiedząc, że jedynym sposobem, aby ona również miała szansę to rozpoznać – nawet jeśli nie do końca świadomie – było nie utożsamianie się z jej stanem i pamiętanie, że nie jest ona tym co wydaję się w tym momencie czuć. Poprosiłam więc Ducha Św. aby popatrzył na tą sytuację wraz ze mną i pomógł mi połączyć się z tą kobietą w pamiętaniu Prawdy naszej Jednej Boskiej Jaźni, która nie zna ani cierpienia ani bólu, ani straty, która zna tylko miłość, pokój i radość.

“Sposobem na przejawianie się cudów jest modlitwa. Jest ona środkiem do komunikowania się przez stworzonego ze Stwórcą. Poprzez modlitwę miłość jest otrzymywana, a poprzez cuda miłość jest wyrażana.” – Kurs Cudów, roz.1

“Cuda są pomocami naukowymi dla wykazania że tak samo błogosławionym jest dawanie jak i otrzymywanie. Jednocześnie zwiększają siłę dawcy, jak i dodają siły biorcy.” – Kurs Cudów, roz.1

Pozostając w stanie pamiętania Prawdy, w stanie pokoju i szczęśliwości rozpoznawałam, że cierpienie jest nierzeczywiste. Byłam w pełni świadoma, że cokolwiek widzę pozornie na zewnątrz siebie, jest tak naprawdę obrazem w moim umyśle, wyprojektowanym na zewnątrz, wiedziałam, że to co widziałam przez moment w tej kobiecie, a czego jednak wybrałam nie oceniać z poziomu ludzkiej perspektywy, było tylko manifestacją mojego starego wierzenia w rzeczywistość cierpienia, wierzenia w realność ludzkiej tożsamości.

“Głównym darem cudów jest ich siła wyzwalania cię z twojego fałszywego poczucia izolacji, deprywacji i braku.” – Kurs Cudów, roz.1

Rozpoznałam, że w tamtym właśnie momencie to fałszywe postrzeganie było korygowane w moim umyśle i zastępowane przez pamięć Prawdziwej Wizji, Wizji Chrystusowej Jaźni, która nie ma nic wspólnego z historiami tego świata, historiami, które wytworzyłam, oraz ideą ludzkiej tożsamości, ideą ciała.

“Cuda wykraczają poza ciało. Są nagłymi wzniesieniami w niewidzialność, poza poziom cielesny. To dlatego uzdrawiają” – Kurs Cudów, roz.1

“Cud jest przysługą. Jest maksymalną przysługą jaką możesz komuś oddać. Jest sposobem miłowania bliźniego swego jak siebie samego. Rozpoznajesz jednocześnie wartość swoją i bliźniego.” – Kurs Cudów, roz.1

I wtedy to cud przemiany mojego umysłu zamanifestował się w formie. Nagle pociąg zatrzymał się na stacji i stał tam przez dłuższą chwilę, zauważyłam że kobieta przestała płakać, spojrzałam na nią z Miłością a ona spojrzała na mnie. Nasze oczy spotkały się kiedy to obdarowywałam ją szczerym, miłującym uśmiechem, który wyrażał miłość, wdzięczność i radość jaką wtedy czułam. Ona odpowiedziała dokładnie tym samym. Jej twarz promieniała przez chwilę dziewiczą szczęśliwością, niewinnością, którą trudno opisać słowami.

“Cuda czynią umysły jednym w Bogu. Polegają na współdziałaniu, ponieważ synostwo jest sumą wszystkiego, co Bóg stworzył. Dlatego cuda odzwierciedlają prawa wieczności a nie czasu.” – Kurs Cudów, roz.1

“Cuda rozbudzają poczucie, że to duch a nie ciało jest ołtarzem prawdy. Jest to rozpoznanie które wiedzie do uzdrawiającej mocy cudu.” – Kurs Cudów, roz.1

To był moment naszego rozpoznania, pojednania w Prawdzie, rozpoznania że Jesteśmy Jednym, że Jest tylko Miłość, radość, jedność! To była Święta Chwila, Święte Spotkanie z samym sobą, pomimo dwóch pozornie oddzielonych ciał. Wiedziałam, że ten moment wystarczył, aby dokonało się moje i jej Uzdrowienie, korekta mojego i jej postrzegania, wyzwolenie z iluzji oddzielnej tożsamości, z iluzji cierpienia, bólu i straty. Była tam tylko Miłość, Pokój, Szczęśliwość i Jedność. Wdzięczność i radość pamiętania Czym Jestem i Czym jest wszystko jako Jedno ze mną.

“Cuda umożliwiają ci uzdrawianie chorych i przywracanie do życia zmarłych, ponieważ ty sam wytworzyłeś chorobę i śmierć i dlatego możesz je obie znieść. Ty jesteś cudem, zdolnym do tworzenia na podobieństwo twojego Stwórcy. Wszystko inne jest twoim koszmarem i nie istnieje. Tylko stworzenia światła są rzeczywiste.” – Kurs Cudów, roz.1

Po raz kolejny zostało mi pokazane, że mój Brat zawsze niesie mi zbawienie, bez względu na pozory jakichkolwiek okoliczności, że niesie mi posłanie Prawdy, możliwość, aby poprosić o uzdrowienie mojego umysłu i w ten sposób uwolnienie mnie od moich własnych dawnych urojonych idei, wierzeń i wyobrażeń, które wyprojektowałam na zewnątrz i postrzegałam we wszystkim i wszystkich na zewnątrz siebie, po to, żeby móc poudawać, że to co widziałam w innych nie miało nic ze mną wspólnego. Jakież to szczęście, że myliłam się co do wszystkiego! Jakież to szczęście rozpoznać nierealność, cierpienia i lęku oraz wszystkiego, co wytworzyła w swoich urojeniach, przerażona część umysłu, która uwierzyła, że jest ludzką tożsamością, oddzieloną od Stwórcy i Jego Miłującej Woli, a przez to oddzieloną od wszystkiego i wszystkich, i w związku z tym przerażoną swoimi urojonymi fantazjami. Jakież to szczęście przypomnieć sobie i pamiętać Prawdę mojej Jedynej Doskonałej i Niewinnej Tożsamości, bo tylko wtedy mogę Ją rozpoznać we wszystkich moich Braciach, we wszystkim co istnieje.

“Cuda przedstawiają wolność od lęku. „Zadośćuczynić” oznacza „odczynić”. Odczynianie lęku jest zasadniczym składnikiem zadośćczyniącej wartości cudów.” – Kurs Cudów, roz.1

“Cuda wychwalają Boga poprzez ciebie. Wychwalają Go poprzez honorowanie Jego stworzeń, afirmującym ich doskonałość. Uzdrawiają ponieważ zaprzeczają utożsamianiu się z ciałem i afirmują utożsamianie się z duchem.” – Kurs Cudów, roz.1

“Cuda oddają ci cześć, ponieważ jesteś miłowany. Rozpraszają złudzenia o tobie i postrzegają w tobie światło. W ten sposób dokonują zadośćuczynienia za twoje błędy, uwalniając cię od twoich koszmarów. Wyzwalając twój umysł z więzienia twoich złudzeń, przywracają ci zdrowie umysłowe.” – Kurs Cudów, roz.1

Prawdziwa wizja dana mi przez Ducha Św. wyzwala mój umysł z iluzji o oddzieleniu od swego Źródła, a w konsekwencji od wszystkiego co istnieje i pomaga mi rozpoznać moją Jedność ze wszystkim co istnieje jako jednego Świętego Umysłu Stwórcy. Mogę to wszystko rozpoznać tylko poprzez moje własne doświadczenie, a doświadczenie przyjdzie kiedy poproszę o nie, chociażby w metrze.

“Cuda powstają w cudownym stanie umysłu lub stanie gotowości na cuda.”
“Duch Święty jest mechanizmem cudów. Rozpoznaje On zarówno stworzenia Boże, jak i twoje złudzenia. Oddziela to co prawdziwe od tego, co fałszywe dzięki Swojej zdolności postrzegania całościowego zamiast wybiórczego.” – Kurs Cudów, roz.1

“Cud rozwiewa błąd, ponieważ Duch Święty identyfikuje błąd jako fałszywy lub nierzeczywisty. To jest tak samo jakby powiedzieć, że poprzez postrzeganie światła ciemność znika.” – Kurs Cudów, roz.1

Dziękuję za Prawdę mojej Jedynej Prawdziwej Tożsamości w Bogu, w Jego Miłości, którą Jest wszystkim co Istnieje. Dziękuję za moich Braci, którzy są Jednym ze mną.

“Cud uznaje każdego jako twojego i mojego brata. Jest sposobem postrzegania uniwersalnego znaczenia Boga.” – Kurs Cudów, roz.1
“Cud jest ekspresją wewnętrznej świadomości Chrystusa i przyjęcia Jego Pojednania.” – Kurs Cudów, roz.1
“Każdy dzień powinien być poświęcony cudom. Celem czasu jest umożliwienie ci nauczenia się jak posługiwać się nim konstruktywnie. Jest on przeto pomocą naukową i środkiem do celu. Czas ustanie gdy nie będzie już dłużej użyteczny w ułatwianiu uczenia się.” – Kurs Cudów, roz.1

“Duch Święty jest najwyższym środkiem komunikacji. Cuda nie obejmują tego typu komunikacji, gdyż są chwilowymi narzędziami komunikacji. Gdy powrócisz do swojej wyjściowej formy komunikacji z Bogiem poprzez bezpośrednie objawienie, potrzeba cudów przeminie.” – Kurs Cudów, roz.1

Isabella

W co wierzymy

Obecnie na całym świecie, w chrześcijaństwie jak i w innych religijnych i niereligijnych ruchach duchowych, obserwujemy pasjonujące ożywienie nowych zainteresowań naukami Jezusa Chrystusa. Dzieje się to za sprawą rosnącej liczby ludzi, którzy studiują i doświadczają niezrównanej współczesnej księgi pt. Kurs Cudów.

W kazaniach głoszonych z setek ambon na całym świecie słyszymy słowa z tej księgi, w której Jezus – zmartwychwstały człowiek – potwierdza w mistrzowski sposób Swoje bezkompromisowe nauki wiedzy Bożej.

Wiele kościołów chrześcijańskih, grup religijnych i wyznań na całym świecie odkrywa na nowo w tym niezachwianym katechizmie bezwarunkowej miłości i przebaczenia swe fundamentalne dziedzictwo.

Ludzie na kursach biblijnych i w grupach studyjnych w tych kościołach rozpoznają, że Ewangelia historycznego Jezusa nagle nabiera życia i wypełnia się światłem nowego sensu, gdy skoreluje się ją z tekstem Jego Kursu Cudów.

W rzeczywistości więc ci Nowi Chrześcijanie, często zwani obecnie Miraklistami [ang. miracle – cud], kiedyś może zwani heretykami, powracają do kościoła, którego naprawdę nigdy nie opuścili, skoro kościół jest ostatecznie tylko doświadczeniem całkowitej miłości Boga do Jego stworzenia i miłości Jego stworzenia do Niego.

My wszyscy nadal siedzimy i śpiewamy, i modlimy się wraz z innymi uczniami Jezusa, którzy najpierw odczuli mękę samoukrzyżowania, osamotnienie i stratę wskutek zaparcia się Jego zmartwychwstania i obietnicy życia wiecznego, a obecnie – jeszcze przez jedną chwilę – czekają cierpliwie z odnowioną pewnością i radością.

I tak oto budzimy się ze snu o grzechu i śmierci, a ten przemijający świat blaknie do końca w świetle wiekuistej radości i szczęścia. Przypominamy sobie bowiem, że wszyscy jesteśmy faktycznie tacy, jakimi Bóg nas stworzył, i że nigdy tak naprawdę nie mogliśmy być oddzieleni od Niebios czy od siebie nawzajem.

Oto niektóre podstawowe założenia naszej wiary:

– Wierzymy w jednego Boga, który jest wszystkim, co istnieje, i który stwarza wszysko, co wieczne  i wiecznie doskonałe. Takimi więc stworzył nas i wszystko, co istnieje.

– Wierzymy w bezpośrednie porozumiewanie się z Bogiem poprzez Ducha Świętego za pomocą modlitwy. Nie jest w tym potrzebne jakiekolwiek ludzkie pośrednictwo.

– Wierzymy w pokój, który przekracza rozumienie, i w doświadczanie go.

– Wierzymy, że dzięki naszej indywidualnej bezwarunkowej akceptacji oraz dzięki praktyce niezwykłych nauk przebaczenia i miłości naszego Zbawiciela, zmartwychwstałego człowieka, Jezusa Chrystusa z Nazaretu, świat ogarnia duchowe przebudzenie o całkowicie bezprzykładnych rozmiarach.

– Jesteśmy pewni co do fizycznego zmartwychwstania naszego ciała za przykładem naszego Brata i przyjaciela Jezusa Chrystusa, który żyje i jest zawsze z nami.

– Wierzymy w cuda. Wierzymy, że wszystko jest możliwe dzięki zastosowaniu siły Miłości. Wierzymy, że cuda są czymś najzupełniej naturalnym dzięki naszemu rozpoznaniu i uznaniu, że jesteśmy tacy, jakimi Bóg nas stworzył. A także, że przejawiają się w rozprzestrzenieniu bezwarunkowej miłości, która będzie oświecała nasze umysły, uleczała w doskonały sposób nasze chore i umierające ciała i przywracała nas do Królestwa Niebieskiego. To Królestwo jest rzeczywistym stanem całej Bożej miłości, której nigdy w rzeczywistości nie mogliśmy utracić, choć ustawicznie i rozmyślnie ją odrzucaliśmy.

Nie uważamy, abyśmy byli jakimś wyznaniem, ani też wcale nie dbamy o różne teologiczne doktryny, o jakąkolwiek światową religię lub filozofię, czy też doczesne organizacje i sposoby życia, które na przestrzeni dziejów, a także obecnie demonstrują i uzasadniają nasz pozorny stan lęku, choroby, bólu i śmierci w powiązaniu z całkowitym, miłująco kreatywnym bytem jedynego Uniwersalnego Umysłu. Dzięki nieustającemu cudowi przebaczenia odkrywamy, że każdy z nas jest unikalną, indywidualną oraz całkowicie integralną częścią tego Umysłu.

Pochodzimy z różnych środowisk i z żadnego z nich. Jesteśmy wszyscy razem, w całości i oddzielnie, wszystkimi doczesnymi, świeckimi doświadczeniami rodzaju ludzkiego, jakie kiedykolwiek mogłyby być czy będą możliwe. Jesteśmy po prostu ludźmi wszelkiego pokroju, którzy mają rozpaczliwie dosyć własnych bojaźliwych opisów siebie i świata, w którym rzekomo zamieszkujemy. Mamy dosyć tracenia – wskutek niszczycielskiego działania czasu – wszystkiego, co kochamy i wielbimy. Wyczerpaliśmy już cały zapas naszych lichych ludzkich wymówek, aby nie być w domu w Niebie wraz z Bogiem. Rezygnujemy z każdej z tych wymówek,  włącznie z naszą potrzebą cierpienia na raka czy jakąkolwiek chorobę usprawiedliwiającą śmierć jako sposób dotarcia do Nieba.

Odkryliśmy, że nasze ludzkie umysły w naszych ciasno skonstruowanych ziemskich koncepcjach samych siebie są przejawami lęku i że w tym stanie umysłu – im bardziej chronimy siebie i bronimy naszej pozornej sytuacji, tym bardziej zalęknieni się stajemy. Oto samonapędzający się cykl przyczynowo skutkowy nie kończącego się lęku, który jest w istocie tym samym, co śmierć.

Istnieje tylko jedno dość oczywiste, choć aż dotąd absolutnie nieakceptowane rozwiązanie tego coraz bardziej niemożliwego do zniesienia problemu. Jesteśmy przekonani, że skoro Uniwersalny Umysł jest absolutnie całkowity i wiecznie doskonale twórczy, nie może On wiedzieć o konflikcie czy przeciwieństwie. A zatem przyczyną naszej pozornie odrębnej egzystencji w błędnym świecie bólu i śmierci musi być nasze własne pojęciowe utożsamienie siebie. Innymi słowy, my sami jesteśmy zarówno przyczyną jak i skutkiem naszych wszelkich rzekomych konfliktów. Jesteśmy coraz bardziej zmuszani do przyznania, że to nie Bóg uczynił Siebie dla nas nieznanym i niedostępnym, ale że raczej to my – w naszym bojaźliwie egocentrycznym odseparowanym ludzkim samolubstwie – uczyniliśmy siebie nieznanymi dla Boga.

Jezus naucza nas przed i od czasu Swego zmartwychwstania, że nasze Królestwo nie jest z tego świata i że poprzez niesprzeciwianie się złu, to znaczy nie branie udziału w opartym na lęku, zawziętym, bolejącym świecie oka za oko, świecie ataku i obrony, który jest naszą rzekomo nieuniknioną pojęciową rzeczywistością, ulegniemy oświecającej transformacji tożsamości. Doświadczymy siebie w zupełnie nowym, miłującym, dającym i twórczym utożsamieniu z samym sobą i Uniwersalnym Umysłem, którym jest Bóg. A dzięki temu cudowi odczujemy łaskę i wolność, która jest naszym wszechobecnym, od Boga danym dziedzictwem.

Tym jest nasz Kurs Cudów. Jest to kurs obowiązkowy. Oto ogłaszam wam tajemnicę: Nie wszyscy pomrzemy, lecz wszyscy będziemy odmienieni. (…) W mgnieniu oka (…). Trzeba, ażeby to, co zniszczalne przyodziało się w niezniszczalność, a to, co śniertelne, aby się przyodziało w nieśmiertelność. (1 Kor 15, 51­53)

Wszystko pozostaje w gotowości do tego wielkiego ewolucyjnego skoku wiary. W tym miejscu i w tym czasie jesteśmy zdecydowani obudzić się z tego bojaźliwego snu o bólu, samotności i śmierci. Jesteśmy zdecydowani pamiętać – dzięki naszej miłości i przebaczeniu – że jesteśmy wiecznie doskonali i doskonale miłujący, jakimi nas Bóg stworzył.

Na pytanie: „Czy pismo święte i katechizm Jezusa Chrystusa z Jego Kursu Cudów mogą być włączone do kazania i modlitwy uznanych chrześcijańskich wyznań i światowego chrześcijaństwa?” odpowiedź brzmi definitywnie: „Tak!”. To proste przesłanie o osobistym zbawieniu dzięki zmartwychwstaniu Jezusa oraz praktyka bezwarunkowej miłości i przebaczenia są prawie zawsze z łatwością do przyjęcia. Inspirowane Kursem Cudów modlitwy – te chwile komunikacji z naszym Ojcem Niebieskim, pogłębione miłością, ufnością i determinacją, tak ważnymi elementami tego Kursu, mogą być z powodzeniem wypowiadane z kościelnych ambon. Wywołuje to bowiem w słuchaczu niepisane doświadczenie pokoju, radości, szczęścia i pełni.
Tłum. artykułu z czasopisma South Central Wisconsin News z 17 kwietnia 1992 r.