Fizyczne zmartwychwstanie… że też nie pomyślałem o tym wcześniej!

Nie możesz uciec z czasu i przestrzeni poprzez śmierć! Nie wrócisz do Nieba – swego odwiecznego Domu – poprzez unicestwienie! Testowałeś tę drogę już wiele razy, ale jak widać, okazała się nieskuteczna, ponieważ wciąż znajdujesz się w świecie, szukając rozwiązania problemu swojej ludzkiej egzystencji. Okazuje się, że niezależnie od tego, ile razy próbowałeś się uśmiercić, zawsze wracałeś do tego samego punktu. Problem jednak w tym, że cierpisz na chorobę genetyczną rodzaju ludzkiego, jaką jest amnezja. Po prostu nie pamiętasz, że znajdujesz się dokładnie w tym samym miejscu, w którym byłeś poprzednio. Wydaje ci się, że uczysz się czegoś nowego, że ewoluujesz, że stajesz się lepszy, że odkrywasz siebie. Po co? Po to tylko, żeby oddając ostatni oddech, puścić to wszystko. Po to tylko, by zużywszy wszystkie opcje ludzkiej kondycji i odczuwszy ból egzystencji, szukać uwolnienia w unicestwieniu swojej świadomości.

A tu niespodzianka! Okazuje się, że nie ma czegoś takiego jak śmierć. Nie możesz umrzeć! Możesz unicestwić ciało, ale nie możesz unicestwić Umysłu, którym jesteś. A więc powtarzasz to samo błędne koło narodzin i śmierci. Jak długo? No cóż, to zależy od twojej indywidualnej tolerancji na ból. Koło będzie się toczyć, dopóki nie będziesz miał dość. Lub dopóki nie pójdziesz po rozum do głowy i nie powiesz: „Moja sytuacja jest całkowicie bez sensu. Tracę rzeczy, które kocham i choćbym nie wiem, ile nagromadził dóbr, czy sukcesów, to i tak wszystko rozpadnie się w proch. Jeśli jest coś takiego, jak życie, ten świat nie może być nim. Chcę wiedzieć, czym jest życie!” To jest dobrym początkiem twojej transformacji. W ten sposób uznajesz bowiem, że sytuacja, w której się znajdujesz, jest bez sensu, i że chcesz rozwiązania, ale nie wiesz, jak je znaleźć. Widzisz też, że nie możesz rozwiązać problemu poprzez śmierć, ponieważ nie możesz uciec od siebie. Twoja ulubiona „droga ucieczki” została ci odebrana. Odebrano ci śmierć! I co teraz zrobisz? Być może już czas, żeby poprosić o pomoc spoza twojego układu odniesienia.

Rezultatem tej prośby o pomoc, czy też tego aktu poddania się, jest doświadczenie niezwykłej ulgi. Rozpoznajesz bowiem, że wszystko, co utożsamiałeś z życiem, było tak naprawdę śmiercią. Czasoprzestrzeń, w której się znajdowałeś, to samonapędzająca się machina uzasadniająca tożsamość oddzielenia, czyli tożsamość śmierci. Teraz zaczynasz doświadczać, że nic z tego nie jest prawdą. Zaczynasz doświadczać zmartwychwstania swego umysłu. Zaczynasz doświadczać życia…

Doświadczenie to oczywiście jest fizyczne, właśnie dlatego, że nie możesz uciec od siebie. Nie możesz odrzucić części swego umysłu. A ciało jest częścią twego umysłu jako uosobienie twojej wiary w oddzielenie – uosobienie wiary w ten świat. Odrzucenie ciała, po to by wznieść się na inne „wyższe duchowe poziomy” jest tylko dalszym utwierdzaniem oddzielenia. Dlaczego? Ponieważ jest utwierdzeniem prawdziwości ciała.

Nie ma potrzeby uciekania od czegoś, czego nie ma i nigdy nie było. Jak mówi Jezus w Kursie Cudów: W żadnej chwili ciało w ogóle nie istnieje. Zawsze jest pamiętane albo spodziewane, ale nigdy przeżywane właśnie teraz. Tylko jego przeszłość i przyszłość sprawiają, że wydaje się rzeczywiste. (Kurs Cudów, rozdział 18, część VII). A ponieważ teraźniejszość jest jedynym czasem, jaki jest, to kiedy postrzegasz ciało, widzisz jedynie wspomnienie czegoś, co już dawno temu przeminęło.

Jeżeli nie jesteś ciałem, to znaczy, że musisz być wolny. Twoim jedynym prawdziwym stanem jest wieczna stwarzająca rzeczywistość światła, która nie ma i nigdy nie miała żadnego przeciwieństwa. Pozornym paradoksem jest to, że możesz tego doświadczyć tylko poprzez fizyczną transformację swojego ciała. Jakże mogłoby być inaczej, skoro ciało jest ideą w twoim umyśle?

Czy transformacja jest więc swego rodzaju „powrotem do ciała”? Tak, ale tylko po to, by uświadomić sobie jego całkowitą nierealność. Powrót do ciała w tym rozumieniu to uznanie własnej całkowitej odpowiedzialności za ideę oddzielenia, czyli świat, który widzisz. Nikt nie wierzy, że rzeczywiście był tak czas, kiedy nie wiedział nic o ciele i nie mógłby nawet sobie wyobrazić, że ten świat jest prawdziwy. Zobaczyłby bowiem natychmiast, że te idee są jednym złudzeniem, zbyt niedorzecznym, by zasługiwały na cokolwiek innego prócz wyśmiania. Jakże poważne wydają się one teraz! I nikt nie pamięta, z jakim spotkałyby się śmiechem i niedowierzaniem. Możemy to sobie przypomnieć, jeśli tylko spojrzymy wprost na ich przyczynę. I ujrzymy tam podstawy do śmiechu, a nie powód do lęku (Kurs Cudów, rozdział 27, VIII).

Gdy widzisz, że jedynie ty jesteś przyczyną świata, wtedy łączysz przyczynę (swój umysł) i skutek (świat, którego symbolem jest ciało). Ten moment połączenia przyczyny i skutku jest pełnym pasji doświadczeniem fizycznego zmartwychwstania. To moment, w którym zapadają się na tobie cały czas i przestrzeń, wydaje ci się, że umierasz, stajesz oko w oko z czarną dziurą… Ale w tym samym momencie uświadamiasz sobie również, że śmierci nie ma, że oddzielenia nie ma i nigdy nie było. I śmiejesz się – lub może płaczesz – z radości… I jesteś wdzięczny… Przypominasz sobie bowiem tę chwilę, w której problem został połączony z rozwiązaniem.

Istnienie czasoprzestrzeni podtrzymywane było w umyśle tylko poprzez wiarę, że problem i rozwiązanie znajdują się w innym miejscu, a więc potrzeba czasu, aby je połączyć.  To błędne rozumowanie, na którym opiera się cała kondycja ludzka, zostało opisana w lekcji 90:

Wydaje mi się, że mam problemy tylko dlatego, że niewłaściwie używam czasu. Wierzę, że najpierw pojawia się problem i że musi upłynąć pewien czas, zanim da się go rozwiązać. Nie rozumiem, że problem i odpowiedź pojawiają się jednocześnie. Jest tak dlatego, że jak dotąd nie zdaję sobie sprawy, iż Bóg dał odpowiedź tam, gdzie pojawił się problem, a więc czas nie może ich rozdzielać. Duch Święty nauczy mnie tego, jeśli Mu pozwolę. I wtedy zrozumiem, że nie mogę mieć problemu, który nie byłby już rozwiązany.

Co się dzieje, gdy zaczynasz to rozumieć? Świat kończy się w twoim umyśle, ponieważ nie podtrzymujesz więcej pozorów jego istnienia. Ten świat skończył się dawno temu. Myśli, które dały mu początek, nie znajdują się dłużej w umyśle, który je pomyślał i przez chwilę miłował. Cud pokazuje jedynie, że przeszłość minęła, a to, co rzeczywiście przeminęło, nie ma żadnych skutków. (Kurs Cudów, rozdział 28, cześć I) Co za niesamowite odkrycie! Dzięki niemu, nawet jeśli przez chwile pozornie znajdujesz się w świecie, nie ma on dłużej na ciebie wpływu. Nie jesteś dłużej ofiarą świata, ponieważ masz pełną świadomość, że sam go wytworzyłeś i że skończył się on dawno temu.

Nie boisz się więc już spoglądać na swoje własne zespucie. Wręcz przeciwnie, widzisz, że to jedyna droga prawdziwej przemiany. Nie możesz sie bowiem oddzielić od swoich myśli, choć próbowałeś to robić od wieków poprzez walkę z pokusą, medytację i próby wychodzenia poza ciało. Nawet jeśli doświadczyłeś stanu błogości i spokoju w świecie ducha, to twoim problemem było wciąż zderzenie z fizycznością w momencie powrotu do materialnego świata.

Być możesz zaczynasz w tym momencie dostrzegać nieocenioną wartość tego Kursu Cudów, który zamiast odrzucać świat, prowadzi do jego całkowitej przemiany i usunięcia dzięki przemianie twojego umysłu. Ten Kurs doskonałej pojedynczości sprowadza wszystko do ciebie. Przypomina ci, że nie ma nic za zewnątrz twojego umysłu. Nie ma więc potrzeby uciekać w inne miejsce, ponieważ nie ma innego miejsca. Nie ma sensu próbować uciekać z czasu i przestrzeni, ponieważ nie ma czasu i przestrzeni. Jest tylko twój umysł. I rozpoznanie tego jest doświadczeniem fizycznego zmartwychwstania. A tylko ono jest prawdziwą ucieczką. W tej ucieczce nie ma w ogóle przymusu. Ciało nie jest atakowane, tylko właściwie postrzegane. Nie ogranicza cię, gdyż po prostu tego nie chcesz. Nie jesteś tak naprawdę „wyjęty” z niego; nie możesz w nim być zawarty (Kurs Cudów, rozdział 8, VII).

Doświadczenie to jest całkowicie rewolucyjne. Rewolucja w twoim umyśle polega na tym, że nie walczysz już z ciałem ani nie uciekasz od ciała, lecz zatrzymujesz się w cichym rozpoznaniu, że nie musisz czynić niczego. Ciało staje się czymś zupełnie neutralnym, pozbawionym jakiejkolwiek funkcji, poza funkcją, jaką widzi w nim Duch Święty. Jest jak pusta przestrzeń, czy też niezapisana karta, na której może zostać wypisana jego prawdziwa funkcja.

Ciało nie zostało wytworzone przez miłość. Lecz miłość nie potępia go i umie się nim posługiwać z miłością, szanując to, co zrobił Syn Boży i używając tego, aby go wybawić od złudzeń. Czy nie chciałbyś narzędzi oddzielenia objaśnić w inny sposób, jako środków zbawienia, używając ich dla celów miłości? (Kurs Cudów, rozdział 18, VII). A więc jak widzisz, zależy to od decyzji w twoim umyśle, ponieważ umysł jest mechanizmem decyzyjnym. Gdy podejmujesz decyzję, by nie dawać więcej ciału zadań, których spełnić nie może, staje się ono zdrowym użytecznym narzędziem, którego jedyną funkcją jest komunikacja, czy też demonstrowanie rzeczywistości fizycznego zmartwychwstania.

Tak, tu chodzi o ciebie! To ty stajesz się Drogą, Prawdą i Życiem! To w twoim rozpoznaniu pełni twojego umysłu kończą się sny o śmierci twojego brata. Twoje zmartwychwstanie jest jego zmartwychwstaniem, tak jak zmartwychwstanie Jezusa było twoim. Jest tylko jeden umysł. Gdy odrzucasz zabawki śmierci i powstajesz w świetle, stajesz się fizycznym świadectwem niemożliwości śmierci. Stajesz się odzwierciedleniem wieczności w samym środku świata ignorancji, bólu i ciemności. Stajesz się bramą, przez którą twój brat wraca do Domu. W twoim świetle rozpoznaje one bowiem swoją wieczną doskonałą rzeczywistość.