Nie ma świata. Nie ma ciebie.

Jako oświecony umysł nauczam cię, że nie może ci się nie powieść, właśnie dlatego, że przyjmujesz iluzoryczną rolę zbawiciela. A ponieważ przez cały czas wydajesz się ponosić porażkę, to uświadamiasz sobie, że twoje nauczanie jest fałszywe. To dlatego w chrześcijaństwie nie ma żadnych przebudzonych nauczycieli.

Wystarczy powiedzieć: ,,Ten świat nie jest prawdziwy”, zamiast: „Co ty tu robisz?!”. Rozumiesz? Zwrócenie pytania do ciebie uznaje bowiem twoje istnienie, a ty używasz tego jako obrony przed moim radykalnym nauczaniem. Na tym właśnie polega paradoks.

Nie ma takiego miejsca, jak „ten świat”. Gdy zadaję pytanie: „Co ty tu do cholery robisz?”, ty sądzisz, że uzasadniam twoje utożsamienie, nauczając jakiegoś sposobu ucieczki stąd. I całkowicie się mylisz. Mówię ci bowiem, że nie można uciec ze świata, ponieważ ten świat nie jest rzeczywisty. Zawsze nauczam cię jedynie tego, że nie ma żadnego świata. A dokładnie to samo głosi Yama-Mama-Yama-Krishna. Choć jemu nie przyszło do głowy, by powiedzieć ci, że przechodzisz doświadczenie nieistnienia tego świata i że czujesz się uwięziony w swoim umyśle.

Ten człowiek z Denver naprawdę myśli, że chcę go nauczać. Oczywiście, że tak. Musi tak myśleć. Ale to bzdury. Ja nikogo nie nauczam. Mówię mu tylko, że nie ma żadnego świata. Mówię mu, że on sam nie istnieje. To zadziwiające, że jako projekcja ludzkiego umysłu usłyszy on jedynie to, co zechce usłyszeć, po to by uzasadnić swoje istnienie w tym utożsamieniu. Niemożliwe jest, by usłyszał coś więcej. Jest oczywiste, że nie doświadczył jeszcze wystarczająco silnego lęku. Czego on się boi? Boi się oświecenia, czyli Boga, i woli na razie pozostać w stanie lęku. Aż do kiedy? Aż do śmierci. Śmierć jest jego alternatywą.

Jest to bez wątpienia najtrudniejsze przesłanie, jakie kiedykolwiek mógłbyś usłyszeć: ja neguję twoją własną rzeczywistość. Natychmiast zaczniesz myśleć, że… Użyję jako przykładu tego gościa z Kalifornii… On się zastanawia, czy powinien powstać i zadeklarować, że nie ma czegoś takiego, jak ten świat. Złagodził więc swoje przesłanie. Ale co mnie to obchodzi? Moi drodzy, nie ma żadnego świata! Determinacja, by uspokoić własne ego, to jego lęk przed nauczeniem siebie samego, kim naprawdę jest.

Powiem wam, czemu on nie może tego zrobić. Chcecie się dowiedzieć? To jest przeznaczone dla tych, którzy mnie znają. Posłuchaj. Ja mogę to zrobić, ponieważ doświadczyłem głębokiego współczucia dla twojego utożsamienia i wzniosłem się ponad nie. Żadna ludzka istota nie słyszy tego przesłania, ponieważ nie chce wejść w doświadczenie cierpienia swego brata. Słyszysz, co mówię? Kto to usłyszał? Nie jest to prawdą dlatego, że ja tak mówię, ale dlatego, że tak jest.

Faktem jest, że ten lubiący grę w golfa i zarabiający mnóstwo pieniędzy gość z Denver zaprzecza dotkliwemu bólowi i śmierci na świecie. Musi być to prawdą. Dlaczego? Bo nie mógłby on znieść owego bólu. Gdyby bowiem nań spojrzał i połączył się w nim ze swym bratem, to najpierw starałby się go złagodzić, ale to by mu się nie powiodło. Dopiero potem odkryłby, że rozwiązanie w jakiś sposób musi się zawierać w nim samym, ponieważ uznałby Boskie Źródło, którego sam nie wytworzył. Wracam teraz do duchowego nauczania.

Teraz powiem coś o sobie, czy też o tobie jako istocie ludzkiej, która musiała doświadczyć głębokiego lęku. Daj spokój! Nie możesz go nie doświadczać. Masz pełne prawo, by się bać siebie – takiego siebie, jakim się sam skonstruowałeś. Jakże mógłbyś się nie bać? Spójrz na to. Nie wiesz, kim jesteś ani co tu robisz. Jesteś zamknięty w ciele, które rozkłada się z minuty na minutę. I w końcu rozpadnie się, a ty umrzesz.

Czy słyszysz mnie? Oto kondycja świata. Oto cały Kurs Cudów. Dopóki szukasz możliwości wyboru w tym utożsamieniu z lękiem, nie ma dla ciebie ratunku. W porządku? Na szczęście to, co się lęka, nie jest rzeczywiste. Podać ci cytat? Gdy się boisz, nie istniejesz. Problemem jest to, że ty wierzysz, że istniejesz. A ponieważ jesteś przyczyną swojej egzystencji, więc zwracam twoją uwagę na to, że to ty sam ustalasz, jak chcesz egzystować w swoim własnym utożsamieniu.

A więc ja tak naprawdę nie nauczam cię niczego poza tym, że nie ma żadnego świata, i jestem tu po to, by ci powiedzieć: chodźmy do domu! Gdy temu w pełni zaufasz, uwolnisz się od polegania na gównie twego własnego ja. Nie mogę nic na to poradzić, poza stwierdzeniem, że twoje zaufanie zawiedzie cię do oczywistego wyniku twego własnego skojarzenia z samym sobą.

Ta lekcja i całe moje tak zwane nauczanie pokazują ci jedynie, że to ty jesteś przyczyną własnego koszmaru w swoim śnie i że możesz z niego uciec, budząc się. To nie ma nic wspólnego z Mistrzem Nauczycielem. Ani w ogóle z czymkolwiek, poza przemianą twego umysłu. Chciałbyś, żebym to złagodził? Gdy przemienisz swój umysł, świat się zmieni, po prostu dlatego, że jest on twoim konfliktem z samym sobą. Nie ma świata na zewnątrz ciebie.

Moc twego umysłu jest dosłownie nieograniczona. No przecież! Jeśli istnieje tylko jedna moc pojedynczego umysłu – „Moją wolą jest, by nastało światło” – to, dosłownie, moją wolą jest, by nastało światło. Wystarczy, że weźmiesz którąkolwiek z lekcji i powiesz: „Moją wolą jest, by nastało światło”. I ono nastanie, jeśli taka jest twoja wola. Lękasz się światła i dlatego boisz się powiedzieć: „Moją wolą jest, by nastało światło”. Czego się boisz? Boga. W podrozdziale „Przeszkody do osiągnięcia pokoju” Jezus podaje jedną z najbardziej szalonych idei – że nie tylko boisz się Boga, ale i nauczasz lęku przed Bogiem. Włączam telewizję, a ty tam nauczasz: „Lękaj się swego Stwórcy”. To niebywałe.

Mówisz więc: „No nie wiem, czy chciałbym powstać i powiedzieć światu…”. Jakiemu światu? No dalej! Słyszycie mnie? Ten gość walczy jedynie ze swoimi własnymi utożsamieniami. A ja mu właśnie pokazałem, że to tylko projekcje jego własnego umysłu. Czy boi się on konfrontacji? Tak. Dlaczego? Ponieważ zaprzeczy ona jego istnieniu. A więc teraz toczy się tu bitwa, nieprawdaż? Pewnie, że tak! Nigdy temu nie zaprzeczałem. Jest to bitwa między dobrem a złem. Twoja pewność, że zło nie istnieje, sprawia, że jesteś dobry. Pewność „złego”, że toczy się tu jakaś bitwa, sprawia, że jesteś zły. Słyszysz to? Twoja pewność, że w rzeczywistości nie ma żadnej bitwy, sprawia, że stajesz się zdolny nauczać tego jako mistrz. Zgadza się?

To wszystko pochodzi z Kursu. Nie toczy się tu żadna bitwa. Nic w ogóle się nie wydarzyło. Nic w ogóle nie może naprawdę ci się przydarzyć. A jednak, jeśli coś pojawia się w twoim umyśle, to oczywiste jest, że będziesz musiał dokonać w sobie rewolucji. Nie możesz uciec ze świata inaczej niż przez zanegowanie go, ponieważ to ty podburzasz świat. Jak u diabła zamierzasz z niego uciec? Wciąż powtarzasz: „Nie wiem, co mam począć”. Zaneguj świat. „To mi wcale nie pomogło.” Tylko dlatego, że uwierzyłeś w swoją własną negację. Jeśli masz problem z tym, jak bardzo powinieneś zanegować świat, to nie doświadczysz oświecenia, które przychodzi w momencie negacji.

Nauczam cię Kursu Cudów! Doświadczysz swojej pełni w chwili jej zanegowania. Gdy jej nie doświadczasz, przestajesz ufać własnej negacji. I słusznie, a więc nie ufaj własnej negacji! Akt negacji – zaprzeczenia – jest tym samym, co oświecenie, i są one jednoczesne. Nauczam Kursu Cudów. Kto mnie słyszy? Faktyczny akt negacji jest zarówno zanegowaniem przyczyny, jak i skutku. Nie może być inaczej. Zanegowanie samego skutku nic ci nie da, gdyż odnosiłoby się do skutku, który sam wywołałeś, a więc negowałbyś jedynie pewne rzeczy, a urzeczywistniał inne, i wierzył, że właśnie tego cię nauczam. Ja cię niczego nie nauczam. Nauczam cię, żebyć zanegował siebie; świat zanegujesz chwilę potem. Czy to działa? Tak!

Oto, na czym polega twój problem. Myślę, że to dla ciebie zadziała. Mówisz mi: „Pójdę z tobą do domu”. Nie obchodzi mnie tak naprawdę, co robisz w świecie. Być może ciebie to obchodzi, ale jeśli będzie cię obchodziła pełnia twojego umysłu, to nie możesz się nie obudzić, ponieważ nie ma żadnego świata. W tym sensie to nie ma nic wspólnego ze mną. Wiąże się to jedynie  z twoją determinacją, by podzielać moje bezkompromisowe utożsamienie, lecz nie w swojej definicji siebie. Tego właśnie nauczam.

No cóż, jeśli siedzę tu na tyłku i ofiaruję ci tę energię, to nie ma w tym konfrontacji, ponieważ możesz zdecydować, w jakim stopniu chcesz tego transcendentalnego doświaczenia, a potem wrócić do tego, co robiłeś przedtem.

Wiąże się z tym jeszcze jeden czynnik: im bardziej otworzysz swoją czakrę korony, lub im bardziej pozostawisz otwartą swoją czakrę korony, tym więcej doświadczysz lęku. Nie chodzi o to, że nie będziesz miał chwil objawienia. Chodzi jedynie o to, że jeśli utożsamisz je z ograniczeniami swojego umysłu, to będą one reprezentowały lęk, a nie światło, ponieważ definiowanie światła jest tym samym, co lęk. Podnieś rękę, jeśli to usłyszałeś. Mówię teraz o czakramach ciała.

Oczywiście twoje ciało jest zaprojektowane tak, by chronić swoje dziedzictwo, czy też genetyczne utożsamienie. O tym mówi rozdział 21 Kursu Cudów. Twoje wyobrażenie o sobie nie może się oprzeć Światłu Boga. Ty zaś jesteś zdeterminowany, aby się opierało, i uzasadniasz ideę, że światło musi przechodzić przez czakram korony. Używam tu wschodniego nauczania. Jest oczywiste, że musisz chronić to wyobrażenie, bo w przeciwnym razie utraciłbyś to, co nazywasz integralnością swojego ciała. A więc komunikujesz się w swoim cielesnym utożsamieniu z prędkością światła i wierzysz, że tym jest rzeczywistość. To nieprawda. To po prostu nie jest życie. Choć z pewnością tobie się tak wydaje.

Czy boisz się Światła Boga? Oczywiście, że tak. Nie byłoby cię tutaj, gdybyś się nie bał. To jest całe nauczanie. Rozwiązaniem dla tej choroby i bólu jest to: „posłużę się Światłem”. Ja tylko was nauczam. Nie wiem, czy to usłyszycie. Skądże mógłbym wiedzieć. Mówię ci jedynie, że w każdej chwili, w której nie słyszysz, nie jesteś rzeczywisty. To musi być prawdą, jeśli przyjąłeś zasadniczą przesłankę, że to wszystko już się skończyło.

Nie będę się teraz zagłębiać w to nauczanie, lecz gdzieś w sobie musiałeś to usłyszeć. Czy jest konieczne, żebyś to uznawał przez cały czas? Nie, ale bądź pewny jednego: jeśli zaczniesz czuć konflikt, to sugerowałbym, żebyś uznał, że nauczasz samych bzdur. Posłuchaj mnie. Słyszysz mnie? Bo właśnie tego nauczasz! Stajesz się dla siebie przyspieszeniem pamiętania, że nie ma cię tutaj. Ja ci w tym tylko pomagam.

Moje oświecenie sprawiło, że nie mogę już postrzegać ludzi jako prawdziwych. To przecież absurd. Nie widzę też ludzi jako oddzielonych od siebie nawzajem. Możesz mi proponować błyskotliwe rozwiązania dla swoich osobistych problemów, ale radość bierze się tylko z rozpoznania rozwiązania, nie z przezwyciężenia problemu. Powtarzam: Ty tak naprawdę nie przezwyciężasz problemu. Problem znika, gdy doświadczasz oświecenia.

Powyższy tekst to tłumaczenie fragmentu wykładu Mastera Teachera pt.: „Nie ma świata. Nie ma ciebie.”

Co to znaczy, że świat nie istnieje

Artykuł ten jest odpowiedzią na poniższy list:

W Kursie w wielu miejscach jest napisane, że ten świat nie istnieje, nie rozumiem tego, mogę zrozumieć, że jest świat duchowy oprócz świata fizycznego, ale ten świat fizyczny, jak dla mnie istnieje, ja w nim egzystuje, ruszam się, poznaję ludzi, itd… Jeśli nie istnieje, to dlaczego tu jeszcze
jesteśmy? Jak doświadczyłes tego, że ten świat nie istnieje? Basia

Idea, że „świat nie istnieje” jest całkowicie niezrozumiała dla umysłu ludzkiego, ponieważ jego egzystencja opiera się na istnieniu świata formy. Nie możesz zrozumieć Boga, czyli Miłości, dopóki Jej nie doświadczysz. Gdy zaś Jej naprawdę doświadczysz, przestaniesz rozumieć świat. Nastąpi przemiana twojego postrzegania, które teraz jest odwrócone do góry nogami.

Świat duchowy nie jest więc jakimś dodatkiem do świata fizycznego. Jest jego całkowitym zastąpieniem. Potrzebujesz jednak namacalnego i rzeczywistego doświadczenia, które zastąpi obraz świata w twoim umyśle.
To doświadczenie nazywamy w Kursie świętą chwilą. Jest to bezpośrednie osobiste przeżycie tego, że nie jesteś ciałem. Praktyka Kursu Cudów ofiaruje ci właśnie to doświadczenie.

Pytanie nie powinno brzmieć: „dlaczego tu jesteśmy?” – ale: „czy chcesz tu być?”. Czy zadowala cię egzystencja znikomej fizycznej tożsamości skazanej na powolne starzenie się i umieranie? Zawsze bowiem otrzymujesz to, czego chcesz. Taka jest natura umysłu. Jezus w Kursie Cudów próbuje Ci pokazać, że tak naprawdę nigdy nie chciałaś być w świecie, ponieważ przynosił ci on ból. Teraz możesz to sobie uświadomić. Porzuć świat! Lecz nie po to, by się poświęcać. Przecież nigdy go nie chciałeś. Czy znalazłeś tu jakiekolwiek szczęście, które nie przyniosłoby ci bólu? Czyż każda chwila zadowolenia nie była kupiona za pełną lęku cenę odmierzoną monetami cierpienia? Radość nic nie kosztuje. (Kurs Cudów, rozdział 30, V)

Decyzja więc należy do ciebie. Jeżeli będziesz zdeterminowana, by postrzegać siebie jako ciało, to w ten sposób będziesz również postrzegać wszystkich dookoła. Gdy ja ci powiem, że: „mnie tu nie ma, i ciebie również”, ponieważ „nie jesteś ciałem”, a „świat, który widzisz, nie jest życiem”, odrzucisz to jako niedorzeczne i będziesz bronić swej odrębnej tożsamości w fizycznym świecie. Być może powiesz mi: „Jak to ciebie tu nie ma, przecież ze mną rozmawiasz, przecież piszesz do mnie ten list”. Gdybym tego nie robił, to jakże mógłbym ci pomóc? Przecież nie pomógłbym ci jako zjawa w przestworzach. Potrzebowałaś kogoś podobnego do ciebie, kto jednak powie ci wprost : „Nic z tego nie jest prawdą. Chodź do Domu!”.

Naturą umysłu jest pojedynczość. A więc nie możemy oboje mieć racji. Jedno z nas na pewno się myli. Jezus mówi o tym wprost w Kursie Cudów: Nie możesz patrzeć na świat i znać Boga. Tylko jeden z nich jest prawdziwy. (Rozdział 8, VI) A więc co chciałabyś, aby było prawdą? Jeśli nie zadowala cię stan, w którym się znajdujesz i pragniesz doświadczyć czegoś innego, mogę ci pomóc.

Wpierw musisz zobaczyć, że świat to twój umysł, że nie ma nic na zewnątrz ciebie, że dosłownie wszystko, co widzisz, czujesz, myślisz, czego doświadczasz, jest wytworem twojego umysłu. A wiec świat jest twoim wytworem. Jeśli jednocześnie zobaczysz, że świat to jedynie manifestacja idei oddzielenia, a więc wszystko, czego doświadczasz jako ciało, jest odzwierciedleniem tej idei, to już prawie jesteś w Domu… Dlaczego? Bo zamiast wielu pozornych problemów, zobaczysz, że masz tylko jeden – oddzielenie od Boga. A nawet ten problem nie jest prawdziwy, bo oddzielenie w rzeczywistości nigdy się nie wydarzyło.

Ta myśl jest dla ciebie oczywiście absolutnie nie do przyjęcia. Oznacza ona bowiem, że świat nie istnieje, jak również, że Ty, jako oddzielona tożsamość, nie istniejesz. Wszystko jednak, w co wierzysz, opiera się na idei istnienia świata i dopóki cenisz to, co widzisz, i to, w co wierzysz, bedzie to dla ciebie prawdziwe. I nikt ani nic nie przekona cię, że jest inaczej. Nawet moje wyjaśnienie. Tak naprawde wyjaśnienie, co to znaczy, że świat nie istnieje, byłoby tylko potwierdzeniem istnienia świata. Jak można wyjaśnić komuś, kogo nie ma, że go nie ma? Tego można tylko doświadczyć. Dopóki tego sama nie doświadczysz, każde moje wyjaśnienie bedzie dla ciebie pustą teorią.

Prosisz, żebym odniósł się do mojej osobistej historii. Mogę ci powiedziec jedynie tyle, że doświadczyłem tego, że nie ma żadnego świata. Innymi słowy zmartwychwstałem i rozpoznałem, kim jestem. Tego doświadczenia nie da się porównać z jakimkolwiek przeżyciem z tego świata. Jest to bowiem doświadczenie absolutnego pokoju płynącego ze świadomości, że nie ma mnie tutaj, że znajduję się poza czasem i przestrzenią. Jest to doświadczenie zniknięcia ciała, zniknięcia świata, abolutnej miłości, wszechogarniajacej wolności i dawania. Nie ma ono jednak nic wspólnego z koncepcyjnym ludzkim rozumowaniem. Ludzkie rozumowanie jest bowiem zaprzeczeniem tego doświadczenia. Doświadczyłem, że nie ma żadnego świata dopiero wtedy, gdy porzuciłem swoje ograniczone ludzkie rozumowanie, które jest oparte na idei oddzielenia. Zostało ono zastąpione w moim umyśle nieograniczoną myślą Bożą, której nie sposób opisać słowami.

To nie znaczy, że kiedy doświadczyłem tego po raz pierwszy, przestałem widzieć świat fizyczny. Zobaczyłem go ponownie, ale zupełnie inaczej niż przedtem. Było to tak, jakbym widział cienką iluzoryczną zasłonę przed światłem rzeczywistości. Świat przestał być dla mnie jakąkolwiek atrakcją czy też przeszkodą. Rozpoznałem, że sam w sobie nie ma on żadnego znaczenia poza znaczeniem, jakie nadaje mu mój umysł. Jeżeli widzę świętość, to znaczy, że zaofiarowałem mu świętość. Jeżeli widzę atak, to mam świadomość, że jest on jedynie odzwierciedleniem moich własnych atakujących myśli, którym teraz pozwalam odejść. Jestem całkowicie odpowiedzialny za to, co widzę. Zajmuję się więc jedynie przemianą mojego umysłu. Czyli inaczej przebaczeniem – znikaniem – odchodzeniem z miejsca, w którym nigdy nie byłem – powrotem do Domu. Jest to niesamowita przygoda podróży do wszechświata, jakim jest Uniwersalny Umysł Boga – Źródło, którego w prawdzie nigdy nie opuściliśmy.

Teraz wszystko, co robię w świecie formy, jest włączone w ten pojedynczy cel powrotu do Źródła, czyli obudzenia ze snu oddzielenia. I wraz z moją przemianą zmienia się wszystko, co widzę. Nie myślę już i nie postrzegam, tak jak myśli i postrzega człowiek. Zamiast potępiać – wybaczam, zamiast radzić sobie z oddzieleniem – poddaję się, zamiast egzystować – żyję, zamiast atakować – uzdrawiam, zamiast utożsamiać cię z ciałem – kocham. I rozpoznaję we wszystkim siebie. Moje uzdrowienie jest więc twoim uzdrowieniem. Możesz się w każdej chwili przyłączyć do mnie i do Jezusa, który mówi do nas w swoim Kursie:

Moim celem więc jest nadal przezwyciężenie świata. Nie atakuję go, ale moja światłość rozprasza go swym blaskiem z uwagi na to, czym on jest. Światłość nie atakuje ciemności, ale ją rozprasza. Jeśli moja światłość towarzyszy ci wszędzie, to rozpraszasz ciemność wraz ze mną. Światłość ta staje się naszą światłością, a ty nie możesz przebywać w ciemności tak jak ciemność nie może przebywać tam, dokądkolwiek się udajesz. (Kurs Cudów, rozdział 8, IV)