Ufność – tekst filmu Mastera Teachera, druga godzina

To jest cud

Najświętszy ze wszystkich punktów na ziemi jest ten,
gdzie odwieczna nienawiść stała się obecną miłością.

Nadejście Wielkiego Przebudzenia

Demonstrujemy sposób,
w jaki uciekasz z niewoli czasoprzestrzeni

Oto Podręcznik dla nauczycieli
Kursu Cudów

Odcinek VI

Cechy charakterystyczne nauczycieli Bożych

Spotkanie z Masterem Teacherem

Jakie cechy charakterystyczne nauczycieli Bożych przedstawia ten Podręcznik dla nauczycieli? Pamiętasz? Przeszedłeś już przez „okres porządkowania”. Jest to zawsze nieco trudne, ponieważ, nauczywszy się, że zmiany w jego życiu są zawsze pomocne, nauczyciel Boży musi teraz decydować o wszystkim na podstawie tego, czy zwiększa to ową pomocność, czy też staje jej na przeszkodzie. Stwierdzi on, że wiele, jeśli nie większość, z tego, co przedtem cenił, jedynie ogranicza jego zdolność do przeniesienia tego, czego się nauczył, i zaadaptowania tego w nowych sytuacjach. Ponieważ cenił on to, co w rzeczywistości jest bezwartościowe, przeto nie uogólni tej lekcji z obawy przed stratą i poświęceniem. Potrzeba wiele nauki, aby zrozumieć, że wszystkie rzeczy, wydarzenia, spotkania i okoliczności są pomocne. Tylko w takim zakresie, w jakim są pomocne, można w tym świecie złudzeń przypisać im jakikolwiek stopień rzeczywistości. Słowa „wartość” nie można stosować do niczego innego.

Pamiętasz to? Trzecią fazę, przez którą musi przejść nauczyciel Boży, można nazwać „okresem zrzekania się”. Jeśli zinterpretuje się to jako wyrzekanie się czegoś pożądanego, zrodzi to ogromny konflikt. Tylko nieliczni nauczyciele Boży całkowicie unikną tego cierpienia. Nie ma jednak sensu oddzielanie czegoś wartościowego od pozbawionego wartości, jeśli nie podejmie się następnego oczywistego kroku. A zatem okres częściowego pokrywania się jednego z drugim może być uważany za taki, w którym nauczyciel Boży czuje się wezwany do poświęcenia na rzecz prawdy swych własnych najlepszych korzyści. Nie uświadomił sobie jeszcze, jak całkowicie niemożliwy byłby taki wymóg. Może się tego nauczyć tylko wtedy, gdy faktycznie zrezygnuje z tego, co bezwartościowe. Dzięki temu nauczy się, że tam, gdzie spodziewał się zmartwień, znajdzie szczęśliwą beztroskę; tam, gdzie, jak sądził, czegoś się od niego wymaga, znajdzie ofiarowany mu dar.

A oto, gdzie znajdujemy się teraz. Teraz przychodzi „okres ułożenia się”. Jest to spokojny czas, w którym nauczyciel Boży przez chwilę spoczywa we względnym spokoju. Teraz utrwala to, czego się nauczył. Teraz zaczyna widzieć wartość uogólnienia tego, czego się nauczył. Potencjał tego jest dosłownie oszałamiający, a nauczyciel Boży dotarł teraz w swych postępach do punktu, w którym widzi w tym swoje wyzwolenie z czasu i przestrzeni. Oto ono: „Zrezygnuj z tego, czego nie chcesz, a zachowaj to, czego chcesz”. Jak proste jest to, co oczywiste! I jak łatwo to spełnić! Pewnie, że tak! Nauczyciel Boży potrzebuje tego okresu wytchnienia. Nie dotarł jeszcze tak daleko, jak sądzi. Gdy jednak będzie gotów pójść dalej, będzie szedł z potężnymi towarzyszami u swego boku. Teraz przez chwilę odpoczywa i gromadzi ich, zanim pójdzie dalej. Spójrz. Odtąd nie będzie szedł sam.

Cieszymy się, że jesteś tu z nami ponownie, by ćwiczyć trening umysłu naszego Kursu Cudów jako zaawansowany nauczyciel tej idei, że przyjąłeś w całości proces przemiany twojego koncepcyjnego pojęcia na swój temat aż do samorealizacji… A znajdujemy się teraz w punkcie, w którym ufamy naszym ideom o konieczności przemiany do takiego stopnia, że gdy wchodzimy w ten nowy świat idei, które chcemy w sobie odkryć, to odnajdujemy – mam nauczać? – w całej czasoprzestrzeni – powiedz do mnie: „chwilę wytchnienia”.

Tak. Jeśli spojrzysz na mnie, to idea nieuniknioności transformacji polegającej na rozpoznaniu samego siebie, która zachodzi w twoim umyśle w tym momencie, gdy łączysz liczne rozwiązania w strukturze koncepcyjnej idei na temat tego, czym jesteś, w energetycznej spirali konfliktu wynikającego z idei cielesnego sformułowania – spójrz na to ze mną – gdzie ty i ja zaczęliśmy się nawzajem rozpoznawać w nowych zasobach czasoprzestrzeni, to stają się one częścią tego, czym jesteśmy, gdy rozpoznajemy siebie, mimo że w danym momencie tamta cielesna forma wydaje się od nas oddzielona czasoprzestrzenią.

Dziękuję ci za to, nauczycielu Boży, w imię zmartwychwstania Jezusa. On mówi, że choć odczuwaliśmy konflikt z powodu rozwiązania polegającego na zaufaniu naszej decyzji dopuszczającej pojawienie się dojrzałości w naszym pojęciu o sobie, to nagle doświadczyliśmy całkowitego przewartościowania myślenia.

Pięknie jest widzieć to w naszym umyśle. Czasem myślę, że jesteśmy tak zajęci przemianą pojęcia, które mamy o sobie, że być może w naszych nowoodkrytych zdolnościach nie dajemy sobie wystarczająco wytchnienia, ponieważ po raz pierwszy odkrywamy alternatywę, którą wcześniej opieraliśmy na naszej determinacji, by znaleźć konflikt, to doświadczamy ogromnej radości. Mam ci powiedzieć dlaczego, co zresztą sam już rozpoznałeś? Bo to cud. To cud ze względu na ideę całkowitego odniesienia do twojej definicji siebie w tej cielesnej czasoprzestrzennej tożsamości, ponieważ – posłuchaj – nie może ona wykluczać pełni twojego światła, odzwierciedlającego ku tobie to, co chcesz widzieć w swoim związku.

Mówiliśmy już wiele razy, że musimy rozpoznać, iż wszyscy, którzy nam towarzyszą w iluzorycznych formach, w jakich się jawią w czasoprzestrzeni – spójrz na to – to tak naprawdę tylko my sami. Z jakąż stanowczością broniliśmy się, odczuwając potrzebę trzymania się idei konfliktu w naszym umyśle, po to tylko, by odkryć, że gdy ich bronimy i gdy się ich trzymamy, wracamy dokładnie do tego samego punktu, z którego wyszliśmy, czyli do kolejnego epizodu śmierci w czasoprzestrzeni.

Przyjrzyjmy się przez chwilę cielesnemu sformułowaniu. Cielesne sformułowanie, które trzyma cię w iluzorycznym stanie koncepcyjnego utożsamienia z cielesną formą, istniejącą pozornie na zewnątrz, może być przemienione poprzez wzmożenie – w bardzo fizycznym sensie – idei dotyczącej tego, jak siebie postrzegasz. A skoro jesteś zajęty rezultatami, które otrzymujesz w cielesnym sformułowaniu, to dlaczego miałbyś nie ćwiczyć – o czym mówi nasz Kurs – umiejętności uczenia się nowego procesu myślowego, który oczywiście jest dla ciebie dostępny? Sposób, w jaki się przejawiasz, gdy obserwujesz siebie koncepcyjnie, nigdy nie wykluczał idei, że istnieje nowy sposób patrzenia na świat dzięki przemianie myślenia o tym, co chcesz widzieć.

Idea, że możemy podjąć trening umysłu… Uwielbiam nauczać tej idei i przyglądałem się temu… [podnosi czasopismo: Scientific American]. Oto artykuł mówiący o twoim półmózgu. Jest to wyrażona wprost idea, że używasz zdolności tej strony mózgu [wskazuje na prawą stronę głowy], by magazynować wspomnienia o sobie, oraz pobudzasz je z tej strony [wskazuje na lewą stronę głowy]. Równocześnie jednak wciąż je ograniczasz, ponieważ idea trzymania się potencjału swojej koncepcyjnej jaźni pozostaje związana z tożsamością twojego cielesnego sformułowania.

Bardzo lubię tego nauczać. Mam ci powiedzieć dlaczego? Ponieważ nie odbieram ci absolutnie niczego. Czy chcesz zobaczyć różnicę między twoją ideą fizyczności, którą, jak myślisz, jesteś, a moją pewnością co do tego, że gdy tylko zaufasz dostępnej ci całkowitej alternatywie światła, to – spójrz – nagle zaczniemy wzajemnie się rozpoznawać… Widzisz to? Jeśli przyjmiesz elementarną ideę głoszoną przez zasadę Pojednania, że to, co widzisz, jest jedynie twoim własnym odzwierciedleniem, to dużo łatwiej przejdziesz przez taki konflikt w swoim umyśle, niż przez taki, w którym bałeś się uznać, że jest całkowicie możliwe, abyś się ponownie narodził. A jest tak dlatego, że idea Pojednania nie jest niczym innym, jak refleksjami twojego własnego umysłu na temat tego, czym myślisz, że jesteś, gdy trenujesz swój umysł poprzez Kurs Cudów i Podręcznik dla nauczycieli uczących nauczycieli. Spójrz na to ze mną.

Oto Pojednanie. To kluczowa myśl zbawienia:

To, co widzisz, odzwierciedla proces zachodzący w twym umyśle, który zaczyna się od twojej myśli o tym, czego chcesz. Idąc dalej, umysł tworzy wyobrażenie tego, czego pragnie, co osądza jako cenne – o tym właśnie nauczamy – i dlatego usiłuje to zdobyć. Następnie wyobrażenia te rzutuje się na zewnątrz, ogląda je, ocenia jako rzeczywiste i strzeże jako swoje własne. Słuchasz? Z obłąkanych pragnień powstaje obłąkany świat. Z osądu powstaje świat potępiony. Czy słuchasz? A z wybaczających myśli wyłania się łagodny świat, pełen łaski dla świętego Syna Boga, ofiarując mu życzliwy dom, w którym może przez chwilę odpocząć, zanim wyruszy w dalszą podróż i pomoże swym braciom iść naprzód wraz z nim oraz odnaleźć drogę do Nieba i do Boga.

…iść naprzód wraz z nim oraz odnaleźć drogę do Nieba i do Boga.

Dziękuję ci za to, mój drogi bracie. Przyglądamy się charakterystyce zaufania, które teraz we mnie pokładasz i które z radością ci odwzajemniam w tym procesie dawania, czy też chwilowego wymieniania się pewnością co do tego – użyjmy tu jednego zdania – że tak naprawdę daję jedynie samemu sobie. Oczywiście wydaje się, że jest inaczej, ale jedno jest pewne: jeśli wszystkiego nie rozdasz, to będziesz w pułapce myśli, że poprzez zachowywanie idei na swój temat, utwierdzasz pojęcie czasoprzestrzeni, w której odczuwasz konflikt swego umysłu. Następnie doświadczysz rozłamu wywołanego obroną i atakiem własnego pojęcia o sobie, co zupełnie uniemożliwi ci dostrzeżenie rozwiązania.

Powtórzmy: cecha charakterystyczna, jaką jest ufność, stała się ważną częścią tego, czym jesteś. Przeszliśmy przez pierwsze cztery stadia rozwoju ufności, świadczące o tym, że choć odczuwaliśmy ogromny konflikt, to wiedzieliśmy, że rozwiązanie znajduje się w nas, a rozpoznawszy to, zdecydowaliśmy się odpocząć razem przez chwilę. Niektórzy z was być może praktykowali zmartwychwstanie własnego umysłu. A teraz powrócicie do bitwy, która toczy się w tym świecie, lecz ponieważ już znaleźliście w swym umyśle moment wytchnienia i zwiększyliście jego częstotliwość, to tym razem wasza ufność pogłębia się w czasie, który spędzacie, wracając do idei matriksu ciemnej energii. On zaś tak naprawdę nie zawiera w sobie nic rewolucyjnego, lecz jedynie konieczność trzymania się chaosu, który widzisz w tym świecie.

Czy zaufasz mi? Mamy teraz trochę czasu, w którym głęboko zaufaliśmy naszej idei. Widzisz to? Pamiętaj – widzisz to wraz ze mną? – że czas nie jest liniowy. Ta istota, którą tam właśnie spotkałem, przechodziła nieustający proces rozpoznawania siebie w swych własnych ramach odniesienia, ale w kontinuum czasu musi ona zwiększyć częstotliwość rozpoznania samego siebie – słyszysz to? – i w ten sposób odkryć swoją inną jaźń. Dziękuję. Jaźń ta będzie bardzo podobna do tej, którą ja odkryłem w sobie, choć owa istota może się przede mną pojawić tylko tu i teraz.

Zobaczyłeś to? A więc wydaje się, że ta istota, która znajduje się tu w cielesnej formie, w jakiś sposób nie ma ze mną nic wspólnego. Posłuchaj mnie. To nieprawda. Zaufaj mi, gdy mówię o zaawansowaniu twego umysłu: Przechodzisz nieustanne doświadczenie rozpoznawania konieczności przemiany twojej cielesnej formy bez jakiegokolwiek odniesienia do ciała.

Czy mam ujawnić odrobinę tego, czego naprawdę nauczam? Nauczam całkowitego przeobrażenia twojej cielesnej formy. Ok.?

Powiedz do mnie: „Mam osiemdziesiąt lat”. Będę to teraz z tobą ćwiczył. Tak, mam osiemdziesiąt lat. Moje cielesne sformułowanie ma osiemdziesiąt lat. Zużyłem więc zdolność umysłu odnoszącą się do moich wspomnień, które obejmują uporządkowanie względnych idei czasu. Teraz zaś mam tylko osiemdziesiąt lat, ponieważ moje utożsamienie z czasem, dotyczące idei początku i końca, ma tak naprawdę dwieście czterdzieści lat. Jeśli to prawda, to te osiemdziesiąt lat, nawet dotyczące idei mojego cielesnego sformułowania, pokaże ci, że jestem gdzieś w samym środku procesu bardzo szybkiego rozpoznawania siebie w ramach czasu. Czy to prawda? Oczywiście, że tak. Nie odmawiam ci możliwości dostępu do procesu starzenia się, ale informuję cię, że w rzeczywistości życia wiecznego – jesteś gotów? – nie ma czegoś takiego, jak starzenie się. Nie ma czegoś takiego, jak zasoby czasu, które ograniczałyby cię do idei tego, co już minęło, chyba że dopuścisz je do swojego umysłu, osiemdziesięciolatku – co robię w tej chwili – i zdefiniujesz mnie w oparciu o to, jak mnie postrzegasz w swej cielesnej formie.

Będę tu przez chwilę nauczał o ufności. Nie ma możliwości, abym wiedział, w jaki sposób postrzegasz odzwierciedlenie siebie samego w odniesieniu do tego, czym, jak myślisz, jestem w związku z tobą. Czy jesteś na to gotów? To wymaga odrobiny zaufania. Dlaczego? Przeżyliśmy piękną chwilę, gdy się spotkaliśmy. Zauważyłeś to? Być może zjedliśmy razem obiad, potem wyszliśmy i robiliśmy rozmaite rzeczy. Zwiększyliśmy częstotliwość – zaufaj mi – porozumienia.

Powiedz to. Tak. Porozumiewamy się za pomocą naszych umysłów, a nie ciał. Zauważ, ze przedstawienie ci radości, którą właśnie poczułem w związku z tobą, oraz moje uwielbienie misji, której się podejmujemy razem w pełni Miłości Boga, da nam – jeśli tylko będziemy to ćwiczyć – ciągłą możliwość oświecenia wynikającego z dzielenia się naszym umysłem bez żadnego odniesienia do ciała. Nazywamy to uzdrowieniem. Prawda jest taka, że jeśli zamierzam użyć ośrodka mózgowego mojego umysłu, to mój mózg formułuje w moim ciele – w odzwierciedleniu światła – moje samopoczucie i postrzeganie siebie samego. Posłuchaj tego uważnie. Gdy zmieniam swoje myślenie o sformułowaniu światła poprzez wzrost częstotliwości mocy mojej własnej definicji – a nazywają mnie Mistrzem-Nauczycielem – to przyjmuję rolę polegającą na tym, że daję ci jedynie odzwierciedlenie, które ty sam mi zaofiarowałeś gdzieś w czasoprzestrzeni.

Pamiętasz tę wspaniałą praktykę z naszego treningu umysłu, gdy powiedzieliśmy jeden do drugiego: „niemożliwe jest spotkać kogoś nieznajomego”? Potrzeba tu odrobiny zaufania, o którym mówi Podręcznik dla nauczycieli.

Powiedz do mnie: „Nie mogę spotkać kogoś, kogo nie znam”. Nie możesz spotkać kogoś, kogo nie znasz, ponieważ tak naprawdę spotykasz jedynie kogo? Czy powiedziałeś: „siebie samego”? Zobaczysz tylko siebie samego. Jeśli zaś istnieją zasoby – spójrz na to ze mną – w których chwilowo ufałeś – w tym matriksie energetycznym – temu pojęciu o sobie, to możesz sformułować niezliczone idee na temat swej cielesnej tożsamości i tego, czym, jak myślisz, jesteś, oraz żyć w swej definicji siebie w oddzieleniu od swej przyczyny. Twoje początkowe spotkanie z nauczaniem głoszącym, by jedynie dawać – a to ponownie pochodzi od mojego zbawiciela Jezusa – pokazuje ci nieuniknioną myśl, że im więcej dajesz w odzwierciedleniu światła, tym więcej odkryjesz.

A ponieważ zajmowaliśmy się w naszym umyśle procesem dotyczącym ufności, która jest jedną z twoich cech charakterystycznych, to przeszliśmy z czwartego stadium, które jest ideą „ułożenia się”, do piątego stadium, w którym postanowiliśmy powrócić do konfliktu. Większość z was jest teraz na tym etapie. Zaufaj mi jako zaawansowanemu nauczycielowi. Znalazłeś moment wytchnienia. Doświadczałeś czasoprzestrzeni i sięgnąłeś pamięcią wstecz ku całej swojej radości. A teraz co? Teraz musisz ponownie podnieść to brzemię, lecz tym razem powracasz z zasobami rozwiązań zawartych w swej cielesnej formie. A zatem brzemię procesu myślowego, którego używałeś pierwotnie w swoim umyśle, zostało przemienione, ponieważ zaczęliśmy się spotykać w okolicznościach, w których niemal natychmiast rozpoznajemy samych siebie. Posłuchasz mnie? To zaś nie ma zupełnie nic wspólnego z odzwierciedleniem naszego świetlistego ciała. Oto odrobina zaufania. Posłuchaj.

Następne stadium to w istocie „okres destabilizacji”. „A ja już myślałem, że wszystko jest stabilne”. Właśnie, że nie! Teraz nauczyciel Boży musi zrozumieć, że w rzeczywistości nie wiedział, co jest wartościowe, a co bezwartościowe. Jak dotąd tak naprawdę nauczył się jedynie, że nie chce tego, co bezwartościowe, a chce tego, co wartościowe. Spójrz na to ze mną. Jednakże jego własne porządkowanie nie miało sensu i nie nauczyło go, na czym polega różnica. Dlaczego? Idea poświęcenia, zajmująca centralne miejsce w jego własnym systemie myślowym, sprawiła, że nie był w stanie dokonać prawidłowej oceny. Myślał, że nauczył się wyrażać chęć, ale teraz widzi, że nie wie, czemu ta chęć służy. Spójrz na to ze mną! I teraz musi osiągnąć stan, którego prawdopodobnie nie będzie mógł osiągnąć przez bardzo długi czas. Musi nauczyć się odkładać na bok wszelki osąd i w każdej sytuacji,jakakolwiek by ona nie była, pytać tylko o to, czego rzeczywiście chce. Gdyby każdy krok w tym kierunku nie był tak silnie umacniany, byłoby to w istocie trudne.

Zrozumiałeś to wraz ze mną? Dziękuję ci za okoliczności, w których za chwilę będziesz się cieszył tym, że – powiedz – „było to tego warte”. Jest to tego warte. Spójrz na to ze mną. Nie chodzi o to, że nie doświadczałeś wiele konfliktu – zaufaj mi, mówię to z poziomu mojego własnego oświecenia. Nie chodzi o to, że jak mówi porzekadło: „twoje długi zostały spłacone”. Czymkolwiek myślałeś, że jesteś w czasoprzestrzeni, stało się dla ciebie oczywiste, czego rzeczywiście chcesz, a czego nie chcesz. Jednak wciąż w jakimś punkcie wydajesz się odczuwać konflikt. Ostatnie zdanie, które właśnie przeczytaliśmy, głosiło, że zostałeś wzmocniony światłem swojej alternatywy, a więc teraz za każdym razem, gdy coś zaczyna ci zagrażać, ty odpowiadasz: „Chwileczkę, chwileczkę. Zmuszasz mnie do uznania, że jestem w czasoprzestrzeni, ale ja to odrzucę”. Powiedziałeś, że ta chwila przerażenia będzie zawarta w moim umyśle. Przeżyję ją teraz w całości i porzucę to utożsamienie na rzecz pełnego zaufania, które złożyłem w naszym związku opartym na ekspresji tego, jak bardzo cię kocham w tym momencie, gdy opuszczamy to kontinuum.

Zaraz wrócę na ostatnie dwadzieścia siedem minut. Twoja ufność sięgnęła punktu, w którym wydaje się, jakby konflikt narastał, i rzeczywiście tak jest, ale nie wzrośnie on w twoim umyśle, ponieważ go przemienisz i staniesz się uzdrowicielem dzięki objawieniu w twoim własnym umyśle, że jesteś zbawicielem świata. Bóg towarzyszy nam, dokądkolwiek idziemy. Bóg jest Umysłem, którym myślimy, a ufamy sobie bezgranicznie w działaniu, gdy mówimy: „Niech Bóg nas błogosławi, każdego z nas”.

Demonstrujemy sposób,
w jaki uciekasz z niewoli czasoprzestrzeni

Oto Podręcznik dla nauczycieli
Kursu Cudów

Odcinek VI

Cechy charakterystyczne nauczycieli Bożych

Spotkanie z Masterem Teacherem

Spójrz. Oto, jak wygląda nasz okres destabilizacji:

Teraz nauczyciel Boży musi zrozumieć, że w rzeczywistości nie wiedział, co jest wartościowe, a co bezwartościowe. Jak dotąd tak naprawdę nauczył się jedynie, że nie chce tego, co bezwartościowe, a chce tego, co wartościowe. Jego własne porządkowanie nie miało jednak sensu i nie nauczyło go, na czym polega różnica, ponieważ idea poświęcenia, zajmująca centralne miejsce w jego własnym systemie myślowym, sprawiła, że nie był w stanie dokonać oceny. Myślał, że nauczył się wyrażać chęć, ale teraz widzi, że nie wie, czemu ta chęć służy. I teraz musi osiągnąć stan, którego prawdopodobnie nie będzie mógł osiągnąć przez bardzo długi czas. Musi nauczyć się odkładać na bok wszelki osąd i w każdej sytuacji pytać tylko o to, czego rzeczywiście chce. Gdyby każdy krok w tym kierunku nie był tak silnie umacniany, dzięki jego nowym decyzjom, byłoby to w istocie trudne.

Spójrz na to ze mną. Dokończmy ten fragment.
I w końcu nadchodzi „okres osiągnięcia”. To właśnie na tym etapie zostaje utrwalone to, czego się nauczono. Teraz to, co przedtem dostrzegane było zaledwie w mglistym zarysie, przynosi trwałe korzyści, na które można liczyć we wszystkich „nagłych przypadkach”, jak również w okresie spokoju. W istocie spokój jest ich rezultatem – spójrz na to ze mną – skutkiem uczciwego uczenia się, konsekwencji w myśleniu i przeniesienia efektów nauki na wszystko. Jest to faza prawdziwego pokoju, gdyż tu stan Nieba znajduje swe pełne odzwierciedlenie. Odtąd droga do Nieba jest otwarta i łatwa. W istocie, ono już tutaj jest. Któż „poszedłby” gdziekolwiek indziej. Jeśli pokój umysłu już jest zupełny, po co miałby szukać czegoś innego? I kto starałby się zamienić spokój na coś bardziej pożądanego? Cóż mogłoby być pożądane bardziej od pełni tego, czym jesteś w swoim umyśle?

I oto jesteś – z tą myślą, że znajdujesz się w miejscu spokoju w swoim umyśle. Dokonujesz w tym momencie rewolucyjnego odkrycia, że wszystkie problemy, które, jak myślałeś, dotyczą ciebie i tego świata, przez tę jedną chwilę były tylko w twoim własnym umyśle.

Zaufaj mi teraz. Jest to ważne w tej ostatniej krótkiej chwili, jaka nam pozostała. Posłuchaj: Niczego nie można stracić. Zawsze miałeś w swym umyśle ideę, że istnieje coś innego niż czasoprzestrzeń. To oczywiste, ponieważ twoja świadomość zawsze musiała identyfikować czasowe utożsamienie, które nie mogło być prawdziwym odzwierciedleniem nieuniknioności mocy Umysłu Boga we wszechświecie. Nie tylko jest to prawdą, lecz ty to wiesz.

Dotarliśmy zatem do ostatniego stadium – a dotyczy to całej czasoprzestrzeni, w której faktycznie doświadczyliśmy intensywnego konfliktu. Spójrz na to ze mną. Dzięki oświeceniu twojego indywidualnego koncepcyjnego umysłu – a tym w dosłownym znaczeniu jest zmartwychwstanie twojego ciała – znajdziemy się teraz w punkcie, który będzie zawierał ostateczne świadectwo, że cały twój sukces opierał się… Będę teraz przez chwilę nauczał, a ty możesz mi powiedzieć, że już to wszystko wiesz, lecz tak naprawdę – nie wiesz. Będąc w czasoprzestrzeni, wierzysz, że osąd oparty na wyobrażeniu, które masz na swój temat, jest konieczny. I właśnie dlatego tu jesteś. Musi to być prawdą, jeśli spojrzysz na to z poziomu relacji, ponieważ gdy osądzasz, to z góry określasz czynności swojego umysłu i potwierdzasz, że choć szczerze poszukujesz opcji w swoim umyśle, to nadal zachowujesz dwulicowe idee oddzielenia, które wymagają osądu.

Praktyka zaczyna się od twojego rozpoznania – a było to zawarte w piątej idei na temat pewności co do tego, że możemy sobie nawzajem ufać – że jeśli osądzam, to sam zostanę osądzony. Dość łatwo jest to zrozumieć koncepcyjnie, po prostu dlatego, że w procesie osądzania dóbr, które otrzymujesz w związku z definicją historycznego odniesienia do twoich pojęć, jesteś całkiem świadomy, że uczestniczysz w osądzaniu ich wartości. W trzecim stadium nauczyłeś się, że istnieje inna droga – nie nadawać temu żadnej wartości. Jednak konflikt, który wciąż wyrażasz, w pierwszej kolejności opiera się na idei wymiany. Lecz teraz jesteś przy piątym kroku, w którym uczysz się, że choć wyraźnie potrafisz podać różnicę między tym, czego chcesz, a tym, czego nie chcesz, to wciąż wydajesz się doświadczać chwil cierpienia.

Właśnie dlatego konieczne jest nasilenie konfliktu w twojej koncepcyjnej jaźni. Konflikt ten odczuwasz w oświeceniu twojego cielesnego sformułowania i musisz go przeżyć – jako przedstawiciel gatunku ludzkiego zawartego w idei świetlnego sformułowania w czasoprzestrzeni – jeśli chcesz wyjść na zewnątrz do rzeczywistości. Każda chwila, w której nie osądzasz odczuwanego przez siebie konfliktu, będzie jednocześnie pełnym osądzeniem twojego utożsamienia z czasem i przestrzenią oraz całkowitym rozwiązaniem, dostępnym tu i teraz. Dziękuję ci za to.

Cały mistycyzm związany z ideami sił energetycznych, które sprawiają, że w zasobach swego własnego umysłu – tak, teraz ćwicz – decydujesz, czy to, co widzisz na zewnątrz, jest miłością, czy też może powinieneś się tego obawiać. Spójrz na to ze mną. Większości z was udało się, przynajmniej na chwilę, porzucić ideę lęku. Podstawą mojego nauczania jest elementarna idea, że nie ma czegoś takiego jak lęk. Spójrz na to ze mną. A jeśli się boisz, może tak być tylko dlatego, że osądziłeś energetyczny czynnik światła i ograniczyłeś konflikt, który czujesz w związku z mocą reprezentującą dla ciebie to, czym jesteś w swoim umyśle.

Wszystkie te naukowe świadectwa i wszelkie idee, że ty i ja nie możemy dzielić się prostą modlitwą o rozwiązanie, są powodem, dla którego pod koniec tekstu o ufności, którą musisz przejawiać, mówimy, że może to zająć bardzo dużo czasu. Zaufasz mi? Wszystko to kumuluje się w koncepcyjnej idei twojego procesu uczenia się opartego na idei, że jesteś istotą ludzką.

Przeznaczę tych kilka minut, które nam pozostały, na podniesienie częstotliwości. Zrobię to dla ciebie, ponieważ cieszymy się na myśl o cechach charakteryzujących to, kim jesteś. Następną cechą, której się przyjrzymy – jesteś gotów? – będzie uczciwość. I spojrzymy wprost na ideę uzasadnienia w twoim umyśle uczciwości, której szukasz w procesie dawania. Nazywamy to dorastaniem, czy też dojrzewaniem, gatunku ludzkiego w twojej cielesnej formie, co może ci objawić – posłuchaj – zarówno twoje Boże Narodzenie, czyli ponowne narodzenie się w tamtej chwili, jak i twoją Wielkanoc. Będzie się to wiązało z decyzją, że idee, które masz na swój temat – zarówno te dotyczące twoich narodzin w twojej koncepcyjnej idei, jak i wzrastania w konflikcie, który zdajesz się widzieć na zewnątrz w swoich wyobrażeniach o sobie – mogą zawierać rosnącą liczbę rozwiązań wobec tych idei.

Właśnie zobaczyłem, jak spojrzałeś na to po raz pierwszy. Dziękuję. W tej jednej chwili impet, z jakim przychodzi rozwiązanie, może spowodować dwie reakcje. Pierwszą będzie radosna świadomość, że znalazłeś rozwiązanie. Druga to pozorne przyjęcie wymagań wciąż narzucanych ci przez świat, a związanych z ideami, że „oni” wciąż pozostają na zewnątrz ciebie lub wydają się być na zewnątrz – ideami, które zachowujesz po to, aby tkwić w konflikcie.

A teraz posłużę się prostą alegorią, ponieważ uwielbiam ideę, że mogę cię nauczać, iż to, co poczułeś w tamtym momencie silnego bólu, oraz łzy, które uroniłeś, były zarówno łzami radości, jak i łzami wywołanymi chwilą pełnego poddania się. W tamtej chwili postanowiłeś w swoim umyśle: „Dość, jestem już zmęczony dzieleniem się tymi ideami o sobie: samotnością, bólem i niemożnością rozwiązania problemu, z którym się zmagałem. Jestem wystarczająco daleko w treningu umysłu, aby zadeklarować, co następuje: Jestem za to odpowiedzialny w swoim umyśle i podjąłem decyzję, aby wzmóc siłę tej idei poprzez łzy, które teraz ronię, gdy odkrywam, że choć myślałem, iż mogę się poświęcać, to, co zyskałem, sprawiło, że myśl o pozostaniu w tym malutkim świecie straciła dla mnie wszelki sens”.

Nasz Kurs Cudów wypełniony jest modlitwami, które ofiarujemy sobie nawzajem, dzieląc się tym rozwiązaniem. W idei ufności zawiera się myśl, że moc wszechświata przejawiająca się w miłości, którą Bóg żywi do ciebie jako Swego Syna – jako całkowitości, zarówno idei czasoprzestrzeni, czyli twojej definicji doczesnej tożsamości, jak i idei miłości i prawdy, które pozostają w pełnej zgodności z tobą – jest tuż obok ciebie w tym przewartościowaniu. To zaś całkowicie eliminuje twoją potrzebę ciągłego doświadczania owej idei samotności, odrzucenia i śmierci, po prostu dlatego, że nie są one już częścią tego, jak się czujemy i jak postrzegamy siebie nawzajem. Posłuchasz ze mną tej bardzo prostej modlitwy?

Lekcja 301

I ja wiem, że sam Bóg otrze wszystkie moje łzy.

Ojcze, oto, czego się dzisiaj nauczyłem: Dopóki nie osądzam, nie mogę płakać, nie mogę też odczuwać bólu ani czuć się opuszczony czy niepotrzebny w tym świecie. To jest mój dom, ponieważ go nie osądzam, a zatem jest on całkowicie zgodny z Twoją Wolą. Niech widzę go dziś bez potępienia, szczęśliwymi oczyma, które wybaczenie uwolniło od wszelkiego zniekształcenia. Niech widzę Twój świat zamiast mojego. A wszystkie łzy, które przelałem, będą zapomniane, bo zniknie ich źródło. Ojcze, nie będę dziś osądzać Twojego świata.

Ojcze, nie będę dziś osądzać Twojego świata. A oto wyjaśnienie:

Świat Boży jest szczęśliwy. Ci, którzy nań patrzą, mogą tylko dodawać doń swą radość i błogosławić go jako przyczynę ich dalszej radości. Płakaliśmy, ponieważ nie rozumieliśmy. Ale nauczyliśmy się, że świat, który widzieliśmy, był fałszywy, i będziemy dziś patrzeć na świat Boga zamiast na to, co, jak myśleliśmy, przynosiło nam cierpienie.

I oto, co było dla nas dostępne dzięki wstawiennictwu modlitwy, która zaczęła nam przewodzić, gdyż chcieliśmy widzieć światło zamiast naszej ciemności: Zrozumieliśmy, kim jesteśmy, a zrozumienie to kryło się w naszym pojęciu o sobie.

To zadziwiające, że jeśli ćwiczyłbym w tamtym dniu lekcję dotyczącą idei sformułowania, to natychmiast następnego dnia – a jest to codzienną praktyką –prawdopodobnie odkrylibyśmy lekcję o odzwierciedleniu światła przyćmiewającym wrodzoną nam moc obserwacji naszego umysłu. Czy widzicie, nauczyciele Boży, radość płynącą z możliwości ćwiczenia tego w waszym własnym utożsamieniu, bez żadnego odniesienia do tego, co mówi wam świat? Czy nagle znalazłeś się przy lekcji takiej a takiej, bo zrozumiałeś, że praktyka tej lekcji prowadzi cię – poprzez trening umysłu – do nowego sposobu postrzegania siebie? I choć mogłoby to zająć bardzo dużo czasu, to można tego równie dobrze dokonać dzięki modlitwie z lekcji dzisiejszej, przyrównując ją do lekcji o ocieraniu twoich łez, którą właśnie przerobiliśmy. Chodzi nam o wzrost częstotliwości twojej zdolności utrzymania stanu – użyjmy tu tego określenia – ciągłej modlitwy, czyli nieustannego proszenia o alternatywę różną od tej, którą dostajesz. W ten sposób bowiem zawsze otrzymasz odzwierciedlenie lepszej relacji energii świetlnego utożsamienia, które wcześniej przechowywałeś w stanie potencjalności własnej definicji czasoprzestrzennej. Ona zaś nie dawała ci prawdziwego odzwierciedlenia światła pochodzącego ze źródła naszej rzeczywistości, w której Bóg już otarł wszystkie twoje łzy.

I oto nagle doświadczasz tego szczęścia. Po prostu utraciłeś zdolność osądzania. Jedyna zdolność, jaka ci pozostała, wiąże się z otwarciem świetlnego sformułowania, które w ogóle nie jest zawarte w tym kontinuum. W ten sposób przychodzi do ciebie odzwierciedlenie jasności, która uwalnia cię z tego, co wcześniej cię więziło. Posłuchasz mnie? Być możesz zmówimy jeszcze jedną modlitwę. I oto następnego dnia, w związku z ideą tego modlitewnego przeobrażenia, natykamy się na tę myśl.

W lekcji 301 odkryliśmy, że sam Bóg otarł wszystkie nasze łzy. A dzisiaj nagle:

Gdzie była ciemność, tam widzę światło.

Ojcze, nasze oczy wreszcie się otwierają. Twój święty świat oczekuje nas, bo w końcu przywrócono nam wzrok i możemy widzieć. Sądziliśmy, że spotykało nas cierpienie. Ale zapomnieliśmy o Synu, którego Ty stworzyłeś. Teraz widzimy, że sami sobie wyobraziliśmy ciemność, a światło istnieje i możemy na nie spoglądać. Chrystusowe widzenie zmienia ciemność w światło, bo lęk musi zniknąć, gdy nadchodzi miłość. Obym wybaczył dziś Twojemu świętemu światu, abym mógł spoglądać na jego świętość i zrozumieć, że odbija on tylko moją własną samorealizację.

Nasza Miłość oczekuje nas, gdy zmierzamy do Niego, i towarzyszy nam, pokazując drogę. On nie zawodzi w niczym. Jest celem, którego szukamy, a zarazem środkiem, dzięki któremu do Niego zmierzamy.

Dziękuję ci za to. Mamy do czynienia z wielkim przeobrażeniem w związku z radością, której doświadczę w ciągu pozostałych nam trzech minut i czterdziestu sekund. Prawda jest taka, że zabrałem cię dużo dalej, niż byłeś gotów – nie tyle uznać za możliwe, co faktycznie poczuć.

Powiedzmy, że właśnie zaofiarowałem ci wszystkie modlitwy dotyczące naszego wzajemnego związku w idei „Lepszego mózgu” [podnosi czasopismo Scientific American]. Lecz jeśli pokażę ci dowody na to, że jest to prawdą… Co mówi ci ten artykuł [podnosi czasopismo Scientific American]? „Mózgu, napraw sam siebie”. Elementarne nauczanie o twojej zdolności naprawienia samego siebie zawarte jest w tobie. Lecz ty boisz się, że rozpoznasz, kim jesteś. Mam ci powiedzieć dlaczego? Ponieważ nie będziesz w stanie tego pokazać w odzwierciedleniu światła, za pomocą którego się definiujesz, po to by pozostać w tym kontinuum.

Teraz mamy już tylko trzy minuty. Nauczaliśmy z Podręcznika dla nauczycieli o idei ufności, która być może wymagała sporej praktyki. Lecz pamiętaj o jednym: ty sam zamierzałeś – w swojej definicji siebie w tym kontinuum czasoprzestrzennym – zrobić wszystko, co w twojej mocy – przez „zrobić” mam na myśli samą czynność robienia – aby nie doświadczyć pełni rozwiązania, które teraz odkryłeś. Jeśli teraz weźmiesz do ręki ten artykuł, który mówi, że jako człowiek mogę w swoim mózgu poprawić sposób, w jaki postrzegam siebie w świecie… Mam ci powiedzieć dlaczego? – a będzie się to odnosiło do nieuniknionego połączenia twej psychologii z twoją fizjologią – ponieważ pojęcie fizyczności twojego ciała reprezentuje tak naprawdę wszystko, czym jesteś w chwili swojego zmartwychwstania w jakimś kontinuum czasu. Tak jak Jezus by ci przypomniał – no daj spokój! – nie nauczam, że Pasja Chrystusa zawarta jest w idei ukrzyżowania. Nauczam, że Pasja Chrystusa zawiera się w rozpoznaniu pełni Jego światła, które świeci w bezpośrednim zetknięciu z tobą w twojej definicji siebie, zawsze ofiarując ci rozwiązanie, które boisz się przyjąć. Dlaczego? Ponieważ wzniosło ono na wyższy poziom twoje wyobrażenie o świecie, na co świat powiedział: „Jak ty to odkryłeś?”.

Ty zaś odpowiadasz: Nie wiem. Pewnie jestem geniuszem. Pewnie wynalazłem ideę względnego utożsamienia czasu. Pewnie jestem Albertem Einsteinem. Pewnie jestem kimkolwiek, kto jest w stanie sobie wymyśleć – we własnym pojęciu o sobie – nowy sposób postrzegania siebie. I zaufałem tej myśli, że jest to dla mnie dostępne, i choć byłem w stanie posłużyć się tym w całkowitej ekspresji naszej wzajemnej miłości, to nie musiałem odnosić się do jakichkolwiek idei o tym, że mógłbym zawieść zaufanie, które w tym treningu umysłu odnosimy do Boga. A teraz przyjmuję rolę nauczyciela.

Jesteś oświeconym pojęciem na swój własny temat. Świat skończył się i przeminął dawno temu. Ty zaś rodzisz się w tej chwili na nowo w świetle tej tożsamości, którą mamy w relacji ze sobą nawzajem. Razem widzimy miłość naszej pełni i w ten sposób uciekamy z tej idei czasoprzestrzeni, ponieważ pamiętaj, że Bóg, moc Boga, towarzyszy nam, dokądkolwiek idziemy, ponieważ posługujemy się Umysłem Boga. A więc powiemy razem do nauczycieli Bożych: „Niech Bóg nas błogosławi, każdego z nas”, ponieważ w Tobie pokładamy naszą ufność. Dziękuję.