Skoro nie jesteś ciałem, to czym jesteś? Jezus w Kursie Cudów nie zastępuje twojej definicji ciała inną definicją ciebie. Prosi jedynie, abyś ćwiczył tę oto myśl: Nie jestem ciałem. Jestem wolny. Albowiem jestem wciąż taki, jakim stworzyl mnie Bóg. Wolność nie jest koncepcją. Jest prawdziwym przeżyciem czegoś innego niż ograniczenie odrębnej fizycznej tożsamości. Jest doświadczeniem twojej pełni. Każdy doświadczył czegoś, co nazwałby poczuciem wyniesienia poza siebie. To uczucie wyzwolenia znacznie wykracza poza marzenie o wolności, którego spodziewamy się niekiedy w szczególnych związkach. Jest to poczucie faktycznej ucieczki od ograniczeń. Jeżeli rozważysz, na czym naprawdę polega takie „wyniesienie”, to zrozumiesz, że jest nagłą nieświadomością ciała i połączeniem się z czymś innym, w czym twój umysł poszerza się, by to ogarnąć. Gdy jednoczysz się z tym, staje się to częścią ciebie. I obie części tworzą całość, bo żadnej z nich nie postrzega się jako oddzielnej. Wówczas rzeczywiście rezygnujesz ze złudzenia ograniczonej świadomości, wyzbywając się lęku przed zjednoczeniem. Miłość, która go natychmiast zastępuje, szerzy się ku temu, co cię wyzwoliło, i jednoczy się z tym.
W jaki sposób dotrzeć do tego doświadczenia? Po pierwsze musisz sobie uświadomić, że to nie ciało, lecz umysł, podejmuje decyzje. Umysł nadaje ciału funkcję, którą w nim postrzega. Ciało nie ma funkcji samo w sobie. Jest całkowicie neutralne. To zaś oznacza, że ciało nie ma nad tobą żadnej władzy i nie może mówić ci, kim jesteś. Czy tak myślisz jako człowiek? Z pewnością nie. Jako człowiek wydajesz się nieustannie reagować na to, co czyni ciało – albo twoje, albo „kogoś innego”. Zapomniałeś bowiem, że tak naprawdę nie ma nic na zewnątrz ciebie. Zapomniałeś, że ciało nie jest przyczyną, lecz skutkiem. To twój umysł decyduje.
Jaką decyzję podjął więc umysł, skoro postrzega siebie jako zawartego w ciele? Podjął decyzję, by przerzucić swe poczucie winy na ciało. Bardzo dobitnie mówi o tym Jezus w rozdziale 18, podrozdziale VI Kursu Cudów: Tylko jeśli przypisać umysłowi właściwości ciała, oddzielenie wydaje się możliwe. I wówczas umysł zdaje się rozczłonkowany, prywatny i samotny. Jego winę, która zachowuje jego odrębność, rzutuje się na ciało. Ono zaś cierpi i umiera, ponieważ jest atakowane, po to by zachować w umyśle oddzielenie i nie dopuścić, by poznał on swą Tożsamość. (…) Umysł nie może atakować, ale może się oszukiwać. I nic innego nie czyni, gdy mu się zdaje, że zaatakował ciało. Potrafi on rzutować swą winę na zewnątrz, ale nie pozbędzie się jej poprzez projekcję.
Jedyny sposób na pozbycie się winy, a więc i wiary w ciało, to wzięcie całkowitej odpowiedzialności za swój umysł. Musisz po prostu przyznać, że zaatakowałeś sam siebie, gdy uwierzyłeś, że ciało było twoją rzeczywistością. Atak ten nie mógł jednak mieć prawdziwych skutków, ponieważ niemożliwe jest zaatakowanie Bożego stworzenia. Ciało jest poza tobą i tylko na pozór cię otacza, odcinając cię od innych i oddzielając od nich, a ich od ciebie. Jego nie ma. Nie ma bariery między Bogiem a Jego Synem, ani też Jego Syn nie może być oddzielony od Siebie, chyba że w złudzeniach. To nie jest jego rzeczywistość, chociaż on w to wierzy. Byłoby to jednak możliwe tylko wtedy, gdyby Bóg się mylił. Bóg musiałby więc inaczej stwarzać i oddzielić się od Swego Syna.
Oddzielenie jest jednak niemożliwe. Oczywiście nie rozpoznasz tego poprzez dalsze oddzielanie się. Nie uciekniesz więc od ciała poprzez próbę wykroczenia poza nie, czy też próbę odłączenia się od niego. Jak możesz odłączyć się od czegoś, co nie istnieje? Kluczem do ucieczki od ograniczenia cielesnej tożsamości jest więc PRZEMIANA. Jezus powtarza wciąż na nowo w swoim Kursie Cudów, że gdy przemienisz swój umysł, to świat się zmieni. A w świetle twojego uzdrowionego umysłu, ciało przestanie być narzędziem ataku i stanie się środkiem komunikacji. Choć ciało nie zostało wytworzone przez miłość, to miłość go nie potępia i może się nim posługiwać z miłością, szanując to, co zrobił Syn Boży i używając tego, aby go wybawić od złudzeń. Czy nie chciałbyś, aby narzędzia oddzielenia zinterpretowano na nowo jako środki zbawienia i użyto ich dla celów miłości?
Co to znaczy, że użyjesz ciała dla celów miłości? Trzeba to objaśnić, bo bardzo łatwo popaść tu w pułapkę myślenia, że ciało może ofiarować miłość lub odczuwać miłość. To nieprawda. Samo w sobie ciało ani niczego nie czyni, ani niczego nie odczuwa. Przypomnijmy: jest ono całkowicie neutralne. Ciało to myśl w twoim umyśle i ty nadajesz mu całe znaczenie, jakie ono dla ciebie ma. Twoje nadawanie znaczenia ciału to atak na samego siebie. Nic dziwnego, że się starzejesz, chorujesz i umierasz. Identyfikacja z ciałem jest tym samym, co śmierć. W momencie, gdy przestajesz się w jakikolwiek sposób identyfikować – gdy się zatrzymujesz i pozostawiasz w swoim umyśle pustą przestrzeń, wtedy prawda może się u ciebie rozgościć. Wówczas nastaje światło. To jest moment, w który ciało przestaje cię więzić. Nawet jeśli przez jakis czas jeszcze postrzegasz cielesną tożsamość, to nie nadajesz już jej samoistnego znaczenia. Jesteś wolny. Wiesz z absolutną pewnością, że nie jesteś ciałem. W tej ucieczce nie ma w ogóle przemocy. Ciało nie jest atakowane, lecz jedynie właściwie postrzegane. Nie ogranicza cię po prostu dlatego, że tego nie chcesz. Nie jesteś tak naprawdę „wynoszony” z ciała; ono nie może cię zawrzeć. Idziesz tam, gdzie chciałbyś być, i nie tracisz, lecz zyskujesz poczucie Jaźni. W tych chwilach wyzwolenia z fizycznych ograniczeń przeżywasz wiele z tego, co dzieje się w świętej chwili: usunięcie barier czasu i przestrzeni, nagłe doświadczenie pokoju i radości, a nade wszystko brak świadomości ciała i wątpliwości, czy wszystko to jest możliwe.
Jeśli zdarzy ci się odczuć pokusę, by ponownie się utożsamić, to pamiętaj, by praktykować doświadczanie świętej chwili. To ważne, bo jak mówi Kurs Cudów: jednej rzeczy nigdy nie zrobiłeś: nie zapomniałeś całkowicie o ciele. Być może niekiedy traciłeś je nieco z oczu, lecz jeszcze nie znikło całkowicie. Nie wymaga się od ciebie, abyś pozwolił, by stało się to na dłużej niż chwilę, ale w tejże chwili dokonuje się cud Pojednania. Później znów będziesz widział ciało, ale nigdy już całkiem tak samo. A każda chwila, którą spędzisz bez świadomości ciała, da ci inne spojrzenie nań, gdy powrócisz.
Święta chwila to chwila „urlopu od czasu”. Ciało zaś podlega prawom czasu. Nie mogłoby istnieć bez przeszłości czy przyszłości. Moment teraźniejszości, czyli święta chwila, jest zatem momentem uwolnienia od liniowego czasu, czyli momentem uwolnienia od ciała. Gdy po doświadczeniu świętej chwili wracasz do czasu, wracasz ze światłem rzeczywistości w swoim umyśle. Złudzenie ciała i formy nie może cię już oszukać. Wiesz bowiem, kim jesteś. Wiesz, że świat śmierci to nie twój dom. Wiesz, że nie jesteś stąd. A skoro nie jesteś stąd, to twoim naturalnym odruchem staje się „wzięcie kolejnego urlopu poza czasem”. Rodzisz się więc na nowo w każdej chwili. Nie możesz tu pozostać. Zaczynasz żyć poza czasem.
Wykorzystane w artykule fragmenty Kursu Cudów pochodzą z rozdziału 18, podrozdziału VI i VII.