Dużo się mówi o zmianach, jakie zachodzą lub mają zajść na Ziemi w związku z „podniesieniem częstotliwości wibracji”, „wzniesieniem świadomości na wyższy poziom ewolucji”, czy też „przechodzeniem do innego wymiaru”. Przyjrzyjmy się tym ideom z perspektywy indywidualnej transformacji oraz nauczania Kursu Cudów.
Zacznijmy od tego, że wszystkie zmiany czy też opowieści o zmianach nie mają znaczenia, jeśli nie sprowadzę ich do siebie – jeśli nie rozpoznam, że widze tylko i wyłącznie odzwierciedlenie własnego umysłu, i co najważniejsze – że odzwierciedlenie to nie jest prawdziwe.
Uff, co za ulga, że nie muszę urzeczywistniać własnego złudzenia! A ponieważ cała historia mojego oddzielenia nie była prawdziwa, to nieprawdziwa jest również opowieść o moim powrocie do prawdy. Zapowiadane zmiany w świadomości gatunku ludzkiego to właśnie fragment historii o „powrocie”, czy też ponownym rozpoznaniu prawdy. To jest w porządku. Problem pojawia się wówczas, gdy chcę uzasadnić swoje złudzenie powracania i nadać mu rzeczywistość. Gdy to czynię, wpadam w pułapkę czasu i formy. Myślę bowiem, że musi upłynąć jakiś czas, zanim rozpoznam prawdę, oraz, że mój powrót do Domu – do rzeczywistości, do Boga – musi przybrać określoną formę. Zapełniam więc swój umysł niezliczoną ilością form, nawet tych pięknych i „uduchowionych”, które odurzają mnie do takiego stopnia, że zapominam, co jest moim celem. Celem jest przecież rozpoznanie, że nigdy nie było czegoś takiego, jak oddzielona ludzka tożsamość, ponieważ prawda jest prawdziwa i nic innego nie jest prawdziwe. Gdy to rozpoznaję, natychmiast dokonuję kwantowego skoku w mojej własnej świadomości – automatycznie przechodzę w inny wymiar – lub mówiąc bardziej precyzyjnie – w bezwymiarową rzeczywistość doskonałego stwarzania.
A więc nie muszę czekać na jakiś przełom w świadomości grupowej? Oczywiście, że nie! Jedyne, co mnie powstrzymuje przed powrotem do Nieba tu i teraz, to właśnie wiara, że istnieje coś takiego, jak świadomość grupowa, czy też ktoś inny znajdujący się poza mną. Ponieważ problem postrzegam na zewnątrz, to i rozwiązania szukam na zewnątrz. Zbawienie nigdy jednak nie przyjdzie z zewnątrz, ponieważ nie ma nic na zewnątrz mojego umysłu. Nic z zewnątrz nie może mi zagrozić i nic z zewnątrz nie może mi pomóc. Czy to znaczy, że nie mogę wierzyć w Jezusa, w aniołów, w istoty pozaziemskie? Bynajmniej! Mam jednak rozpoznać, że wszystkie te formy to idee w moim umyśle. Pomogą mi one na tyle, na ile będę w stanie rozpoznać moją jedność z nimi. W tym sensie pani sprzedająca kwiaty na rogu ulicy może mnie całkowicie uzdrowić i zabrać do Nieba z taką samą łatwością, jak najbardziej świetlisty anioł w białej szacie. Problem jest w tym, że panią na rogu ulicy najczęściej ignoruję, a aniołom w białych szatach przypisuje nadprzyrodzone zdolności, których sam nie mam. W jednym i drugim przypadku utwierdzam oddzielenie i zapominam, że spotykam jedynie samego siebie. Już czas rozpoznać, że wszystko, co widzę i czego doświadczam, przychodzi do mnie na moją prośbę. Nie ma żadnego świata! Jest tylko mój umysł.
Tu właśnie jest klucz do zrozumienia wszystkich duchowych zjawisk, które zachodzą w tym momencie w czasie. Nie chodzi o to, żeby zbagatelizować idee „podnoszenia częstotliwości wibracji”, „zmian w świadomości”, czy „przechodzenia do innego wymiaru”. Wszystkie te ideę wyrażają bowiem myśl o transformacji. Oczywiste jest, że prawda nic nie wie o transformacji. Prawda po prostu jest! Jednak umysł, który wierzy w złudzenia, potrzebuje transformacji. Wszystkie te idee są więc pomocne na tyle, na ile pozwalam im reprezentować koniec złudzeń i świtanie prawdy w moim umyśle. Wszystkie te idee są pożytyczne tylko w takim stopniu, w jakim przypominają mi o pojedynczości mojego umysłu. Co to znaczy? To znaczy, że wszystkie duchowe zjawiska, których jestem świadkiem, o których czytam, których doświadczam, dzieją się dlatego, że tego chcę. Jeśli reaguję na nie w jakikolwiek sposób (pozytywny lub negatywny), to znaczy, że nie pamiętam, iż to ja umieściłem je w swoim umyśle – zapominam o mocy, która jest we mnie i oddaję tę moc komuś lub czemuś „innemu”. Jeśli natomiast widzę, że wszystko jest jedynie wynikiem moich myśli, i że ja nadaję wszystkiemu całe znaczenie, jakie to dla mnie mnia, to wtedy, i tylko wtedy, mam szansę przemienić swój umysł. Nie mogę oczekiwać, że wpierw zmienią się moje projekcje. To się nigdy nie wydarzy! Dlaczego? Mówi o tym wprost lekcja 23 Kursu Cudów:
Nie ma sensu lamentować nad światem. Nie ma sensu próbować zmieniać świata. Nie jest on zdolny do zmiany, ponieważ jest jedynie skutkiem. Ale naprawdę jest sens w tym, aby zmienić twoje myśli o świecie. Wtedy zmieniasz przyczynę. Skutek zmieni się automatycznie.
Gdy więc porzucę myśli o ataku i obronie, o niedostatku i zemście, o cielesnej tożsamości i śmierci, zacznę widzieć świat pokoju, miłości i światła. Nie mogę jednocześnie widzieć dwóch światów – świata oddzielenia i świata jedności. Tylko jeden z nich jest prawdziwy. Moja przemiana nie oznacza więc zamiany prawdziwego w prawdziwe – jest ona jedynie puszczeniem tego, czego nigdy nie było…
Kwantowy skok w świadomości to pierwsze i ostatnie, czyli jedyne, wydarzenie w moim umyśle. Jest ono połączeniem przyczyny i skutku, czyli rozpoznaniem, że wszelka myśl ma natychmiastowy rezultat. Nie muszę więc rozciągać mojego procesu obudzenia na kolejne miesiące, lata czy dekady. Oświecenie jest natychmiastowe, ponieważ liniowy czas nie jest prawdziwy. Właśnie dlatego Kurs Cudów przypomina mi, że świat który widzę, skończył się dawno temu. Gdy widzę świat oddzielenia, odrębnych ciał i myśli, to widzę tylko przeszłość i rzutuję ją w przyszłość, przeoczając jedynym prawdziwy moment, jakim mam – WIECZNE TERAZ…
Na czym więc polega moja funkcja w tym pojedynczym momencie przemiany mojego umysłu? Na pamiętaniu, kim jestem! Mam pamiętać, że jestem wciąż taki, jakim stworzył mnie Bóg. Gdy to staje się moim celem, to wszystkie duchowe zjawiska Nowej Ery świadomości przybierają całkowicie nowe znaczenie. Podniesienie częstotliwości wibracji oznacza teraz, że rozpoznaję zagęszczenie czy też spowolnienie energii, czyli martwotę oddzielenia, oraz podejmuję decyzję, że nie będę tego więcej tolerował w swoim umyśle. Przemiana wydarza się automatycznie, gdyż zostaję dostrojony do nowego sposobu myślenia, w którym nie mam już myśli, tylko jestem myślą. Zmiana świadomości oznacza teraz, że „umieram” jako odrębna tożsamość i rozpoznaję Źródło jedności, z którego pochodzę. Przeniesienie do innego wymiaru oznacza teraz, że uświadamiam sobie, iż znajdowałem się w nałogu liniowego czasu, dotarłem do samego dna i nie mogę tego dłużej robić – puszczam więc czas, aby wyjść poza czas, do wieczności. Dzieje się to tu i teraz. Nie muszę czekać na przebiegunowanie planety, nową Ziemię, czy otworzenie się niebios. Powtórne Przyjście Chrystusa jest bowiem jedynie korektą mojego umysłu – jest cichym przeniesieniem w stan, którego w prawdzie nigdy nie opuściłem.