MIŁOŚĆ
Pełnia, istota i treść
Wiecznej Rzeczywistości
Jest to tekst zapisanego na taśmie wykładu Mastera Teachera o naukach Jezusa z Nowego Testamentu i Kursu Cudów.
Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe prawo i Prorocy. (Mt 22, 37-40)
Cud Miłości
1 List do Koryntian, rozdział 13
Zacznijmy od pewnych założeń podstawowych. W tym świecie wydaje się, że jest konieczne demonstrowanie naszych odrębnych rzeczywistości. Odbywa się to zgodnie z pozornymi „życiowymi faktami”, które wiążą nas z doczesnymi realiami. Jedno jest pewne: nie da się wykluczyć idei Miłości z ziemskiej kondycji czasoprzestrzennej, czyli z ludzkiej egzystencji. Więc niech tak będzie. Przyodziałeś się pozornie w ludzką cielesną powłokę. Rzekomo znajdujesz się w związku z formami, ideami, okolicznościami, działaniami, dobrymi i złymi uczynkami, definicjami siebie. Wszystkie one jednak, zgodnie z ludzką naturą, zawsze w jakiś sposób dotyczą Miłości.
Każdy ma jakieś pojęcie o Miłości. Policzę do trzech i chcę, żebyście wszyscy – każdy ze swego miejsca – powiedzieli, co wam w tej chwili przychodzi na myśl w związku z ideą Miłości. Wielu z was powie: Miłość jest puszczeniem lęku.
Jeśli to prawda, to dlaczego go nie puścisz? Nie obchodzi mnie, co w tej chwili robisz. Chcę to tylko usłyszeć. Szybko, pomyśl o czymś! Nikt cię nie usłyszy, ponieważ wszyscy będą mówić jednocześnie. Nie obchodzi mnie, czym to będzie.
Miłość to moja babcia… Lub spanie w… Lub moja karta VISA. Miłość to cokolwiek. Miłość to śliwki na śniadanie. Miłość to… Widzisz? Teraz zaczynasz myśleć. Zaraz powiem: Miłość to… i chcę, żeby każdy z was coś powiedział. Miłość to… ?
Wszyscy: 🙂 😉 * $ # ! :>
Wydaje się, że w najbardziej podstawowej formie Miłość to używanie czegoś. Zdajemy się przecież używać Miłości. Tak czy nie? Tak! Tak często słyszymy słowa: Świat się kręci wokół Miłości. Czy to prawda? Chwileczkę. Gdy ci zadaję pytanie, wydajesz się mieć różne piękne definicje Miłości. Lecz gdy tylko pytam, czy to prawda, to zaczynasz je analizować. Czyż to nie zadziwiające? Zaczynasz to analizować! Właśnie dlatego tu jesteś. Będziemy więc analizować Miłość. Spróbujmy jeszcze raz: Bóg jest Miłością.
– Lecz co przez to rozumiesz? – natychmiast się pytasz.
A ja ci odpowiadam:
– Bóg jest Miłością.
– Czy chodzi ci o to, że Miłość i Bóg są tym samym?
– Tak!
– OK. Miłość i Bóg są tym samym. A czym jest Bóg?
– Bóg jest Miłością!
– Czy to wszystko? Wydaje mi się, że jest w tym zbyt mało nauczania. Wydaje mi się, że coś jeszcze wiąże się z tą definicją i dotyczy to mnie. Wydaje mi się, że jeśli zapytam się o to, czym jest Miłość, to ta mała książeczka Wszystko o Bogu (z Książki Ćwiczeń Kursu Cudów) powie, że Bóg jest Światłem. Powie, że Bóg jest Mocą, że jest Dawaniem. Powie ona, że Bóg jest całkowitym uwolnieniem mojej tożsamości.
A więc zdaje się, że przyglądając się definicji Miłości, natkniemy się na inne słowo. I prawdopodobnie będzie nim, co? Doświadczenie? Tak! Miłości przecież doświadczasz. Ciekawi mnie, czy jest tu ktoś, kto się nigdy nie zakochał. Podnieście ręce! Czy kiedykolwiek byłeś zakochany?
– Tak mi się wydaje – odpowiadasz.
Czy każdy z was kiedyś się zakochał? Oczywiście, że byliście zakochani! Tak mi się wydaje… – cóż to za odpowiedź? A więc co robisz? Czy analizujesz Miłość, a przez to natychmiast ją tracisz? No, daj spokój! Czy każdy, kto był zakochany, utracił to uczucie, gdy zaczął je analizować? Tak! Myślę, że zaczynamy to rozumieć. Czy byliśmy zakochani, dopóki nie zaczęliśmy tego analizować? Tak! Ale musieliśmy to analizować, prawda? Tak, oczywiście! A skąd wiedziałbyś, że to Miłość, gdybyś nie zaczął jej analizować? Skąd wiedziałbyś, czym jest Miłość, jeśli nie byłaby ona czymś, czego mógłbyś się trzymać? Jak mógłbyś poznać Miłość, gdybyś nie mógł na nią spojrzeć, ocenić i porównać jej z tym, czym myślisz, że jesteś i czego ci potrzeba?
A czym by to było, gdybyś nie mógł tego analizować? Byłoby to Miłością! Wciąż nie rozumiesz. Gdybyś tego nie analizował, byłoby to Miłością! W momencie, w którym zacząłeś to analizować, stało się to, czym? LĘKIEM! Ktoś tutaj powinien to w końcu usłyszeć.
Gdy tylko zaczynasz analizować Miłość, staje się ona lękiem! Gdy tylko coś posiądziesz, czyli dokonasz analizy skojarzeń w swoim umyśle, staje się to lękiem. Dlaczego? Bo to jest lęk! Dlaczego? Bo czujesz, że to utracisz! Oczywiście! To podstawa! Czy chciałbyś to zobaczyć? Czy wiesz, dlaczego boisz się tu kochać? Boisz się, że to utracisz! Przyjrzyj się temu przez chwilę w swoim umyśle, a zobaczysz, że to prawda. Nie kochałeś niczego całkowicie jedynie dlatego, że bałeś się, iż to stracisz. Ty naprawdę wierzysz, że gdy ofiarujesz Miłość, to coś stracisz. Taka jest natura twojego polegającego na koncepcjach umysłu. On wierzy, że jeśli da coś, co nazywa Miłością, to nic mu nie pozostanie. To nie Miłość. To lęk. Lęk jest obawą przed stratą. Lęk jest posiadaniem. Lęk jest stawianiem warunków. Komu? Bogu! A czym jest Bóg? MIŁOŚCIĄ!
Miłość jest wieczna… Czy Miłość jest wieczna? Tak! Czy Bóg jest wieczny? Tak! A zatem Miłość i Bóg są wieczni. Dla tych z was, którzy rzekomo znajdują się w doczesności, w czasie i przestrzeni, Miłość oznaczałaby zastosowanie wieczności. Miłość jest istotą stwarzania, szerzenia Miłości Boga. W czasie pokazujemy to wtedy, gdy używamy Mocy. Och, użyłem okropnego słowa! Lepiej go nie używać! Cóż takiego powiedziałem? MOC! Teraz poruszam się po niebezpiecznym gruncie. Rozumiesz? A więc, o czym mówimy? Powiedziałeś mi:
– Bóg jest Miłością, Bóg jest Wszechmocą.
Czy chcesz mi powiedzieć, że Miłość i Moc są tym samym? To ciekawe. Bóg jest Mocą Miłości. Co za niesamowita myśl! A jednak całkowicie i na zawsze prawdziwa.
Przyjrzyjmy się teraz twojej obecnej sytuacji. Bóg jest Wszechmocą. Moc się nie przeciwstawia. A ponieważ ty wszystko opierasz na wymianie, definiujesz Moc jako konflikt, czyli oddzielenie w twoim umyśle. Jeżeli wszelka Moc pochodzi od Boga, a ty boisz się Mocy, bo ją rzekomo od ciebie oddzielono, to będziesz również bał się Boga. Czy to prawda? Tak! A więc boisz się Mocy Boga. Jeśli to prawda, a Bóg jest twoim Stwórcą, który obdarzył cię całą Swoją Mocą, to boisz się swojej własnej Mocy!
Jeśli boisz się własnej Mocy, to będziesz również bał się Mocy swojej Miłości. Będziesz dosłownie bał się namiętności swojego związku z Bożą Miłością, ponieważ według ciebie jest ona jakąś formą przeciwieństwa. Innymi słowy, Moc Boga dosłownie powali cię trupem, zamiast wiecznie cię kochać. Oto czwarta przeszkoda dla Pokoju, o której mówi Boski przekaz zwany Kursem Cudów (to tak na wszelki wypadek, jeśli go jeszcze nie odkryłeś). Boisz się Mocy! A całkowita Moc przeraża cię całkowicie.
A zatem boisz się całkowitej Mocy Miłości. Rozumiesz? Skoro się jej boisz, to zachowujesz lęk. Dzielisz się nim i ograniczasz Moc. Można by powiedzieć, że świat jest jedynie próbą ograniczenia Miłości. Cała ludzka kondycja usiłuje ograniczyć i posiadać Miłość Boga, ponieważ boi się Miłości. Dosłownie obawia się namiętności własnego umysłu i jego związku z twórczym celem, który mu wyznaczono. Jest śmiertelnie przerażona swą własną Miłością. Niesamowite! Oto, jak wyraża swoją obawę:
– Jeśli oddam się Miłości, to nic nie będę miał. Boję się Miłości, ponieważ zostanę zraniony.
Czy zdajesz sobie sprawę, jak wszechogarniająca jest kondycja ludzka? Ona boi się całkowicie kochać, ponieważ zostanie zraniona. Jeśli całkowicie się odda, to musi doświadczyć zranienia. Musi stracić. Jej intencje zostaną niezrozumiane. Gdy da, nie może liczyć na wzajemność. Jest gotowa porzucić i poświęcić swą ograniczoną definicję siebie, i doświadczy zranienia, ponieważ oddała Miłość, czyli Boga. A więc dosłownie boi się dawania siebie. Stała się osądem lęku. Czyż nie tak?
Pamiętaj, że Bóg jedynie daje! Życie jest jedynie wiecznym dawaniem. Akt niekontrolowanego uznania Boga to Miłość. Twój mały móżdżek zaś boi się jedynie utraty kontroli. Najbardziej lękasz się tego, że Miłości nie da się kontrolować. Miłości nie da się kontrolować! Jakże okropne są te słowa dla tego świata!
– Och, chyba opętała mnie niekontrolowana Miłość – powiadasz.
Jeśli ona jest niekontrolowana, to nie możesz być nią opętany. Jak można kogoś opętać, jak można posiąść miłość, jeśli wymyka się spod kontroli? Wszystkie twoje próby kontrolowania Miłości są lękiem! Próbujesz ją kontrolować, regulujesz ją i rozregulowujesz, dajesz ją, zabierasz i wymieniasz. Ale jednej rzeczy nie chcesz zrobić: nigdy nie chcesz całkowicie pozbyć się kontroli. Gdybyś się jej pozbył, znalazłbyś się w Niebie! Gdy usiłujesz ograniczyć Boga, nie widzisz, że Bóg jest Miłością. To proste. Powieszą mnie za to, ponieważ nie ma to nic wspólnego z żadnego rodzaju etyką. Nie ma nic wspólnego z takimi rzeczami, jak: muszę kochać, dbać o honor i troszczyć się o moje dzieci. Tak naprawdę to dotyczy ich całkowicie, ponieważ są one wytworami twego umysłu, a w twoim wybaczeniu sobie zawiera się ich zbawienie. A więc nie pozwól, aby były one jedynie formami posiadania. Nie tym jest Miłość, jeżeli Bóg jest tylko Miłością. Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego (Łk 23, 46) – to deklaracja, której nie zamierzasz wprowadzić w życie. A jednak, jeśli tego nie zrobisz, nie możesz poznać, że jesteś Miłością. A jesteś Miłością!
Oto na czym polega problem: ponieważ zajmujesz się kojarzeniem form w swoim umyśle, to żądasz – w swoim koncepcyjnym ja – świadectwa Miłości, czyli potrzebujesz uzasadnienia Miłości Boga. W przeciwnym razie nie byłbyś tutaj!
Będę musiał ci w końcu dać to przykazanie:
Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem (Mt 22, 37).
Czym są te trzy elementy? Serce, umysł, duch – akt połączenia serca i umysłu. Zauważ, że nie wyłączyliśmy z tego procesu twego umysłu. Kochanie Boga jest rozsądne, ponieważ On jest wszystkim, co istnieje. A zatem mogę na Nim polegać. Rozumowy proces polegania na Bogu jest tym samym, co Miłość. Akt polegania na Bogu jest Miłością!
I oto natychmiast jestem zaangażowany sercem. Będę Go miłował całym sercem, oznacza: Boże, ufam Ci. Gdy będę całkowicie ufał Bogu, stanie się On dla mnie całkowicie rozsądny. Idea całkowicie kochającego Boga jest zupełnie rozsądna. Nie wymaga żadnej definicji poza pewnością dotyczącą dawania. Tym właśnie jest ten duch – całą moją duszą. Będę kochał Boga wszystkim, czym jestem w tym skojarzeniu.
I jeszcze jedno, a jest to dokładnie tym samym: a swego bliźniego jak siebie samego (Mt 22, 39). Nie możesz kochać Boga i nie kochać Jego stworzeń. Jeśli twój bliźni jest stworzeniem Boga, podobnie jak ty, jak mógłbyś nie kochać swego bliźniego? Tak naprawdę Jezus nie mówi tu w ogóle o sercu, duszy czy duchu. Mówi on jedynie: kochaj swego bliźniego, a to jest tym samym. Chodzi mu o to, że gdy dasz siebie całkowicie swemu bliźniemu, to odkryjesz, że twój bliźni jest tobą! Będziesz kochał siebie lub też dawał sobie wszystko. Ty oczywiście wierzysz, że wymiana jest możliwa i że gdy dasz część siebie, to rzeczywiście utracisz Bożą Miłość. A tak naprawdę trzymasz się lęku. Zgodnie z definicją tego świata nie trzymasz się Miłości; trzymasz się lęku. Ty zaś mówisz:
– Tak, ale doświadczam tego jako Miłości.
Tak, rzeczywiście. O mój Boże! W tej jednej chwili zaspokojenia w swoim umyśle doświadczasz, czego? Miłości, która jest wszędzie wokół ciebie. Ach, ale twoja potrzeba definiowania i posiadania skazuje cię ponownie na unicestwienie w czasoprzestrzeni. Widzisz to? Usiłujesz zachować Miłość poprzez jej definiowanie, gdyż boisz się, że w swoim doczesnym związku ją stracisz. Innymi słowy, mówisz:
– Uwielbiam moją egzystencję, uwielbiam śmierć, uwielbiam to, co robię.
I teraz pojawia się konflikt. Ta ziemia nie jest wieczna. Nie rozszerza się ona w nieskończoność, a więc nie jest Miłością. A to, co nie jest Miłością, nie jest Bogiem; a zatem na tej ziemi nie ma ani Miłości, ani Boga. Jeśli zaś nie ma tu Miłości ani Boga, to nie ma tu niczego.
Oto konflikt i przesłanie, które wprowadzasz do tego związku. Inaczej mówiąc, albo jest to całkowicie Bożą Miłością, albo jest czym? Nicością! Ale jeśli rzeczywiście jest nicością, to wszystkie te twoje troski o ból, śmierć, samotność i lęk są absolutnie bez znaczenia, ponieważ nie są częścią Bożej Miłości. Jeśli boisz się, że utracisz Miłość – to nie jest Miłość! To nie oznacza, że nie będziesz doświadczał chwil, w których pomyślisz, że ją odnalazłeś, a potem utraciłeś. Lecz pamiętaj: Miłości Boga nie możesz utracić. To niemożliwe. Natomiast konieczność jej bronienia gwarantuje ci, że ją utracisz. Jeśli bowiem istnieje ta jedna rzecz, której się boisz, to jest nią właśnie pełnia Miłości Bożej. Dla ciebie Miłość jest ograniczeniem. Rozumiesz? Dla ciebie jest ona formą trzymania się czegoś dopóty, dopóki namiętność nie wzrośnie maksymalnie – oczywiście chodzi tu o złość, ponieważ nie potrafisz zdefiniować się w swoim własnym utożsamieniu. Narzucasz sobie ograniczenia i wściekasz się, ponieważ nie potrafisz znaleźć Miłości. Jednak to tylko ty ograniczyłeś ją w swoim umyśle i nie pozwalasz jej być tym, czym jest.
Wydaje się, że wiąże się to z działaniem. Czy mówisz czasami: kocham cię? Dlaczego nie powiesz: kocham siebie? Nie muszę już tego mówić, bo już to wiem. Bóg jest mną, a ja kocham Boga.
Ale muszę powiedzieć: kocham cię, ponieważ rzekomo znajdujesz się na zewnątrz mnie. Nazywamy to przebaczeniem. Muszę uwolnić moją definicję ciebie, bo wiąże się ona ze mną, a wówczas, dzięki mocy Miłości, doświadczę z tobą Miłości Boga. W tym sensie stosuję w swoim umyśle Miłość Boga. Tym jest uzdrowienie. Zastosowanie Bożej Miłości w moim umyśle (to pełnia Ducha Świętego) naprawia mój obraz oddzielenia od brata.
W tej małej książeczce (Wszystko o Bogu) powiedziano, że Bóg jest Światłem, że Bóg jest Umysłem, którym myślę. Znajdziesz też zdanie, że Bóg jest Miłością, ale zawiera ono pewne zastrzeżenie: Bóg jest Miłością, w której przebaczam. Miłość na ziemi wymaga aktu przebaczenia. Jeśli masz jakieś skojarzenia i definicje na swój temat oraz swego brata, to nie możesz kochać. Ograniczasz się bowiem do posiadania zła w swoim umyśle i w ten sposób pokazujesz, że możesz przywłaszczyć sobie wieczny Umysł Boga i odczuwać wynikający z tego konflikt, który jest związany z tym, co nie jest Miłością, a raczej nienawiścią, morderstwem i śmiercią. To twarde słowa, prawda? Samo sedno nauk Jezusa z Nazaretu! Nie znoszą one sprzeciwu. Jakże są bezkompromisowe! I jakże prawdziwe…
Może powinienem powiedzieć: kocham cię.
– Czy można powiedzieć: kocham cię i nie definiować sposobu, środków, czy też relacji, za pomocą których kochamy razem z Bogiem?
Dlaczego mnie o to pytasz? Dlaczego pytasz się, czy bezwarunkowa Miłość jest możliwa? To oczywiste, że dla ciebie bezwarunkowa Miłość jest niemożliwa. Pytasz się, pod jakim warunkiem możesz kochać swego bliźniego jak siebie samego. Skoro Miłość jest bezwarunkowa, to nie ma żadnych wymagań, poza utratą kontroli. Oczywiście, dla ciebie utrata kontroli wiąże się z lękiem. Lecz Bóg (Jezus, ja, twój obudzony umysł) wie, że gdy utracisz swoje pojęcie o sobie, doświadczysz Miłości Boga. Gdy nie będziesz próbował manipulować, definiować ani kojarzyć czegokolwiek za pomocą swoich myśli, to doświadczysz Miłości, czyli cudu, którym jest wstąpienie do Królestwa Niebieskiego.
Gdy Miłość oparta na posiadaniu (czyli nienawiści i lęku) zostaje usunięta, w tym samym momencie doświadczasz Miłości Boga. To musi być prawdą, ponieważ Miłość jest wszystkim. Jeśli Miłość jest wszystkim, to w każdym momencie – w którym nie wchodzę w relację z moją koncepcyjną jaźnią, czyli nie zaprzeczam pełni mojej twórczej mocy związanej z Miłością Boga – doświadczę, czego? Miłości!
Skutkiem tego może być: kocham cię. Dlaczego? Bo razem wychodzicie z oddzielenia. Wyrażenie: kocham cię oznacza, że kocham Boga. Jestem zakochany. Pozornie utraciłem kontrolę, przynajmniej w takim stopniu, że oddam się szukaniu alternatywy. Bracie, od tego trzeba zacząć! Trzeba zacząć od idei, że ten świat nie może być Miłością. Jeśli Bóg jest Miłością, to czym jest to tutaj? To nie może być Miłością!
Rozumiem, że tak jak św. Paweł będziesz odnosił się do wszystkiego, czym Miłość nie jest. Bo gdy tylko pomyślisz, że Miłość jest czymś, będziesz się mylił. W Pierwszym Liście do Koryntian św. Paweł, obudzony umysł, usiłuje utrwalić w formującym się kościele Miłość Chrystusa, objawioną w Jego zmartwychwstaniu. Istnieje wiele słusznych napomnień w Pierwszym Liście do Koryntian. Dotyczą one Miłości, a mówiąc bardziej bezpośrednio, odnoszą się do tego, do czego ewoluujecie jako członkowie Chrystusowego kościoła lub jako członkowie całości. To ładny tekst i przeczytam go wam dzisiaj. Św. Paweł dokłada wszelkich starań, aby wyjaśnić, że moc odrębnych ciał, łączących się w jedno, będzie używała różnych technik ekspresji Miłości.
Proszony tu jesteś o tolerancję, ponieważ wyrażamy pewność co do tego, że jako kościół wszyscy jesteśmy jedynie pojedynczym ciałem Chrystusa. Jeśli ma to dla ciebie wartość, to przeczytaj Pierwszy List do Koryntian. Niektórzy z nas będą mówić językami. Inni będą pokazywać naszą Miłość za pomocą Światła. Jeszcze inni będą w stanie nawiązywać łączność poprzez intelekt.
Zrozum, że stojąc tu z tobą, zupełnie nie troszczę się o to, jak wyrażasz nowy sposób działania swego umysłu oraz pewność co do własnej ekspresji i twórczej mocy. Ponieważ masz odrębne skojarzenia, pewnie będziesz chciał mówić językami. Proszę bardzo. I co z tego? Jeszcze wyjdziesz ponad to! Użyj tego, co dał ci Bóg (czyli wszystkiego), by wyrazić pełnię, którą jesteś. Nie można jednak utożsamiać Miłości z twoją umiejętnością jej wyrażania. Nie chcemy przez to powiedzieć, że moc twojego umysłu, wyrażająca się poprzez przeobrażenie twego własnego utożsamienia, nie stanie się rozszerzeniem stwarzającego Boga. Dlaczego miałaby się nie stać?! Bo to przecież tylko trzymanie się tzw. chwilowego czasoprzestrzennego utożsamienia nie pozwalało ci na pełny dostęp do Miłości Boga. Kto mnie nie zrozumiał? Chrześcijanie?! Jeśli coś cenisz, to rozdawaj to! Jeśli cenisz to, by posiadać, to nie będzie Miłością. Będzie to śmiercią! Akt dawania jest dzieleniem się Miłością Boga.
Wydaje ci się, że stracisz kontrolę nad własnym umysłem, lecz tak naprawdę na nowo odkryjesz, kim jesteś i czym jest świat. Jesteśmy pewni, że nie stracisz kontroli nad swoim umysłem. Daliśmy ci na tyle dużo wskazówek, że gdzieś w czasie uświadamiasz sobie teraz, że przechodzisz proces wracania do Miłości. Stanie się to dla ciebie bardzo ekscytujące, ponieważ Miłość jest ekscytująca. Miłość jest dosłownie utratą lęku, który dotąd wydawał ci się konieczny, aby kochać. Odkrycie tego jest dla wielu z was zadziwiające, ponieważ Miłość stała się teraz, czym? Wolnością! Uwolniłeś się od posiadania, od konieczności straty zawartej w twoich związkach przyczynowo-skutkowych. Dlatego wielu z was się teraz śmieje. Czy dlatego się śmiejecie?
W szczególnym sensie uwolniłeś się chwilowo od utożsamienia z ciałem. Pobawmy się więc trochę. Św. Paweł formułuje to w Liście do Koryntian, mówiąc wpierw o kościele. Włącza więc stwierdzenia typu: – Niech panie pozostawią okrycia na głowach! Oczywiście nikt tego nie rozumie. To właśnie panie powinny pozostawać w okryciach na głowie, ponieważ płeć żeńska to potencjalna niewyrażona energia i gdyby panie zdjęły czapki, to zakłóciłyby utożsamienie, w którym się znajdujemy, wprowadzając nową definicję czasoprzestrzeni. Jakież to prawdziwe! I oto ci wszyscy księża mówią: – Niech panie nie zdejmują okryć z głów! – Tym samym sprowadza się to do stwierdzenia: – Nie wprowadzaj do kościoła swej kobiecej seksualności, bo zakłócisz nasze ograniczenie i zmusisz nas do ekspresji. – Obawiacie się mocy swojego potencjału. Chronicie go. – Nie zdejmuj okrycia z głowy, abyśmy mogli cię chronić i zahamować twoją ekspresję.
I pozwalasz na to, ponieważ jesteś czynnikiem ochronnym we własnej jaźni, wymagającym tego skojarzenia. Oczywiście nie da się tego zdefiniować. Równie oczywiste jest to, że ci, którzy boją się Miłości, ją zdefiniują. Rozumiesz? Będą mówić i pisać do ciebie listy na temat twojego wyglądu:
– Przynajmniej mógłbyś zachować przyzwoitość. Cokolwiek robisz, nie puszczaj i nie ufaj Bogu. Możesz bowiem to wszystko stracić! Nie będziesz już w stanie trzymać się posiadania ani nawet umierać razem z nami.
Śmiejesz się z tego, lecz zapewniam cię, że jeszcze wczoraj nie było to dla ciebie takie śmieszne, gdyż był to bezpośredni atak na twoją kondycję. Dla twojej egzystencji konieczna była miłość warunkowa. Do tej pory nigdy nie zdawałeś sobie sprawy z ogromu zagrożenia, jakim jest Miłość dla tego świata. Miłość jest totalnym zagrożeniem dla tożsamości oddzielenia. Podobnie wieczność, nieustannie się rozszerzająca, jest jedynym zagrożeniem dla tej czasoprzestrzeni. Czasoprzestrzeń jest twoim zaprzeczeniem wieczności. Odczuwa ona stałe zagrożenie wiecznością. A więc eliminuje siebie (co jest niedorzeczne, jeśli na to spojrzysz) i nazywa to śmiercią. Czasoprzestrzeń w ten sposób pokazuje, że może umrzeć, ponieważ traci to, co posiada, i co nazywa miłością. Wszystko, co nazywa miłością (lub posiadaniem), jest związane ze stratą. Nie lekceważ obłąkania ludzkiej kondycji.
Czy właśnie tego naucza Jezus lub jakikolwiek obudzony umysł? Nie ma czegoś takiego jak strata! Gdy usiłujesz kontrolować, pokazujesz jedynie, że jesteś władny umrzeć. Wstydź się! Nie powiedzie ci się to. Mówię wprost do ciebie. Nie może ci się to powieść, ponieważ nie możesz uciec przed Miłością Boga. Jako człowiek robisz wszystko, co w twojej mocy, aby definiować Miłość w ograniczeniu, tak abyś mógł odczuwać stratę, poświęcać się i zabijać, oddając w ten sposób cześć panu śmierci, który się do ciebie podkradnie i wywoła chorobę, samotność i śmierć. Jesteś obłąkany. Po prostu śnisz sen oddzielenia. To miejsce jest niedorzeczne. Nauczam Kursu Cudów. Uwielbiam Kurs Cudów, ponieważ to jest twój kurs do Nieba, a ty jesteś cudem. Kurs mówi jedynie o tym. I właśnie temu zawsze zaprzeczałeś. Zaprzeczałeś Miłości Boga.
Pozorna utrata kontroli oznacza jedynie chwilowe wstąpienie w nowe kontinuum czasoprzestrzeni, rozszerzenie pojedynczego celu, dla którego tu jesteśmy. Nie możesz przyjść do Boga, jeśli na chwilę nie utracisz kontroli nad sobą. Wiem, że ty za każdym razem będziesz określał nowy rodzaj kontroli i będziesz ją sprawował po to, aby uzasadniać swoją potrzebę tego doświadczenia. Z pewnością jest to częścią twego pełnego umysłu. A ja mówię ci jedynie, że nie możesz uciec od Miłości Boga. Ty zaś powiadasz:
– Nie próbuję od niej uciec.
Wtedy ja się pytam, dlaczego jesteś na tym świecie? Dlaczego tu jesteś i cierpisz w tym ciele? A ty odpowiadasz:
– Przecież muszę tu być.
A ja ci mówię, że nie musisz!
Nauczę cię teraz, w jaki sposób możesz rozpoznać, że jesteś Miłością Boga. Dzieje się to wtedy, gdy odrzucasz tolerancyjność swego minionego już dawno temu indywidualnego skojarzenia bólu i śmierci, które wcześniej całkowicie pochłaniały twój oparty na historii umysł. Okłamywałeś się od samego początku. Nie ma takiej części w tobie, która nie byłaby całkowita i doskonała. Tak mówi św. Paweł. Chwilę później opisuje on Miłość i deklaruje, że jest tylko jeden Bóg. Nie możesz uciec od podstawowej zasady Uniwersalnego Umysłu.
A zatem ty, indywidualnie, znajdujesz się w ciele, doświadczając Miłości Boga, ale czujesz potrzebę ograniczania jej jako formy wyrazu siebie; czujesz potrzebę śmierci. To zadziwiające! Czego naprawdę potrzebujesz? Cudu! Potrzebujesz cudu Miłości, która jest wszędzie wokół ciebie. Tylko nie decyduj z góry, że będziesz egzystował w tej ciągłej halucynacji oddzielenia. Rozumiesz? Jezus naucza cię w Kursie, że masz jeden problem i jest nim pozorne oddzielenie od Miłości Boga – od Życia!
Oddzielenie od Miłości to lęk. Przestań szukać w swoim umyśle definicji Miłości. Przecież Bóg jest jedynie pełnią twojego stwarzania. Wielu z was odkrywa, ku swojemu zadziwieniu, że Bóg istnieje. W tej książeczce Wszystko o Bogu oraz jak Go odnaleźć jest zawarte rozsądne stwierdzenie, że Bóg jest moją siłą, której ufam; Bóg jest moim widzeniem; Nie ma się czego bać. Jest tu również powiedziane, że Bóg jest Miłością, w której wybaczam. Lecz Bóg nic o tym nie wie. Bóg jedynie kocha. Jest tu powiedziane, że Miłość Boga pozwala ci użyć mocy Jego Umysłu po to, byś zrezygnował z konieczności bronienia i potępiania swego brata. Rozumiesz? Bóg nie wybacza. Ty jednak mówisz:
– Bóg mi wybaczy.
Bóg nie wybacza, Bóg kocha! Lecz ty mówisz:
– On wybacza.
Nie, On kocha! Bóg nic nie wie o wybaczeniu. On jedynie kocha.
Bóg nie wybacza, ponieważ nigdy nie potępił. A do potępienia musi dojść najpierw, zanim wybaczenie stanie się konieczne. Wybaczenie jest wielką potrzebą tego świata, ale tylko dlatego, że jest to świat złudzeń. W ten sposób wybaczający uwalniają się od złudzeń, podczas gdy ci, którzy odmawiają wybaczenia, wiążą się z nimi. Tak jak potępiasz tylko siebie, tak i wybaczasz tylko sobie. (Wszystko o Bogu oraz jak Go odnaleźć, lekcja 46 z Książki Ćwiczeń).
– No cóż, ja mu wybaczę, jeśli on mi wybaczy.
Bracie, to musi się zacząć od ciebie, ponieważ ten człowiek jest projekcją twojego niewybaczającego umysłu. Gdy prosisz go, aby wybaczał, to tak, jakbyś prosił lęk, aby kochał. Jeszcze raz powtarzam: gdy prosisz go, aby wybaczał, to tak, jakbyś prosił lęk – który jest wytworem twojego umysłu – aby kochał. Nie możesz zmienić skutków swojego myślenia. On nie może kochać, ponieważ ty nie kochasz.
…a bliźniego swego jak siebie samego. To właśnie jest tu powiedziane: …a bliźniego swego jak siebie samego. Wybaczasz jedynie sobie. Posłuchaj:
Choć Bóg nie wybacza, to jednak Jego Miłość jest podstawą wybaczenia, ponieważ Jego Miłość jest wszystkim! Lęk potępia, a miłość wybacza. W ten sposób wybaczenie niweczy wytwory lęku, przywracając umysłowi świadomość Boga. Z tej przyczyny wybaczenie można naprawdę nazwać zbawieniem. (cd. Lekcji 46)
Dopóki przechowujesz ból i lęk w swoim umyśle, dopóty nie możesz wstąpić do Królestwa Niebieskiego. To nie podlega dyskusji. To po prostu fakt. Tylko twój umysł zawiera odpowiedź na oddzielenie od Boga. Niesamowite! Wybaczenie jest środkiem, za pomocą którego iluzje znikają. I oto ćwiczenie: Bóg jest Miłością, w której wybaczam sobie.
Teraz już rozumiemy, że Bóg jest Miłością. Rozumiemy również, że Bóg jest wszechmocny. Rozumiemy zatem również, że Miłość jest Mocą. A cała Moc jest ci dana w Niebie i na ziemi. A zatem doświadczasz teraz nowej Mocy Boga, która, tak naprawdę, jest Miłością. Proszę, nie próbuj definiować odrębnie Mocy i Miłości. Jeśli to zrobisz, to ograniczysz się do spłyconej mocy, czyli zdolności wyrażania bólu i śmierci, co oznacza, że będziesz używał jedynie ograniczonej mocy swojego umysłu. Dlaczego tak się dzieje? Bo boisz się Mocy. Jesteś tu jedynie dlatego, że boisz się Boga. Nie tylko boisz się Boga, ale nawet mówisz, że musisz zacząć od stwierdzenia: „bój się Boga”. To prawda, ponieważ rzeczywiście się Go boisz. Gdy przyznasz, że boisz się Boga, będziesz w stanie zbadać, dlaczego się Go boisz. Dopóki to się nie wydarzy, twoja sytuacja jest beznadziejna. Nie ma wątpliwości co do tego, że boisz się Miłości, czyli Boga.
Ale nie możesz utracić Miłości, prawda? Cały twój ziemski stan posiadania, jak również wszystkie twe szczególne związki, są formą trzymania się choroby i śmierci, a nie Miłości. Jesteś zdolny do dwóch emocji: jedną jest Miłość, a drugą – lęk. Ta ziemia jest lękiem. Miłością jest Niebo. Między jednym a drugim nie ma porównania. Lęk jest zaprzeczeniem Miłości. Tak bardzo to komplikujesz, a to takie proste.
– Nie wiem, co robić – mówisz.
– Nie rób niczego! To jest usuwaniem.
– Nie potrafię tego zrozumieć.
To dobrze! Przestanę próbować to zrozumieć i użyję tej osoby, aby doświadczyć Miłości, którą ona rozszerza ze mnie i do mnie. Wcześniej definiowałem tego człowieka w związku z naszym ograniczeniem i kochałem go, ponieważ był kimś odrębnym, skojarzonym ze mną, a robiłem to po to, bym mógł definiować siebie w oparciu o ego, ponieważ i jego tak definiowałem. Teraz zaś będę go kochał, gdyż wyzwolę się od konieczności identyfikowania go z jedynym żyjącym Synem Boga. Dlaczego? Bo on jest jedynym żyjącym Synem Boga. Lecz z pewnością nie dlatego, że go tak zidentyfikowałeś. Powiadasz:
– No cóż… Czy ja również jestem jedynym żyjącym Synem Boga?
– Nie, tylko on. Użyłeś słowa: również. Rozumiesz?
On jest jedynym żyjącym Synem Boga. To się nazywa wybaczeniem swemu bratu. A zatem nie definiuję siebie, tylko wyrażam pewność co do tego, kim on jest. Jestem pewny co do niego, ponieważ, choć był on wcześniej projekcją mojego umysłu, to mój nowo oświecony umysł – dostępny dla mnie w całej pełni – używa struktury Ducha Świętego, zwanej Związkiem Jednoczącej Energii Miłości. Jest ona zawsze dla mnie dostępna i mam już dość ograniczeń i restrykcji, które nakładam na tę Moc Woli Boga, a czynię to zawsze wtedy, gdy działam według swojej woli – w ograniczeniach mej pozornej doczesnej tożsamości. Nie będę tego więcej robił. Czy jesteś na to gotów? Ja tego nie robię. Nauczam cię, abyś i ty tego nie robił. Cuda są wszędzie wokół ciebie. Przestań definiować siebie jako ciało w nicości dawnej pamięci. Tu chodzi o całkowite usunięcie całej wyobrażonej przez ciebie nicości.
Mówię ci: nie zajmuj się wymianą! Nie wyrażaj potrzeby wymieniania się Miłością, bo byłoby to tym samym, co „oko za oko”. No przecież! Jeśli będziesz to robił, nie będzie to Miłością. Będzie to lękiem, ponieważ twoja potrzeba wymieniania się Miłością jest lękiem. Rozumiesz? Twoja potrzeba wymiany jest pełna lęku. Jakże mogłoby być inaczej? Wzajemność, idea osądu, wszystko to, co robisz – jest pewną formą lęku. Ty na to odpowiadasz:
– No cóż, ja to wiem, ale w jaki sposób ktokolwiek tutaj mógłby się dowiedzieć, jak bardzo kocham Boga?
Nie mógłby.
Przytoczę słowa św. Pawła. Tak naprawdę nauczam Pierwszego Listu do Koryntian. W jaki sposób ktokolwiek może wiedzieć? Oni nie mogą tego wiedzieć. Są przecież zaprzeczeniem Miłości, której ty doświadczasz. Twoja potrzeba skłonienia ich, aby rozpoznali tę Miłość, nie pozwala ci na twój własny pełny dostęp do Boga. Oczywiście, że tak! To właśnie będzie tu powiedziane. Miłość tym nie jest! Wszyscy uwielbiają fragmenty mówiące o tym, że Miłość nie jest chełpliwa, że nie jest tym lub tamtym, że nie ma nic wspólnego z ludzkimi sprawami i formami wyrazu. W tym sensie mowa tu o świadectwie Bożej Miłości, a nie o twojej własnej. Twoja definicja nie jest prawdziwa. Miłość to nie wymiana. Miłość to nie idea trzymania się braku.
Biblia w wersji Króla Jakuba używa w Liście do Koryntian słowa miłosierdzie. Być może w twoim tłumaczeniu Biblii jest napisane tak: Największą z nich jest Miłość. W tej Biblii jest napisane: największą z nich jest Miłosierdzie. To właśnie miłosierdzie jest sposobem, w jaki ludzka natura może najbardziej zbliżyć się do dawania Miłości Boga. Całkiem dosłownie oznacza ono dawanie tym, którzy mają mniej niż ty. Rozumiesz? A więc istotą Miłości jest dawanie, czyli miłosierdzie, a to oznacza, że kochanie bliźniego jak siebie samego to dawanie siebie bliźniemu. Rozumiesz? Pamiętaj, że miłosierdzie jest czynem. Jeśli dajesz ubogim, to sama czynność dawania jest Miłością; nie jest nią wymiana, czy odwzajemnianie jej. Poprzez czynność dawania wstępujesz w istotę Bożego rozszerzania, czyli po prostu dającego Umysłu Boga. Boże pełne dawanie tobie jest Jego istotą, i ty również tym jesteś.
Dając, rozpoznajesz, że Bóg daje. Tym właśnie jest Miłość. Miłość jest tym. Może się ona wydawać czymś innym. Mogę więc posługiwać się umysłem, sercem lub duchem, lecz Miłość jedynie daje. Jakże bardzo się tego boisz! Jakże bardzo obawiasz się straty – tego, że rzeczywiście znikną z twego umysłu wszystkie związki, które cię opętały, i których bałeś się utracić. Gdy je tracisz, doświadczasz ogromnego lęku. Dlaczego? Bo Miłość wkracza do twego związku. Lecz w momencie, gdy to czyni, nie wydaje się Miłością. Wydaje się lękiem, ponieważ wszystko, co robisz, jest dokładnym przeciwieństwem tego, czym to coś jest. Kochasz lęk, a boisz się Miłości.
Św. Paweł mówi, że niezależnie od tego, co robię, największe jest Miłosierdzie czy też Miłość, a wszystko inne nic nie znaczy, jeśli nie ma w sobie Miłości. Wszelkie próby zdefiniowania Miłości byłyby jej spłyceniem. Na tę właśnie przypadłość cierpi świat. Jeśli stoję teraz przed zgromadzeniem i przejawiam zdolność do prawienia kazań lub zdolności uzdrawiające, lub ty nagle podskakujesz ogarnięty duchem i poskramiasz węże, i robisz wszystkie te rzeczy, które robisz, to jest całkowicie w porządku, ponieważ – jak powiedzieliśmy wcześniej – może to być przejawem łączenia się członków kościoła we wspólnej świadomości końca tego kontinuum. Lecz posłuchaj mnie: bez Miłości będziesz niczym! Rozumiesz? Będziesz przenosił najróżniejsze góry, lecz cóż to znaczy, do diabła? Oznacza to jedynie uzasadnianie tymczasowego oddzielenia. I używasz do tego mocy Miłości.
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. (1 Kor, 13,1)
Oznacza to, że jeśli spłycisz formę swojej ekspresji pasji, to prawdziwe złoto szczęścia i radości, które jest Bogiem, obróci się w miedź ograniczenia, wyrażającego się w trwożliwym wytwarzaniu bożków z pasji własnej ekspresji siebie. Wszystkie twoje definicje siebie, bez wyjątku, są ograniczeniem twojej pasji i twórczych możliwości. Zawsze spłycasz je do ścierających się cymbałów. I słyszysz, jakby tłukło się szkło i wszystko, co się z tym wiąże. Dlaczego? Bo ograniczyłeś rzeczywistość swojego twórczego umysłu.
Stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. (1 Kor, 13,2)
Nie chodzi o to, że byłbym czymś, co nie ma Miłości – lecz, że byłbym niczym. Chodzi tu o to, że jeśli nie jestem Miłością Boga, to jestem niczym. Nie przejmuj się tym, jak ją przejawiać. Przenoszenie gór jest niczym. Co to miałoby wspólnego z prawdziwą mocą Boga? Dlaczego Bóg miałby przenosić góry? Gdzie miałby je przenosić? To przecież absurd! Jakże jesteś ograniczony w swojej definicji siebie. To niezwykłe! Spójrz na to:
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie (ofiarę), lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. (1 Kor, 13,3)
Nie ma żadnego zysku w wymianie. Zyskiem jest dawanie pełni istoty Boga. Zobaczmy, czy mogę ci to pokazać. Jeśli istnieje zysk z Miłości, to można go zgromadzić w skarbcach świętych chwil, lecz nie poprzez uzasadnienie użycia Miłości do przenoszenia gór. Jezus nazywa to magią. On mówi: nie używaj mocy swego umysłu, by przenosić góry. Jesteś tak bardzo zawarty w swojej małej nicości, że będziesz się jedynie kręcił wokół swoich koncepcyjnych skojarzeń. A nie chcesz tego robić.
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. (1 Kor, 13,4)
Nie zajmuje się ona zupełnie swoim związkiem ze sobą. Czy ja jestem cierpliwy – czy wiele wycierpieć mogę? Pewnie, że tak! A ty od razu mówisz:
– Ale powiedziałeś mi, że nie cierpisz.
– Nie powiedziałem! Skąd wiedziałbym, że jestem prawdziwy i że jestem tutaj, gdybym nie cierpiał? Włączyłem moje cierpienie w to, czym jestem. Jeśli włączam cierpienie w to, czym jestem, to nie mogę cierpieć, ponieważ jestem, czym? Miłością!
– Chcesz powiedzieć, że Miłość jest cierpieniem? – nie dajesz za wygraną.
– Oczywiście! Co ci, do diabła, przeszkadza w tym, że Miłość jest cierpieniem, jeśli Miłość jest wszystkim? Jeśli chcesz definiować Miłość jako ograniczenie, którym jest cierpienie, to proszę bardzo. Chcesz stracić Miłość? Proszę bardzo. Ale po co? Tylko w piekle mógłbyś użyć mocy swego umysłu, aby cierpieć.
– No cóż, powiedziałeś mi, że cierpienie nie jest Miłością.
– Nie, nie powiedziałem. Powiedziałem ci, że jesteś Miłością. Jeśli cierpisz, to będziesz Miłością cierpiącą! Powiedziałem ci, że nie ma Boga bez ciebie. Oczywiście, że Bóg, twój Stwórca, nie cierpi! Ale ty, oczywiście, cierpisz, więc coś jest nie w porządku. Ty zaś mówisz:
– Będę musiał włączyć swoje cierpienie.
– Chciałbym zobaczyć, jak to robisz… Gdybyś włączył swoje cierpienie, ono by zniknęło. A co ty robisz zamiast tego? Zmuszasz swego brata, aby cierpiał! Zmuszając swego brata, aby cierpiał, uciekasz od własnego cierpienia. Kto z was to widzi? Powiedz: Kocham cię!
– Kocham cię!
– Być może to lepsze niż Amen!
Czy wiesz dlaczego żaden tak zwany ziemianin w swej doczesnej egzystencji nie doświadcza stale swojej twórczej rzeczywistości (jedności z Bogiem)? Mam ci odpowiedzieć? Bo gdy tego doświadcza, nie znajduje się już dłużej na ziemi! No dalej, głuptasy! To jest doświadczenie Miłości Boga! Gdy doświadczasz Miłości Boga, nie jesteś już na ziemi! Przestań szukać Miłości tam, gdzie jej nie ma. Jej tu nie ma!
– Jak mam wyjaśniać to doświadczenie? – pytasz się.
Nie możesz go wyjaśnić. Możesz jednak porozsiewać trochę swojej Miłości, opuszczając tę ziemię. Nie modlę się za ziemię, lecz za was, bo to wy mnie słyszycie. Nie modlę się o wyzwolenie choroby, bólu i śmierci, które składają się na ten świat. Tego świata nie da się naprawić, ponieważ on nie jest prawdziwy. To nie ma nic wspólnego ze mną. Modlę się za ciebie, bo wychodzisz ze swego lęku do swojej Miłości. Twój umysł jest rozdwojony, lecz szybko staje się pełnią. Znalazłeś się w pułapce między lękiem a Miłością. Nie możesz bać się całkowicie. To niemożliwe. Ale możesz całkowicie kochać, ponieważ tym właśnie jest wszystko. Nie uda ci się pogrążyć całkowicie w lęku, bo to byłoby śmiercią, a przecież nie możesz umrzeć. Usłyszałeś swoje wołanie – a ja ci je tylko nieustannie przypominam. Już czas wracać do domu.
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość/miłosierdzie nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą. (1 Kor, 13,4).
Tłumaczenie słowa „pycha” to zawarcie w swej tożsamości, opartej na kwalifikacjach, to umieszczanie różnych tytułów przed własnym nazwiskiem. To unoszenie się pychą, ponieważ posiadłeś wiedzę w ograniczeniu tego małego królestwa, którym władasz i które obraca się w proch, a więc wszystkie twe kwalifikacje są całkowicie bez znaczenia. I właśnie dlatego nie chcesz usłyszeć tego przesłania. Tak bardzo unosisz się pychą swojego skomputeryzowania Miłości, że w swoim umyśle przywiązujesz się do tej relacji. W umyśle, który się otwiera, ta znikoma pyszałkowatość budzi śmiech. Człowiek ogranicza się i unosi pychą, prezentując ci wszystkie te egotyczne definicje. Człowiek to egomaniak. On będzie ci prezentował wszystkie te definicje siebie, a one przecież nie mają żadnego znaczenia. Wiem, że będziesz to nazywał Miłością, i wiem, że będziesz mówił, iż musisz się tego trzymać, aby kochać. Dopóki się tego trzymasz, wypierasz się i atakujesz Boga. Nie ma niczego pomiędzy.
Wiem, że nie lubisz tych zdań, ale tak właśnie jest. Planowanie przyszłości jest atakiem na Boga. Ty zaś mówisz:
– Och, nie to masz na myśli.
O tak! Dokładnie to mam na myśli. A ty na to:
– Jak mogę nie planować przyszłości?
Po prostu nie planuj. Nie trzymaj się starych minionych myśli w swoim umyśle. Oczywiście, będzie musiało to oznaczać pewnego rodzaju działanie. Lecz chcę ci pokazać, że musi się ono zacząć od bezkompromisowego stwierdzenia, że Bóg jest Miłością, a to nie. Dopóki to nie nastąpi, nie zaznasz ukojenia. Jeśli pozwolisz mi zaofiarować ci Królestwo i nie zabijesz mnie natychmiast jako jednej ze swoich dawnych projekcji, to zaczniesz doświadczać Miłości Boga.
Wielu z was nie rozumie, co się tu zdarzyło. Błąd tego kontinuum polegał na tym, że pozwolono, aby pojawiła się w nim idea Miłości. Słowa te będą lada chwila transmitowane w świat i wszyscy powstaną, by cię zabić. Potwierdzam jedynie to, co mówił Jezus. Oczywiście, że to zrobią, ponieważ ofiarujesz im bezwarunkową Miłość. Największym i jedynym zagrożeniem, jakiego mogliby doświadczyć, jest pasja twojej niekontrolowanej Miłości do Boga. Ona nie ma zupełnie nic wspólnego ze światem. Dlaczego? Ponieważ Miłość Boga nie ma nic wspólnego z twoimi dawnymi skojarzeniami. Czy nie wiesz, że musisz się powtórnie narodzić? (J 3,3) Nawet jeśli zrodziłeś się z tej ziemi, to gdy wskoczysz do Nieba, ziemia przestanie mieć dla ciebie jakiekolwiek znaczenie. Czy na pewno to rozumiesz?
Miłość nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. (1 Kor, 13,6)
Miłość nie cieszy się, gdy ktoś dostaje za swoje. Bardzo trudno jest powstrzymać się od stwierdzenia: A nie mówiłem? Bardzo trudno jest powstrzymać się od osądu, że gwałciciel zasługuje na karę. Dlaczego? Bo on zasługuje na karę. Ty zaś mówisz:
– No tak, ale co ja z nim pocznę?
– Co mnie obchodzi, co z nim poczniesz?
– Czyż on nie zasługuje na karę?
– Tak, ale ty również. Jeśli on zasługuje na karę, to i ty również. I co ty z tym zrobisz? Zamierzasz stopniować coś, co nie jest Miłością? Czyż samo stopniowanie nie jest brakiem Miłości? Czy twoja determinacja, by grzeszyć i wierzyć, że grzech podlega stopniowaniu, nie jest samoograniczeniem i zaprzeczeniem Bogu?
Nieprawdą byłoby mówienie, że nie będziesz czuł emocji, wynikającej z potrzeby wymierzenia sprawiedliwości w danym skojarzeniu. Musisz doświadczyć tej emocji. Gdybyś jej w danym momencie nie doświadczył, nie byłbyś człowiekiem. Uwolnienie, czyli przebaczenie, jest czynnością, wynikającą z twej pewności, że ty, jako oświecona świadomość, nie jesteś z tego świata. Jeśli spojrzysz na to z tego punktu widzenia, to zobaczysz, że nie ma niczego bardziej nienawistnego, zabójczego i morderczego, niż samica broniąca swych młodych. Chcę jedynie, abyś to zobaczył. Nie będę teraz o tym mówił, lecz każde posiadanie jest nienawiścią.
I oto pojawia się Jezus; i oto ja się pojawiam i mówię, tak jak on, że nie obchodzi mnie gwałciciel, ponieważ gwałciciel może być jedynie myślą w twoim umyśle. I teraz mnie potępisz, czyli mnie zabijesz. A zabijasz mnie zawsze, gdy dokonujesz osądu. Gdybyś tego nie robił, to musiałbyś uznać, że ty jesteś tą myślą o gwałcie i że grzech to konstruowanie własnej tożsamości. Oto Kazanie na Górze.
Nie mogę zaofiarować ci rozwiązania, ponieważ ty trzymasz się go w oddzieleniu i chcesz wiedzieć, dlaczego mówię o gwałcicielach. Nie mówię o nich. Mówię o twoim umyśle, o twoich fałszywych pojęciach o sobie. Mówię o wszystkim, o czym chcesz rozmawiać. Mówię o nowotworach, o zawale serca, o samotności i bólu. Mówię o śmierci i o stracie.
Stoimy tu razem, dzieląc się tą chwilą w czasie, a ja mówię ci, że to miejsce nie jest prawdziwe. To właśnie będzie tu powiedziane. Będzie tu powiedziane, że nie ma czegoś takiego, jak oddzielenie od Boga. A tego nie chciałeś usłyszeć. Lecz nie ma przecież czegoś takiego, jak oddzielenie od Uniwersalnego Umysłu. Wiem zaś, że jest to jedyna rzecz, której nie chcesz usłyszeć, ponieważ ty jesteś jedynym, który tego nie usłyszał. Lecz niemożliwe jest, abyś o tym nie wiedział, ponieważ ci o tym mówię.
To ty mi powiedziałeś, że Bóg jest Miłością. Ja się zgodziłem. To ty mi powiedziałeś, że życie jest wieczne. Ja się zgodziłem. To ty mi powiedziałeś:
– Czuję szczęście, wolność i ekstazę w Miłości Boga.
A ja jedynie się z tobą zgadzam! Jedynym miejscem, w którym mógłbym się z tobą nie zgodzić jest idea „miejsca”. Wierzysz bowiem, że twoje ograniczenie określa rzeczywistość.
Pamiętaj, że: Miłość wszystko znosi. (1 Kor, 13,7)
Gdy pozwolisz, aby to wszystko na ciebie spadło, poczujesz, jak zamieni się to w światło – i zniknie. O mój Boże! Możesz jedynie krzyżować samego siebie. Przestań to analizować. Znoś wszystko z radością. Czemu nie? Ty jesteś wszystkim! Jaka jest różnica między: znosić a nosić? Diametralna różnica! Czy ja to znoszę, czy ja to noszę? Jeśli moje brzemię jest lekkie, to je noszę. A więc będę niósł siebie, ponieważ moje brzemię, które utożsamiałem z moim grzechami, jest tak naprawdę niczym. Wówczas moje brzemię będzie światłem. Jest w tym wszystkość, która oczywiście jest nie do przyjęcia.
Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy… (1 Kor, 13,7)
Będziesz tym, czym jesteś w swoim utożsamieniu. Co to ma wspólnego z Miłością? Miłość wszystkiemu wierzy, ponieważ nie ponosi winy osądu, czy też niewiary w Boga. Bóg jest zaufaniem czy też wiarą w Bożą pełnię. To nie ma nic wspólnego z wymianą dotyczącą tego, czym myślisz, że jestem. To, czym myślisz, że jestem, nie ma nic wspólnego z tym, czym jestem ani z tym, czym ty jesteś. Teraz jestem wolny i mogę być z Bogiem. Dlaczego miałbym tworzyć system obrony przed twymi oskarżeniami? Hej, ludzie, bronienie się przed waszymi oskarżeniami – a mówię tu o sobie jako zbawicielu – nie jest niczym innym jak uznaniem, że mógłbyś mnie zaatakować. A to nieprawda. Lecz równie oczywiste jest, że mnie zaatakujesz i będziesz się upierał, abym zdefiniował cię w tym, co nie jest Miłością. Ja zaś próbuję ci teraz powiedzieć, czym Miłość jest. Ale to jest oczywiście dla ciebie nie do przyjęcia. Oczywiście, że nie. Miłość jest porzuceniem opętanej sobą jaźni. To jest tak bezkompromisowe! Zbawienie nie zna kompromisu.
…wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość/miłosierdzie nigdy nie zawodzi. (1 Kor, 13,7-8)
Dlaczego? Miłość nie zna zawodu. Bóg, który jest Miłością, nie wie, czym jest zawód, bo nie może zawieść samego siebie. Skoro Bóg nie może zawieść siebie, to Miłość nie może zawieść. Posłuchaj mnie uważnie. Wszystko inne, co robisz w związku z Miłością, zawiedzie, ponieważ wszystko, co tu robisz, określa porażkę, a nie Miłość. A to dlatego, że określanie czynności, związanych z przechodzeniem z fałszu do prawdy, nie jest Miłością. Teraz mi powiesz:
– Wszystko to przeminie? Włącznie ze wszystkimi proroctwami?
– Tak, oczywiście! I co z tego? Bóg jest Miłością. Bóg nie jest tym.
Miłość nigdy nie zawodzi, [nie jest] jak proroctwa, które zawiodą… (1 Kor 13,8)
Dlaczego proroctwa zawodzą? Ponieważ idea proroctwa jest ideą możliwości. W idei jakiejkolwiek prognozy zawarta jest idea porażki. Proroctwo niechybnie zawiedzie, ponieważ proroctwo pełni, czy też Miłości, już się spełniło. Gdy przypominasz sobie proroctwo mówiące, że jesteś całkowity, jakim stworzył cię Bóg, to ponosisz porażkę w egzystowaniu tutaj – i właśnie w ten sposób tracisz zdolność ponoszenia porażki. Właśnie dlatego Miłość nigdy nie zawodzi. Prorocy zawiodą. Jan Chrzciciel zawiódł. Herod odciął mu głowę. On obwieszczał nadejście Chrystusa. Chrystus przyszedł i zmartwychwstał. A co ty tutaj robisz? Zabiłeś swego proroka. Nawet nie pozwalasz, aby przyszedł twój prorok. Tak było w przypadku Jana. Jezus powiedział uczniom Jana, aby powtórzyli mu w więzieniu, że on przyszedł. Pójdziesz więc za mnie do więzienia. Będziesz mówił: On nadchodzi, będziesz to wszystko robić w swym prorokowaniu.
Mówię ci, że nadszedł czas, abyś pozwolił, by twoje proroctwo zawiodło. Niech się nie powiedzie, ponieważ pozwolenie, aby twe proroctwo się powiodło, skaże cię na nieustanną myśl, że proroctwa mogą być spełnione. Czy powiedziałem ci to zbyt wcześnie? Ma się rozumieć, że Bóg nie jest proroctwem. On jest rzeczywistością.
Może się wydawać, że to ty zawodzisz. Wielu z was przyszło do mnie i powiedziało:
– Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy i nie mogę sprawić, aby mnie zrozumieli. To porażka!
A ja ci mówię:
– Nie! To działa!
Widziałem wczoraj George’a Burnsa w filmie „O mój Boże!”. Jeśli nie widziałeś filmu „O mój Boże!”, to koniecznie go obejrzyj. Jak wielu z was widziało ten film? Zapomniałeś o nim. Obejrzyj go jeszcze raz. Wyraża on potrzebę wiary i wiele innych pięknych rzeczy. Pewnemu pracownikowi supermarketu ukazuje się Bóg i mówi mu, że jest Bogiem. Daje mu też przesłanie: ludzie powinni kochać jeden drugiego. I on próbuje przekonać innych, że rozmawiał z Bogiem. Ale oczywiście jest to niemożliwe. Na końcu mówi:
– Boże, nikt tego nie słyszy!
A Bóg odpowiada:
– O nie, wszystko idzie dobrze. Idzie doskonale. Nie może ci się nie powieść.
Właśnie to, że nie może ci się nie powieść, jest jedyną rzeczą, która ostatecznie przyniesie ci szczęście. Nie będziesz potrzebował uzasadnienia czynności w swoim umyśle. Nie chodzi o to, że odniesiesz sukces, lecz że poniesiesz porażkę. To w twojej porażce zawiera się świadomość, że niepotrzebne jest dokonywanie czegokolwiek, ponieważ nie jesteś już opętany swoimi pozornymi sukcesami. Jeśli zaś byłbyś wciąż opętany swoimi sukcesami, to będziesz odnosił sukces, ale w zaprzeczaniu i atakowaniu Boga. To niesamowite! Wszystko jest na odwrót.
Chroń wszystko, co cenisz, przez akt rozdawania tego, a odniesiesz nadzwyczajny sukces. Nie może ci się nie powieść, jeśli rozdasz wszystko. Jak mogłoby ci się nie powieść? Nie masz wtedy już niczego, więc co mogłoby się nie powieść! Rozdaj wszystko, a będziesz wolny! Atakowałeś jedynie sam siebie. Jeśli się bronię, jestem atakowany (Lekcja 135). Nie możesz tego poznać, dopóki nie oddasz całego siebie. Oddając całego siebie, stajesz się Synem Bożym, ponieważ Bóg jedynie daje. Gdy dajesz siebie, stwarzasz na podobieństwo swego Stwórcy. Ależ to piękne!
Miłość nie jest jak dar języków, który zniknie… (1 Kor, 13,8)
Przecież obwieszczanie Boga nie jest w istocie prawdziwe. No, daj spokój! Bycie zbawicielem świata nie jest w istocie prawdziwe. Dlaczego miałoby być? Jest jedynie prawdziwe dlatego, że uważasz, iż potrzebujesz zbawienia. Myślisz, że bycie zbawicielem świata to coś wielkiego. A to nic wielkiego.
– Jak śmiesz mówić, że jesteś zbawicielem świata? Że jesteś Bożym Umysłem? Że jesteś rozwiązaniem?
Właśnie tak zachowują się ludzie w filmie „O mój Boże!”. Zadają oni Bogu różnego rodzaju teologiczne pytania, a On daje im doskonałą odpowiedź, lecz oni oczywiście nadal Mu zaprzeczają. Bóg dokonuje różnego rodzaju cudów, a oni wciąż Mu zaprzeczają. Nie ma absolutnie żadnego znaczenia, co Bóg by zrobił lub powiedział. Nadal by Mu zaprzeczano, ponieważ wszystko, czego ludzki umysł się trzyma, jest zaprzeczeniem. Pamiętajcie o tym – jestem tutaj i reprezentuję pełnię umysłu, i wy również tym się stajecie. Mówię wam, że nie ma takiego miejsca jak to. W tym momencie przechodzisz – w swoim umyśle – z czasu do wieczności. Jest to chwila, która musi nastąpić, i już nastąpiła. Pozwól, aby to się wydarzyło. Wiem, że nauczam poddania się. Nie wiem, co innego miałbym robić.
Myślisz, że ja to zrozumiałem poprzez odniesienie sukcesu? Do licha, w czymże mogę odnieść sukces, jak nie w umieraniu? Jedyną rzeczą, w której mógłbym odnieść jakikolwiek sukces, byłoby umieranie, nieprawdaż? Ja przegrałem! Bogu niech będą dzięki! Dzięki Ci, Ojcze, za pokazanie mi, że w mojej porażce była moja radość! Tym właśnie jest Kurs Cudów. Na samym początku Kursu – i wiem, że nie będziesz chciał tego usłyszeć – jest powiedziane, że rywalizujesz z Uniwersalnym Umysłem. To właśnie jest tu powiedziane. Nosisz w sobie urazę, dlatego że Bóg nie uznaje tej rywalizacji. A więc wytwarzasz inne skojarzenia w swym umyśle i one uznają konflikt, który w nim zachodzi. Bóg nic o tym nie wie. Możesz wciąż żyć w tym drobnym ograniczeniu, w którym walczysz z samym sobą, jeśli tak postanowisz. Lecz nowe umysły, reprezentujące Centrum Uzdrawiania Przez Cuda, nigdy nie uznają twego niedorzecznego konfliktu z Bogiem, czy też oddzielenia od Niego.
Miłość nie jest jak percepcyjna wiedza, której zabraknie… (1 Kor, 13,8)
Jej skojarzenie jest ponad wiedzą. Nie wymaga ona zupełnie żadnego skojarzenia. Co za radość, prawda? Czy cieszysz się z tego powodu? Czy czujesz w sobie Miłość? Co zamierzasz z tym zrobić? To przecież twoje obudzenie. Nie da się go kontrolować. Lecz jeśli wpuścisz do swego serca trochę rozsądku oraz Miłości Bożej, to nakieruje cię to natychmiast na cel ducha i pokaże ci sens twojego pobytu tutaj. W rozsądnym widzeniu jest wiele prawdziwej pasji. Zdanie: Gdzie dwóch lub więcej zbiera się w imię moje, jest dla mnie bardzo rozsądne. Uwielbiam to! Uwielbiam tę rozsądną myśl, że wy rzeczywiście możecie tu przyjść i to zrobić.
I oto jesteś! Czy właśnie się tu pojawiłeś? Czy pojawiłeś się za zamkniętymi drzwiami? Rozumiesz? Te drzwi są zamknięte. Nikt tu nie wchodzi.
Oto krąg pojednania. Wy, nowicjusze, jesteście zapraszani do doświadczenia pełni, do doświadczenia Miłości Boga. Tym właśnie jest kościół, w którym zbieracie się oddani temu celowi. Łączycie się tutaj jako część Chrystusowego Umysłu lub Chrystusowego ciała. Lecz wasze ciała, tak naprawdę, również nie są oddzielone. One są jedynie projekcją twojego umysłu. Gdy doskonalisz swe ciało w jego Chrystusowym skojarzeniu, to ciała tych, którzy są skojarzeni z tobą, muszą doznać oświecenia. Możesz poczuć, jak ekscytujące jest dla mnie, że w końcu mnie słyszysz. Ta bardzo prosta deklaracja jest tak pradawna jak umysł człowieka.
Po części bowiem tylko poznajemy (ponieważ poznawanie jest częścią), po części prorokujemy… (1 Kor, 13,9)
Proroctwo bowiem zakłada potrzebę przyszłego odniesienia. Ale proroctwo wciąż nie jest prawdziwe, ponieważ nie ma czegoś takiego jak przyszłe odniesienie. Jeśli przeszłość minęła, to nie ma przyszłości. Nie możesz przepowiedzieć niczego poza chwilą swego powrotu do Boga. Czy Chrystus nadszedł? O tak! Bo z czego tak byście się cieszyli? Co więcej, niemożliwe jest, aby Chrystus nie nadszedł, jeżeli pojawiła się myśl o Jego nadejściu. Oto istota Kursu Cudów i całego nauczania o pojedynczym zmartwychwstaniu. A więc On przyszedł, a ten świat się skończył? TAK! I to właśnie cię uwalnia. Jesteś wolny od świata, który przeminął. A jeśli świat przeminął, to musisz być wolny, ponieważ nie ma cię tutaj!
Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe. (Całość nie jest sumą swych części.) Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem (dorosłem w samorealizacji mojego umysłu), wyzbyłem się tego, co dziecięce. (1 Kor, 13,10-11)
O tym mówi rozdział 18 Kursu Cudów. Nie musiałem już dłużej określać się jako człowiek; jako człowiek wytworzony przez ludzi. Mogłem być pełnią jako człowiek pochodzący od Boga, czy też Bóg-człowiek.
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz… (1 Kor, 13,12)
Twarzą w twarz z czym? Ze swoim własnym Chrystusostwem. Na co spojrzysz przez chwilę? Na swoją własną doskonałość. Dlaczego? Byłeś swą własną cząsteczką ciemności. Teraz stajesz się swą własną falą Miłości. Gdy przyglądasz się sobie po raz pierwszy w zwierciadle Światłości Życia – a tym zwierciadłem jest prawdziwy świat – gdy po raz pierwszy przyglądasz się sobie w tym zwierciadle, wywołuje to ogromny lęk. Musisz pozwolić, i pozwalasz, aby wszystkie myśli o lęku, które są tak naprawdę częścią twego umysłu, przeobraziły się w tym nowym świetle. Przez jedną chwilę ujrzysz piękną twarz, a potem rozmyje się ona w brzydocie, która jest w twoim własnym umyśle. I tu się pojawia praktyka Kursu Cudów, ponieważ ty rzeczywiście widzisz w zwierciadle niejasno. Jest ono poplamione formą, czyli dawnymi wspomnieniami, które przechowujesz w swoim umyśle i rzutujesz na zewnątrz siebie. I gdy tylko scena twego hologramu przybierze postać doskonałą, pojawia się jakaś obca wola, by ją zaatakować i zniszczyć. Zapomniałeś bowiem, że ta wola jest częścią twego umysłu. Broniłeś się w swoim własnym ciemnym zwierciadle. Nie rób już tego.
Niech twoje zwierciadło będzie promiennym odzwierciedleniem Syna Bożego, który jest Chrystusostwem twojego ciała, przeobrażającego się w pewności twojego powrotu z czasu do wieczności.
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany… (1 Kor 13,12)
Poznam tak, jak i zostałem poznany, ponieważ poznanie i bycie poznanym są tym samym. Jestem jedną Jaźnią. To jest całe nauczanie oświecenia ku rzeczywistości – od oddzielenia do pełnego pojedynczego umysłu. Jestem jedną Jaźnią. Jest tylko jedna Jaźń. Poznaję, ponieważ Bóg jest poznaniem… Nie będę próbował osądzać czy definiować. Uznam, że jest to częścią mojej pewności i wiary w Boga. O co więc jesteś proszony? Abyś pamiętał, że jesteś doskonały, jakim Bóg cię stworzył. Jakie to piękne wskazówki, skoro to ty jesteś przyczyną problemu! Czy mógłbym dać ci lepsze wskazówki niż te, które daje Jezus z Nazaretu? A on mówi, że jesteś przyczyną problemu. Jakże proste okazuje się rozwiązanie, jeśli to prawda, że to ty jesteś przyczyną. Jakże niemożliwe jest rozwiązanie, jeśli Bóg byłby przyczyną lub mógłby być świadomy oddzielenia od siebie. Już czas odłożyć swoje zabawki śmierci.
Tak więc trwają wiara, nadzieja (wyczekiwanie), miłość/miłosierdzie – te trzy: z nich zaś największa jest miłość/miłosierdzie. (1 Kor 13,13)
A więc wyczekujesz Miłości. Pokładasz wiarę w Miłości, ponieważ Bóg jest Miłością, a Moc Bożego Umysłu to Miłość. Twoja wiara w Moc Bożego Umysłu nie może zawieść. Jakże proste jest rozwiązanie! Kiedykolwiek pokładasz ufność w sobie, ponosisz porażkę. Pokładanie ufności w sobie jest porażką. Pokładanie ufności w sobie jest gwarancją porażki, ponieważ twoja rzeczywistość opiera się na twojej potrzebie poniesienia porażki.
Oto więc Pierwszy List do Koryntian. To z pewnością jedno z największych pełnych światła przesłań ludzkiego umysłu, jakie kiedykolwiek istniało. Idea, że łączycie się, będąc częścią Chrystusowego ciała, jest doskonała. Nie wiem i nie obchodzi mnie, jak bardzo człowiek to spłyca do jakiejś opowieści o tym, że jesteśmy odrębnymi ludźmi, łączącymi się po to, by dzielić się Bogiem i Jego Królestwem. Mówię ci, że ty jesteś jedynym człowiekiem, który się łączy, bo jest tylko jedno oddzielenie. A tamto wszystko to jedynie odbicie twojego własnego oddzielenia. Musisz przyjąć pojednanie dla siebie samego, ponieważ ty jesteś oddzieleniem i ty jesteś Królestwem Bożym. Dziękuję, że przyszedłeś dzisiaj do tej szkółki niedzielnej.
Ileż światła jest w tym sanktuarium! Zachodzi tu przemiana. Czy chcesz zobaczyć, jak jest to proste, a zarazem trudne? Mówiłem o Miłości. Podnieś rękę i powtórz to, o czym ci właśnie mówiłem. Doprowadziłem cię do czego? Do Miłości Boga, która jest wszędzie wokół ciebie. Bez twojego Kursu Cudów byłoby to beznadziejne. Bo wciąż byś sobie siedział i definiował się, i bronił.
Ten świat jest zawsze i w każdym momencie jedynie zaprzeczeniem doświadczenia Bożej Miłości. Ten świat jest zawsze i w każdym momencie zaprzeczeniem twojej doskonałości stworzonej przez Boga. Rozumiesz mnie? Dokonałeś doniosłego odkrycia. Jesteś teraz zdeterminowany. I to jest determinacją, to jest zaangażowaniem i rzeczywiście daje ci to prawdziwy powód, aby tu być – daje ci prawdziwy cel. Dlaczego miałbyś tu być, jeśli nie po to, aby odkryć, kim jesteś? Uznanie, że nie wiesz, kim jesteś, było najszybszym sposobem na odkrycie tego, ponieważ rzeczywiście nie wiedziałeś, kim jesteś. Cierpiałeś na głęboką amnezję oddzielenia. A teraz nareszcie się budzisz!
Śmiejesz się teraz i w ten sposób wyrażasz Miłość. Czy Miłość jest wolnością od śmierci? Wolnością od siebie? Wolnością od bycia człowiekiem? Wolnością od odczuwania konsekwencji swoich nic nieznaczących myśli? Posłuchaj jeszcze czegoś z Pierwszego Listu do Koryntian:
Oto tajemnicę wam objawiam! W jednej chwili będziecie odmienieni. W mgnieniu oka zmartwychwstaniecie. Wszystko się w tym zawiera, prawda?
Co ty tu widzisz? MIŁOŚĆ.
Czy możesz widzieć Miłość? Tak.
Czy możesz słyszeć Miłość? Tak.
Czy możesz czuć Miłość? Tak.
Czy możesz okazywać Miłość na różne sposoby? Tak. Ale pewne jest jedynie to, że nie możesz nie być Miłością! Możesz ją przejawiać w dowolny sposób. Jak dla mnie, możesz wyrażać Miłość jako zło. Nie wiem tylko, co dobrego ci to przyniesie. To i tak dotyczy wyłącznie ciebie w twoim umyśle. Bez względu na to, co zrobisz, jesteś tylko ty. Jedno jest pewne: jeśli wierzysz, że możesz się rozchorować i umrzeć, i że jesteś ciałem, to rozchorujesz się, umrzesz i będziesz ciałem. Prosisz mnie o ulgę od brzemienia, które sam sobie nałożyłeś. Oczywiście, że nie mogę tego uczynić. Mogę ci ofiarować Miłość Boga, którą jesteśmy. Jeśli jesteś zdecydowany trzymać się skutków swego myślenia, opierając się na historii oddzielenia, to nic na to nie poradzę. Bo i też nikt we wszechświecie nie może nic na to poradzić. Lecz ty, tak naprawdę, nie możesz urzeczywistnić swego snu o śmierci.
Być może będziesz wierzył, że moja Miłość wskazuje na ciebie, i to jest w porządku. Lecz pamiętaj, że dla uzdrowionego umysłu wskazywanie jest wskazywaniem na pełnię. Oczywiście, że wszelka Miłość tutaj będzie się jawić jako chwila wymiany. Tym właśnie jest cud. Cud jest chwilą, w której wymieniasz swą uciążliwą jaźń na Miłość mojego umysłu do ciebie.
Lecz pamiętaj o jednym – nasze Jaźnie są takie same. Używamy jednej mocy – pełnego Umysłu Boga. Gdy mówię: moja Jaźń, mam na myśli moją Jaźń. To jest ta sama Jaźń. Nie obchodzi mnie sposób, w jaki używamy tego w związku z przebaczeniem, ponieważ nie możemy nie używać tej mocy, czyli Miłości.
Powtórzmy: Miłość jest Mocą Bożego Umysłu. Dlaczego boisz się Mocy? Ponieważ ona cię zaatakuje i zabije. Boisz się. Moc jest dla ciebie konfliktem. Moc jest przeciwieństwem. Moc jest obroną i atakiem. Lecz nie w rzeczywistości! Moc jest Miłością!
– Moje ciało może się przecież spalić i zniknąć – mówisz z obawą.
– Bóg jest pochłaniającym wszystko ogniem Miłości! Tym właśnie są Wielkie Promienie. Czym się przejmujesz? Ty jedynie trzymałeś się tego malutkiego miejsca. Nie jesteś tym. Ty zaś mówisz:
– Boję się. Może powinienem pozostać w ultrafiolecie.
To jest dla mnie całkowicie w porządku. Będziesz musiał mi w tym zaufać. Wszechświat nie jest niczym innym, jak Umysłem. Ja tak naprawdę ofiaruję ci jedynie szerokie spektrum skojarzenia energii, czy też Miłości. Ty zawsze zakres swojej relacji zawężasz do lęku przed własną pasją. Dosłownie boisz się swego własnego twórczego umysłu. Czujesz się bezpieczny pod osłoną swojej definicji własnego ograniczenia. To jest dla mnie w porządku. Miej sobie to poczucie bezpieczeństwa. Lecz przyjrzyj się przynajmniej przez chwilę temu całkowicie nowemu obrazowi siebie. Bądź pełną częścią tego w swoim umyśle.
Nigdy nie byłeś proszony o więcej niż o przyjęcie dla siebie pojednania, po prostu dlatego, że ty jesteś całym konfliktem. Nie chciałem tego spłycać, ale chcę pokazać ci, że jesteś czymś dużo więcej, niż chciałbyś przyznać. Twoja chęć uznania tego jest zbawieniem. Jest w tobie zawsze więcej, niż myślisz, nawet wtedy, gdy odkrywasz, czym jest wszystko. Wszystko to nie myślenie, że jesteś wszystkim. Wszystko to bycie wszystkim.
Na ostatniej stronie Listu do Koryntian jest powiedziane, że bardzo różni ludzie połączą się w powrotnej podróży do Nieba. Ptaki o podobnych piórach trzymają się razem (ang. przysł.), problemem jednak są pióra.
Ludzki porządek zaprzecza życiu wiecznemu. W tym zawiera się cała idea, że Chrystus jest zawsze z tobą, ale ty Go odrzucasz, On nie wydaje się pasować do twego pojęcia o sobie. Spójrz na to zgromadzenie. To są bardzo nieprawdopodobne lub niemożliwe skojarzenia. Jeśli jako człowiek spojrzałbyś na tych apostołów i zażądał uznania swoich własnych kwalifikacji, to powiedziałbyś:
– Cóż, do diaska, oni mają ze sobą wspólnego?
A my ci odpowiemy:
– Co oni mają wspólnego? MIŁOŚĆ!
– Jakże możecie sobie rościć do tego prawo?
– To proste – my kochamy wszystko.
Wówczas świat powie:
– Jak śmiesz kochać wszystko bezwarunkowo? Mogę ci udowodnić, że mylisz się co do tego całkowicie.
Jak mogą nam to udowodnić? Po prostu powiedzą:
– Zabijemy cię, a wtedy nie będziesz mógł nas kochać. Zabijając cię, udowodnimy, że nie ma czegoś takiego, jak całkowita Miłość. Zobaczymy, czy nam przebaczysz, gdy cię zabijemy.
Zabiwszy Chrystusa, mogą udawać, że uznają Jezusa za zbawiciela, bo go ukrzyżowali. Czują się całkiem bezpieczni, ponieważ zabili go, gdy zagroził im ich własną doskonałością, a zrobił to używając zbawczej łaski swojej Miłości. Nagle pojawiasz się wraz z Jezusem jako wielkie zagrożenie dla nich, a więc ten świat musi cię ukrzyżować, aby zabezpieczyć się przed Miłością.
Odwagi! Całe to miejsce i wszystko w nim jest jedynie twoim własnym starym znikającym koszmarem. Masz cudowne zadanie do spełnienia: misję niemożliwą! Zadanie to przyjąłeś i stałeś się nim.
Witaj na końcu tego świata – dokładnie w tym miejscu i w chwili, w których opacznie pomyślano, że to jego początek.
Witaj w Domu.
1 Kor 13
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę,
tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał, byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku, nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego,
nie unosi się gniewem, nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje,
nie jest jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy.
Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe.
Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecięce.
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś zobaczymy twarzą w twarz:
Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak,
jak i zostałem poznany.
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy:
z nich zaś największa jest miłość.
(fragmenty z Pisma Świętego zaczerpnięto z Biblii Tysiąclecia)