W jaki sposób stajesz się wolny? Czym jest wolność? Swobodą robienia czegoś? Swobodą robienia tego, co ci się podoba? Czy o to chodzi? A co chcesz robić? Oto definicja: absolutna wolność jest całkowitą nieobecnością lęku. Jest tak dlatego, że absolutna wolność jest absolutną miłością, czy też całkowicie swobodnym szerzeniem samego siebie, z włączeniem w to wszystkiego. Rozumiesz? Nie możesz być wolny, jeśli się boisz, ponieważ gdy się boisz, to się bronisz. Jak możesz być wolny, jeśli musisz się bronić?
Jeśli się boisz, to znaczy, że wierzysz, że coś może cię zranić lub zaatakować. Jeśli wierzysz, że coś może cię zranić lub zaatakować, to nie możesz być wolny. Będziesz bowiem musiał wznosić mury dla swej ochrony. W dualistycznym społeczeństwie, powiedzmy w takiej Ameryce, próbujemy znaleźć wolność poprzez gromadzenie wielkich zapasów bomb. I mamy nadzieję, że się obronimy i dzięki temu, co? Pozostaniemy wolni. To się nigdy nie powiedzie. Jakże mogłoby się powieść?
Państwa, społeczeństwa nigdy nie mogą być wolne, dopóki jednostka nie będzie wolna, dopóki ty sam nie staniesz się wolny.
Nie ma wolności na Ziemi. Nie może jej tu być. A nie może jej tu być, ponieważ się bronisz. I oto ty i ja spotkamy się, by bronić naszej rzekomej wolności. „Będziemy wolni, pojedziemy sobie na północ, do lasu, kupimy piękny domek i siądziemy przy strumieniu. Pojedziemy do Oregonu, będziemy całkowicie wolni i do diabła z całym światem!”. Przez jakiś czas wszystko będzie się układać. A potem co się stanie? No nie wiem, ktoś na ciebie napadnie i okradnie twój domek. Lub weźmiesz do ręki gazetę i okaże się, że zrzucono wielką bombę, a więc to wszystko i tak jest daremne, i oto umierasz.
Gdy mówię o wolności, mam na myśli wieczną wolność: wolność na zawsze, wolność od wszelkiej choroby, wszelkiego bólu, nienawiści, zazdrości, wyrzutów sumienia. Gdy mówię o wolności, mam na myśli zrzucenie z siebie brzemienia. Zrzuć swe brzemię i bądź wolny! „Och, chyba tego nie zrobię, muszę ponosić to jeszcze ze sobą przez jakiś czas”.
Tuż obok ciebie jest wolność. Czeka na ciebie. Zwyczajnie sobie siedzi i czeka. Możesz po nią sięgnąć, gdy tylko podejmiesz taką decyzję. Sam wykułeś łańcuchy, którymi jesteś spętany. Zapewniam cię, że tak jest. Ale ponieważ nie wierzysz, że je wytworzyłeś, to szukasz na zewnątrz i myślisz: „Oto, co mi się przydarza… Właśnie dlatego taki jestem… To jest tego przyczyną… Jeśli to się zmieni, wszystko będzie w porządku i będę wolny”. Lub: „To się nie wydarzy i wszystko będzie dobrze”. Zapomniałeś o jednym: wszystko to rzekomo ci się przydarza, ponieważ uczestniczysz w tym złudzeniu. Ok? Sam to wymyśliłeś. Wymyśliłeś jego i mnie. Ty to wytworzyłeś. Ty śnisz. I zaraz się obudzisz, i odkryjesz, że sam wszystko wymyśliłeś. Poprzestawiały ci się twoja przyczyna i skutek. Sytuacje, które na ciebie wpływają, są powodowane przez ciebie samego. Ty zaś myślisz, że przyczyna jest na zewnątrz. Ty wytworzyłeś sen we śnie i to on cię atakuje. Czyż to nie zadziwiające? Te rzeczy nie są prawdziwe. Oto objawia ci się odwieczna mądrość – słuchasz tego? – to nie jest prawdziwe. Ok? Zadziwiające! Nie chcesz tego przyjąć.
Odwieczna mądrość głosi, że jeśli to nie jest prawdziwe, to znaczy, że sam to wytwarzasz. Wytwarzasz to z punktu widzenia tego, kim, jak myślisz, jesteś. A skoro nie wiesz, kim jesteś, to wytwarzasz złudzenia na zewnątrz siebie, czyli projekcje, które wracają do ciebie. Gdy rozpoznasz w swej świadomości, kim naprawdę jesteś, to będziesz stwarzał siebie, czyli prawdę. Rozumiesz?
Jeśli faktycznie istnieje świadomość, to jest ona jedna. A jeśli w całym wszechświecie istnieje tylko jedna świadomość – i ona rzeczywiście albo istnieje, albo nie; jeśli zaś nie istnieje, to kto przemawia za jej istnieniem? Skoro istnieje tylko jedna świadomość, a ty jesteś świadomy, to znaczy, że jesteś całą świadomością, jaka jest. Jeśli rzeczywiście jesteś całą świadomością, ale uważasz, że nią nie jesteś, to znaczy, że błędnie się postrzegasz. I to prawda. Kim więc jesteś? Jesteś dosłownie wszystkim, jesteś Bogiem, jesteś wszelką świadomością. Musi tak być. Nie może być inaczej! Możesz się oddzielać, próbując temu zaprzeczyć, ale prawda jest taka, że jesteś tym, i właśnie to rozpoznasz. To wszystko.
„Czyż nie wiecie, że Bogami jesteście?” Oto odwieczna mądrość. W swojej arogancji nie godzisz się na uznanie własnej boskości. Czyż to nie zadziwiające? Czujesz, że nie masz do tego prawa, czujesz się winny. A przecież jesteś boski, jesteś absolutnie doskonały. Zapewniam cię, że jesteś absolutnie doskonały. Nieważne jest to, co wytworzyłeś na zewnątrz siebie w obronie tego, kim, jak myślisz, jesteś. Nie może ci się nie udać. Jak mogłoby ci się nie udać?
Zapłatą za twój grzech, czyli myślenie, że jesteś tym, kim jesteś, może być jedynie śmierć. I właśnie przez ten proces przejdziesz. Jeśli zachowasz fałszywą tożsamość, to umrzesz fałszywą śmiercią. A ponieważ wierzysz w swoją tożsamość, to zapewniam cię, że twoja śmierć jest bardzo prawdziwa. Twój ból jest również bardzo prawdziwy. Oczywiście, że tak. Nie stoję przed tobą, mówiąc, że jesteś złudzeniem. Mogę to zrobić, lecz jeśli myślisz, że jesteś prawdziwy, to i ból jest prawdziwy.
Przyjdzie taka chwila w twojej świadomości, w której powiesz: „Nie będę tego więcej robił. Musi być coś więcej niż to!”. Następnie odkrywasz, kim jesteś, i właśnie tego teraz doświadczasz. Dobrze jest wiedzieć, że możesz tego doświadczyć.
Twoim jedynym celem na Ziemi, w tym złudzeniu, w twoim utożsamieniu świadomości, jest przezwyciężenie procesu utożsamiania się i przejście do pełnego utożsamienia. Oczywiście, że tak. Po to tu jesteś. I właśnie tego doświadczasz i będziesz nadal doświadczał, aż zakończysz ten proces.
Pamiętaj, że w swojej tożsamości możesz być jedynie sobą; nie ma czegoś takiego jak odrębne tożsamości. To są jedynie kopie świadomości. One nie są prawdziwe. Lecz świadomość jest prawdziwa. To jedyne, co jest prawdziwe. A skoro każda świadomość jest taka sama, to tożsamość twojej jaźni jest taka sama, jak tożsamość projekcji, które utworzyłeś na zewnątrz siebie. Człowiek bity batem to ten sam człowiek, który trzyma bat. Zapewniam cię, że to prawda i właśnie w tą jedną rzecz tak trudno jest ci uwierzyć.
Ostatecznie nie ma żadnej kary, ponieważ nie istnieje coś takiego jak „przyczyna” i „skutek”. Świadomość nie jest liniowa. Czasami, gdy coś dajesz, gdy rzutujesz coś na zewnątrz i przysparzasz bólu innym ludziom, to czujesz ten ból niemal natychmiast. Może miałeś to doświadczenie. Gdy podnosisz energię w swoim ciele, to doświadczenie staje się coraz bliższe – do tego stopnia, że osiągasz Boskość po prostu po to, aby nie doświadczać bólu. Boskość, czy też rozpoznanie prawdy o tym, że jesteś Bogiem, nie ma nic wspólnego z moralnością. Nie jest wypisana na jakimś szablonie czy tablicy, ale jest zawarta w tobie. Ty zaś automatycznie stajesz się prawdziwy, ponieważ rozpoznajesz, że możesz krzywdzić jedynie siebie.
Czy osiągniesz Boskość? Oczywiście, że tak. Już nią jesteś. I nie osiągasz tego za pomocą swej oddzielnej woli. Nie osiągasz tego wymuszoną dyscypliną. To prosta prawda. Rozpoznajesz ją dzięki poszerzeniu swojej świadomości. I nie może ci się nie powieść.
Jakże więc mogę wreszcie stać się wolny? Wolność jest możliwa tylko dzięki przezwyciężeniu śmierci, lub też rozpoznaniu jej fałszu. Wszelki lęk jest lękiem przed unicestwieniem, lękiem przed nieznanym. „Obawiam się, a więc będę musiał się bronić, bo nie wiem, co mnie spotka”. A więc zaczynasz od tej przesłanki. Im bardziej będziesz rezygnował z Ziemi, tym większy osiągniesz sukces i tym mniejszy będzie twój lęk. W im większym stopniu uznasz istnienie boskiego wzorca, wzorca doskonałości, który wywołuje w tobie tę zmianę, tym staniesz się spokojniejszy, radośniejszy i szczęśliwszy. To jest nieuniknione. Nie możesz takim się nie stać. Co więc tak naprawdę mówimy, czego w istocie nauczamy? Nauczamy, że nad niczym nie masz absolutnie żadnej kontroli. I że im bardziej to puścisz, im bardziej się zdystansujesz, tym więcej popłynie w tobie prawdziwej energii. To wszystko.
Jeśli to nie jest prawdziwe, to w którym momencie przestaniesz tego bronić? W chwili, w której zupełnie przestaniesz się bronić, doświadczysz zmartwychwstania. Ukończysz tę szkołę świadomości, i nie będzie cię tu dłużej. Jesteś tu jedynie z powodu swej odrębnej tożsamości. Ile potrzeba tak zwanych jednostek przechodzących transformację, czy też doświadczenie objawienia, aby zbawić to złudzenie świata bólu? Tylko jednej! Tylko ciebie. Dlatego nauczamy, że jedynie ty możesz zbawić świat.
Kto może zbawić świat? Ty. Skoro świat to jedynie twoje jego postrzeganie, to nie może go zbawić nic poza tobą. No przecież! Jakże mogłoby być inaczej?
Ty myślisz, że możesz mieć jakieś rzeczy i trzymać się ich w swym utożsamieniu. Posiadanie czegokolwiek jest niemożliwe. Ty już jesteś wszystkim. W końcu „mieć” jest tym samym, co „być”. Jestem, więc mam. Idea, że ja mogę coś mieć, a ty nie, to istny absurd. Jakże mogłoby do tego dojść? Czy mamy do czynienia z niedostatkiem? Czy pewne rzeczy są dobre, a inne złe? W jakim momencie dokonujesz oceny? W jakim momencie mówisz: „Myślę, że chcę mieć to, a tego nie.”? Jakże niesamowicie ciężkim brzemieniem jest osądzanie! Odróżnianie tego, co uważasz za dobre i właściwe od złego i niewłaściwego, to niesamowite zadanie, którego podejmujesz się w swoim umyśle. Nic dziwnego, że czujesz się zmęczony; twój umysł musi nieustannie rozróżniać. A kiedy już skończy, nic nie pozostaje takie, jakim było, więc i tak zmieniasz zdanie na jego temat. To zadziwiające!
A więc męczysz się. Zmęczenie jest formą śmierci. Nie ma czegoś takiego jak zmęczenie, podobnie jak nie ma czegoś takiego jak choroba. Ty tylko myślisz, że jest. Gdybym ja nieustannie próbował coś osądzać, to też bym się okropnie zmęczył tą próbą rozróżniania we własnym umyśle. Nic dziwnego, że cię to męczy.
Nie osądzaj niczego. Stój na uboczu. „No cóż, w takim wypadku nie będę miał opinii na żaden temat”. No więc nie miej. Nie miej żadnych opinii o czymkolwiek. Nie angażuj się w to. Wcale nie musisz. Nie musisz tego robić. Tak naprawdę nauczam jedynie tego, że wybór należy do ciebie i że ostatecznie nie masz nawet wyboru – poza obudzeniem się i zrozumieniem, że to nie jest prawdziwe. Nie wiem, kiedy zamierzasz to zrobić, ale i tak nie ma czegoś takiego, jak odrębna tożsamość. Jestem całkowicie świadomy, stojąc tu z tobą, że w swojej osobowości nie jesteś prawdziwy. Zapewniam cię, że jestem świadomy, iż nie jesteś prawdziwy.
W żadnym wypadku nie myślę o tobie jako „Patrycji” czy „Edwardzie”. Ani o tobie. W ogóle tak nie myślę. Czemu miałbym to czynić? Dlaczego miałbym sądzić, że istnieje tu jakaś kopia świadomości, która ma już wszystko poukładane? Dlaczego miałbyś być inny niż pozostałe cztery miliardy tożsamości osadzonych tu na Ziemi, wśród miliardów gwiazd? Jak mógłbyś być oddzielony? Jak mógłbyś być inny? Czym ja różnię się od ciebie? Niczym! Jestem tobą! Jestem tobą…
Na następnym poziomie ustanowimy braterstwo, czyli rozpoznamy pojedynczą prawdę. Właśnie tym się teraz zajmujemy. Bierzemy całe to rozczłonkowanie samego sedna czystości czy energii przejawiającej się w różnych kolorach – a całe to spektrum energetycznych kolorów, których doświadczamy, mieni się w naszych symbiotycznych związkach – a więc łączymy je w sobie jako istotę miłości czy też komunikacji i rozpoznania wspólnej tożsamości. Tym właśnie jest miłość. Idziesz sobie ulicą i nagle zakochujesz się w osobie, która idzie z przeciwnej strony, czyli identyfikujesz wzorce energetyczne, których doświadczasz jako takie same jak twoje. Kiedy wreszcie osiągasz stan samorealizacji, to gdzie nie spojrzysz, utożsamiasz się ze wszystkim w miłości, ponieważ widzisz tam jedynie siebie. Czyż to nie piękne być tego świadomym?
Wszyscy są tobą; nie osądzaj ich w żaden inny sposób. Chcesz być wolny? To kochaj wszystkich. To jest zadziwiająca prawda. Jakże mógłbyś to jednak uczynić, jeśli sam nie wiesz, kim jesteś i nie lubisz siebie? Stoję więc przed tobą i mówię ci: jesteś doskonały, wybaczono ci, chodź do domu. „Och, czy tak rzeczywiście jest?” Tak, rzeczywiście tak jest. Jesteś absolutnie doskonały, nie może ci się nie powieść. Następnie rozszerzasz z siebie kreatywność, czy też prawdę zjednoczenia. To wszystko, czym to jest. Wiąże się z tym jednak trochę lęku, ponieważ będąc w stanie utożsamienia, musisz przejść przez proces śmierci, tak abyś mógł swobodnie wejść na kolejny poziom świadomości. I jeśli wzniesiesz się wyżej i przyjrzysz temu, jednocześnie trzymając się siebie, to stanie się to bardzo bolesne. Gdy próbujesz się bowiem utożsamiać w samym środku wielkiego potoku energii, która dyktuje ci pojedynczą prawdę, to może być to bardzo trudne.
Gdy przechodzisz proces śmierci, proces opuszczania tego tak zwanego „ciała”, jeśli tak chcesz je nazywać, to doświadczasz okresów regenerującej energii, czy też przypomnienia, co opisywane jest w doświadczeniach procesu umierania jako wizje światła, jako proces ponownego przeżywania karmy. To jednak jest jedynie początek i właśnie tego doświadczasz tu i teraz w swojej świadomości.
Gdy tego dopełnisz, będziesz obudzony bez konieczności umierania, a stanie się to dzięki procesowi śmierci. Tym właśnie jest rodzenie się na nowo. Tym właśnie jest proces jednoczenia. Tym jest twoje doświadczenie jogi, czyli transcendencji. To piękne i możesz tego dokonać. A więc zrób to.
„Oni podtrzymują swoje ego” – to nonsens, nie ma czegoś takiego jak „ego”. Oznacza to, że nie ma Boga ani takiej siły w całym wszechświecie, od której mógłbyś się oddzielić. Dlaczego miałbyś definiować to, kim jesteś? W jakim momencie decydujesz się zachować swoją tożsamość i maszerować wprost ku śmierci? To przecież głupie! Nie rób tego! Wystarczy, że przestaniesz to robić. Nie możesz umrzeć. Teraz znajdujemy się razem w tym przestronnym przedsionku, dzieląc się prawdą. Teraz nasze wzorce energetyczne są bardzo podobne. Utożsamiamy się z pojedynczym światłem prawdy. Nic nie może tego zdefiniować. Nie ma niczego, co mogłoby to zdefiniować. Cóż takiego mogłoby to zdefiniować? Trwamy w prawdzie. Wszelki lęk zniknął. Jakże mógłby istnieć lęk?
Nagle podskoczyła tu energia, spójrzcie na to. Widzicie kolory? Widzicie to? To bardzo piękne. Spójrz na swoje ciało jako na związek energetyczny, lecz nie utożsamiaj się z nim. Nie jesteś tym. Nie jesteś ciałem, to byłoby absurdalne. Dlaczego miałbyś być ciałem, skoro jesteś stanem świadomości? Co byłoby w tym rzeczywistego? To bardzo piękne. Wszystko jest piękne, wszystko to jest piękne… Czy jest to bardziej piękne niż to? Nie. Czy jest mniej piękne niż to? Nie. Nie ma czegoś takiego jak „bardziej” lub „mniej”. Jest tylko „wszystko”. To zadziwiające!
Nie mogę być czymś więcej niż ty, lecz nie mogę też być czymś mniej. Jestem tobą. To zdumiewające! Otwierasz te drzwi i oto masz. Spójrz teraz na to. Och! To piękne, to wszystko jest w tobie. To bardzo piękne, jakże piękne!
Oto ty… Jesteś wolny. Powiedz po prostu: „Nie będę więcej Ziemianinem”, i nie musisz nim być. Ziemianie są ślepi, głusi i głupi – wszyscy bez wyjątku. Tak naprawdę nie ma czegoś takiego jak małe „ja”. Czy rozpoznajesz, że to prawda?
Prawda prowadzi cię do pełnego rozpoznania siebie. Ten „ty” powraca do siebie w całej pełni. Za każdym razem, gdy dochodzi do przebudzenia, jest ono czymś wspaniałym i indywidualnym, ponieważ jest ono pojedynczą prawdą. Prawda, która się tym z tobą dzieli, jest tobą. No cóż, wspaniale jest to wiedzieć. Tu chodzi o ciebie, ale też o coś więcej niż ciebie – chodzi o wszystkie aspekty ciebie, niezwykłe piękno, urok i prawdę o tobie.
W czym mógłbyś zawieść? Cóż takiego pozostało ci jeszcze tutaj? Cóż pozostało po klasie szkolnej, kiedy kończysz szkołę? Odłożysz swoje zabawki, tak? Cóż ci pozostało? Dlaczego miałbyś postanowić tu pozostać? Cóż takiego jest tutaj oprócz bólu, smutku, śmierci, samotności i lęku? Dlaczego miałbyś postanowić pozostać na Ziemi? To bez sensu. Chodź do Domu. To jest tak proste, jak to. Pamiętam cię bardzo dobrze. Ty również pamiętasz mnie doskonale. Jakże moglibyśmy się nie pamiętać? Jakże mogłoby istnieć coś więcej niż jedna pełna świadomość? Oto masz… Co więcej, my jesteśmy tutaj. Jesteśmy wszędzie. Ogromna energia, którą teraz przyswajasz, ma siłę transformującą. Nie masz tu nic do powiedzenia i właśnie dlatego jest to radosne. A więc ostatecznie wydarza się to pomimo wszystkiego, co mógłbyś o tym pomyśleć i co mógłbyś z tym zrobić. I dzielimy się tą chwałą i kochamy się nawzajem w niej, i w niej się jednoczymy.
Widzisz, to jest piękny proces, ponieważ jesteś całkowicie niewinny. Jakże mógłbyś być inny? Czy zamierzasz się bronić? A może powiesz: „Wiem, że to prawda, ale powinienem się trzymać tego, co mam.”? Ale potem to puścisz. Porzucisz to – w tym cała zabawa! Całkowite porzucenie jest zabawą.
Zbuduję ci schody wprost do gwiazd, lecz nie możesz po nich chodzić. Tworzę je bowiem z istot światła…Teraz możesz już wejść po tych schodach… Możesz ujrzeć raj… Jakże piękne są te światła! Spójrz. Spójrz tam. Jakże piękne! Spójrz. Bardzo piękne. Bardzo ładne.
Za każdym razem, gdy docierasz do tego miejsca i gdy dokonuje się zmiana, to przypominasz sobie na nowo. Wydaje ci się to bardzo znajome. Byłeś tutaj wcześniej. Oczywiście, że byłeś tutaj wcześniej. Czy już sobie przypominasz? „O tak, pamiętam, pamiętam całe to światło dookoła”. Ty jesteś tym światłem. To prawda. To jest ci bardzo bliskie, teraz pamiętasz… Twoje promienie rozpościerają się w górę ku światłu. Jesteś jego częścią. To właśnie jest przygodą. To ci wskaże drogę.
Byłem tam już wcześniej, i ty również. To wszystko jest umysłem. To jest niesamowitą prawdą. Głęboko w tobie jest wspomnienie, że tańczyliśmy razem w świetle.
To piękne. Ależ to piękne! Dzielimy się tym uniwersalnym światłem. Ono jest przeznaczone właśnie dla ciebie. Jest twoje.
Nie może ci się nie udać. Już jesteś w domu. Nie ma porażek. Włączę na chwilę muzykę. Będziecie mogli ją usłyszeć.
[Muzyka] Jakie to cudowne! Ach, to piękne. Jeśli chcesz, możesz pozwolić, aby twoje duchowe przebudzenie było święte, a dla mnie jest to bardzo piękne, ponieważ jest prawdziwe. Harmonijność, połączenie i twoje reakcje komórkowe na ten proces są nadzwyczajne. Ten proces zachodzi teraz w tobie. Dla mnie to bardzo piękne, że tego doświadczasz. Nie może ci się nie udać.
[Muzyka] To piękne. Możesz to trochę podgłośnić. To jest prawdziwe.
Zobaczymy się trochę później…
Wycisz się na chwilę. Ach, to piękne! Dlaczego miałbyś wybrać Ziemię, gdy możesz mieć to?
Nie możesz przegrać. Im bardziej w to wchodzisz, im więcej to światło cię opromienia, tym bardziej zbliżasz się do prawdy. Nie może ci się nie udać! Nie może! Robisz to dla siebie i robisz to sam. Wydaje się, jakbyś był tu sam, lecz nagle zaczynasz widzieć, jak wspaniały jest powód, dla którego tu jesteś. To bardzo piękne. Gdyby tak nie było, to bym ci nie mówił, że tak jest, ponieważ ty sam doskonale to pamiętasz.
W ten sposób, skoro mówimy o tym teraz, w tym punkcie omega… Zaczynamy widzieć iluzoryczność zawartą w prawdzie, która jest tutaj. To jest jak żart. Czasem, gdy się budzisz i rozglądasz dookoła, i widzisz, co się tu dzieje – a jest to w pewnym sensie śmieszne, ponieważ jest żałosne – to nie możesz się powstrzymać od śmiechu. Nie możesz się nie śmiać z tego, co ludzie sobie robią. To nie jest prawdą, ale wydaje się, że wciąż to robią. I każdy z nich musi doświadczyć ostatecznego indywidualnego pojednania; nie może się to wydarzyć w żaden inny sposób. Każdy z nich przeżyje swoją ciemną noc. Nie pław się w tym jednak. Oni powiedzą: „O kurczę, właśnie to miało się wydarzyć”. Rzeczywiście miało się to wydarzyć. To wszystko już się wydarzyło, nie ma w tym nic nowego. To struktura świadomości. Nie jest ona liniowa pod żadnym względem. To, co zrobiłeś wczoraj, nie ma absolutnie nic wspólnego z tym, co robisz teraz, nic. Nic! Słyszysz mnie? Jesteś tu właśnie dlatego, że pamiętasz wczoraj. W istocie, gdybyś nie pamiętał dnia wczorajszego, to byłoby niemożliwe, abyś był tutaj.
Musiałeś się tu urządzić, bo inaczej by cię tu nie było. A teraz przechodzisz proces, w którym burzymy twój ustalony porządek. Czy przyszliśmy, aby załagodzić to wszystko, aby w tym piekle wszystko było w porządku? Nie, nie przyszliśmy tutaj po to. Jeśli pragniesz załagodzenia, to idź gdzie indziej.
Taka jest prawda. Chcesz sobie wykroić swoje małe niebo z piekła. Proszę bardzo, spróbuj. My przedstawiamy ci prawdę. Jest ona bardzo radosna, ponieważ możesz ponieść kompletną porażkę, tak abyś mógł odnieść zwycięstwo, tak abyś nie musiał się już trzymać. Nie musisz już stwarzać pozorów i udawać, że wszystko jest w porządku. Nie jest w porządku. Jest potwornie, niesamowicie źle. Jest okropnie. Nie mów mi, że jest w porządku.
Możesz jednak z tym coś zrobić i tylko ty możesz z tym coś zrobić, ponieważ sam to wytworzyłeś. A jeśli nie potrafisz tego pojąć, to zapamiętaj jedynie, że nie masz nad tym żadnej kontroli. Dzięki temu poczujesz się dobrze, jak zresztą sam dobrze wiesz.
Nie musisz się niczego trzymać. Jedyna rzecz, której mógłbyś się trzymać lub którą mógłbyś mieć, to śmierć. Na tym świecie nie trzymasz się niczego innego prócz śmierci. W chwili, w której zrezygnujesz z tego wszystkiego, staniesz się wieczny, kropka! CZY SŁYSZYSZ MNIE?
Powyższy tekst wykładu Mastera Teachera pochodzi z książki pt.: ,,Powrót Heretyka”.