Tak, wiem, ale co to jest cud? – tekst filmu Mastera Teachera

Prosto z Herbst International Exhibition Hall
Presidio, San Francisco, Kalifornia, USA

Witaj na uroczystym spotkaniu nauczycieli Bożych
pod auspicjami Kursu Cudów.

Przyglądamy się wszystkiemu, co dotyczy cudów.
A tak w ogóle, to czym jest cud?

Wymiana kilku myśli
z Masterem Teacherem

Porozmawiamy na ten temat. Wszyscy uwielbiamy analizy po fakcie. Tak naprawdę komunikacja jest jedynie analizą czegoś, co już się wydarzyło. Dlaczego przesuwam krzesło? O, pan od oświetlenia jest tutaj. „Proszę odstawić je na miejsce”.

Być może pokażemy ten film światu. Muszę z tobą porozmawiać, ale żebym to ja wiedział, o czym mam z tobą rozmawiać… Zrobiłem sobie kilka notatek i pewnie ich użyję. To ciekawe, że zawsze, gdy się spotykamy, analizujemy coś po fakcie. Dyskutujemy o dniu wczorajszym lub o zeszłym tygodniu…

Dzień dobry. Dzień dobry wszystkim. Wejdźcie tu i siadajcie. Wczoraj doświadczyliśmy czegoś, co w większości – lub może powinienem powiedzieć: w całości – było radosnym wtargnięciem naszej nowoodkrytej rzeczywistości do tego świata. Rozmawiałem o tym z Mistrzem Jezusem; o tym, jak przeczytałem wczoraj z Nowego Testamentu, co on mówi o sobie i o tym, jak nieuniknione to będzie…

No dalej! Możecie to usłyszeć, ponieważ właśnie to się wam przydarza. Nie może się nie przydarzyć. Ludzka kondycja, koncepcyjna tożsamość, będzie pisać o tobie artykuł – chcę, żebyście to wszyscy usłyszeli… ty, świecie! Ponieważ to może pójść w świat… I ta koncepcyjna tożsamość zapyta cię: „czym jest cud?”. Powiedz to… Tak, tak.

A oto jedyny sposób, w jaki możesz odpowiedzieć. Oto jak odpowiada nasz zbawiciel Jezus Chrystus, i ty również, gdy jesteś dostrojony, gdy powiększyłeś swą tożsamość do takiego stopnia, że możliwa staje się ekspresja – i do tego sprowadza się całe nauczanie: „ja jestem cudem”. Powiedz to do mnie. Poproszę cię, żebyś… [Ja jestem cudem!] Ale ja chcę, żebyś to usłyszał. Czy oglądasz to, świecie? Uwielbiamy dziennikarzy i skrybów, tyle że w swoich doniesieniach nie potrafią oni… Słuchasz mnie, właśnie ty? Tak ty, w swoich koncepcjach! Chcę, żebyś to usłyszał. Pytanie: „czym jest cud?” to próba koncepcyjnego określenia, czym on jest.

Zajmę się tym przez chwilę. Nawiasem mówiąc, to jest całe nauczanie Jezusa Chrystusa. Słuchacie? I jest to całe nauczanie Kursu Cudów, który oczywiście został dany przez Jezusa Chrystusa wszystkim na tej sali. A więc zapytam cię, świecie, „czym jest cud?”, i chcę, żebyście odpowiedzieli… [Ja nim jestem!] Poczekajcie, aż was zapytam. Jesteście zbyt gorliwi. Dobrze wyglądam? Ubrałem się w tę białą koszulę. Jestem cudem! Jestem cudem.

Cudem było to, że dziś rano miałem czystą koszulę. „O, bądźże rozsądny!” Przecież jestem! Gdy tylko próbowałem mówić o sobie w rozsądny sposób, to idea, że był to cud… Czemu? Bo to jest cud. Jezus próbuje w Kursie powiedzieć: „Bóg jest w wieszaku na ubrania” – to jedno z moich słynnych zdań – „…ponieważ Bóg jest we wszystkim”. Moim cudem dzisiaj rano było odkrycie czystej koszuli wiszącej na pewności Boga. Nawet Jezus się tu uśmiechnął. Nie było mu znane określenie „wieszak na ubrania”. Oni nazywali to inaczej. Nazywali to pastraiya, czy coś w tym rodzaju.

Czym jest cud? [Ja nim jestem!] „Tak, wiem, ale czym jest cud?” [Ja nim jestem!] „Tak, wiem. Ale powiedz mi, czym jest cud”. [Ja nim jestem!] Mów co chcesz, a oni wciąż będą cię pytać: „czym jest cud?”. I to działo się wczoraj, ponieważ wszystkie oświecone umysły wiedzą – mówię to wprost do ciebie – że cudem jesteś ty. Cudem jest włączająca wszystko świadomość piękna tego świata w naszym związku z Bogiem i ze sobą nawzajem. On zaś odpowiedział: „Tak, wiem, ale czym jest cud? Niech mi Pan wyłoży, czym jest cud”.

To dość zabawne. Ktoś nagle spojrzał na Nowy Testament… To zabawne. Podzielę się tym z tobą. Nigdy, przenigdy w całym Nowym Testamencie nasz zbawiciel Jezus Chrystus nie odpowiedział na pytanie, które mu zadano. Nigdy. Gdy go o coś pytano, on zawsze odpowiadał w zupełnie inny sposób. I to właśnie frustrowało naszego miłego dziennikarza. Próbował on zdać relację z wydarzenia, z którego nie da się zdać relacji, ponieważ zdanie z niego relacji byłoby zanegowaniem samego wydarzenia, czy też potrzebą określenia z perspektywy zewnętrznej, czym ono jest. Usłyszałeś to?

Spójrzmy, jak to było z Jezusem. Powiedziano do niego: „Jezu, daj nam jakiś znak”. Ten dziennikarz mówił właśnie to. „Pokaż nam cud!” Powiedzcie to. [Pokaż nam cud!] Oto jestem! I Jezus próbuje to zdefiniować. Być może mówi coś w rodzaju: „Kiedy się jaskółka zniża, deszcz się do nas zbliża”. W ten sposób stwierdza: „Każdy znak potwierdzi jedynie to, co chcesz usłyszeć w swoim związku z dniem wczorajszym i jutrzejszym. Czy zechcesz zobaczyć wraz ze mną, że jestem twoją teraźniejszością?”.

A więc ja tam stałem… Uwielbiam tego gościa, lecz on kategorycznie się nie zgodził – chyba, że jeszcze się zgodzi – abyśmy zdali mu relację z naszego emocjonalnego doświadczenia, którym było odkrycie wspólnego rozwiązania problemu bólu, śmierci, straty i miłości, sprzeczności egzystencjalnych, potrzeby kochania i poszukiwania… Jego to nie obchodziło. Wyślę mu ten film. Korespondent, który nie zaangażowałby się przynajmniej w jakimś stopniu w to, co odkryliśmy, nie byłby w stanie zdać z tego relacji.

Śmiałem się z tego. Szkoda, że nie dali mi… Ponieważ ja nauczam z doświadczenia. Nauczam jednak, że nie chodzi o moje doświadczenie, lecz o to, czym się stałem dzięki doświadczeniu. Zadziwiające jest to – mówię do was, tam, w świecie – że wielu z was po obejrzeniu tego programu… Jak on się nazywa? Tak, może znajdzie się to w programie „48 godzin”. Chcę, żebyś zobaczył, że próbowałem podzielić się z nim moim doświadczeniem, lecz nie w oparciu o jego obserwację mojego doświadczenia, ale jego chęć – odrobinę chęci – aby przyjąć ode mnie rezultat, który podzielamy jako emocjonalne rozwiązanie oparte na doświadczeniu.

Wiem, że można to sprowadzić do: „Tak, ale ty uczestniczyłeś w wojnie, i tak dalej”. To nie wywarło na nim wrażenia. Zadziwiające, że… Mówię o korespondentach, dziennikarzach starej daty. Generalnie rzecz biorąc, przeprowadzenie wnikliwego wywiadu wymaga wczucia się w to, o czym dana osoba mówi, nawet jeśli się w tym nie brało udziału. Spróbujmy tu czegoś. Gdyby dano mi korespondenta wojennego, gdyby dano mi korespondenta zagranicznego… Chyba po prostu potrzebowałem kogoś, kto byłby gotów postawić się w mojej sytuacji. Ponieważ wtedy musiałby przyznać: „Sam też to przeżyłem”. Powiedzmy, że powiedziałbym: „Byłem w miejscu zrzucenia bomby atomowej, gdzie dziesięć dni wcześniej zmieciono z powierzchni ziemi sto tysięcy ludzi. I jako żołnierz piechoty morskiej świętowałem zwycięstwo, bo wiedziałem, że przeżyję”. Miałem jednak mieszane uczucia. To było prawdziwe doświadczenie. „Tak, wiem, ale czym jest cud?”

Powiedziałem mu tak: „Zacząłem doświadczać cudu, gdy uświadomiłem sobie, że muszę znaleźć cel, czy też powód, dla którego dzielimy się bólem, miłością i stratą”. „Tak, wiem, ale czym jest cud?” „My jesteśmy cudem. Jesteśmy cudem, ponieważ odkryliśmy alternatywę – duchowe źródło rzeczywistości, którego do tej pory używaliśmy w ograniczeniu naszej jaźni i które być może znaleźliśmy razem w chwili chaosu”.

Oni próbują to odtworzyć w dzisiejszych filmach wojennych. Szkoda mi ich. Niech to robią. Ja nie potrafię oglądać tych filmów. Ale to nie znaczy, że ty nie powinieneś. Kiedy rozmawiam z ludźmi, niektórzy je oglądają, a inni nie są w stanie. Nie da się tego określić. Jeśli zamierzasz się z tym obnosić, to i tak będziesz się obnosił z ideą bólu, straty i śmierci. Moja pewność co do tego, że każdy z tu obecnych nosi to w swojej doczesnej tożsamości, jest przekonaniem, które mam na temat ludzkiej kondycji – całego tego mozołu, potrzeby znalezienia miłości i poszukiwania siebie nawzajem, znajdowania i tracenia oraz frustracji, której kulminacją jest nasza śmierć. Wszystko to ostatecznie przezwyciężyliśmy poprzez – powiedz: „cud”.

Powiedz do mnie: „Tak, ale czym jest cud?”. [Tak, ale czym jest cud? Ja nim jestem!] No nie wiem. Wiesz, co miałem ochotę zrobić? Może powinienem był to zrobić. Ale nigdy się nie obnażałem… Kiedy on zapytał: „czym jest cud?”, powinienem był na środku trawnika zdjąć skarpetki. [Zdejmuje skarpetki] To jest cudem. Rozumiesz? Właśnie ty powinieneś to rozumieć, gdyż jesteśmy cudem patrzącym na siebie samego. Praktycznie wszyscy tu obecni oraz pięćdziesiąt milionów ludzi, którzy być może obejrzą ten program, doświadczało cudu w chwili uświadomienia sobie własnej pełni.

Jestem pewien, że gdybym zdjął skarpetki… On tam stał i pytał: „czym jest cud?”, ja zaś próbowałem mu powiedzieć: „Właśnie tym. Tu i teraz! To jest cudem”. A on na to: „Wiem, już to omówiliśmy. A teraz proszę wyjaśnić, czym jest cud”. Co on w ten sposób zakrywał? Teraźniejszość. Absolutnie tak. Relacjonował przeszłe i przyszłe wydarzenia, przeoczając teraźniejszość. To smutne. Ja go lubię, ale dobry dziennikarz zapytałby przynajmniej: „Co chciałeś przez to powiedzieć?”. To pozwala na dialog i wymianę emocji, które wiążą się z naszą potrzebą wyrażania bólu i zrozumienia naszego brata.

Jeśli cię to interesuje – nauczyciel Boży to ktoś, kto rozpoznaje ból swego brata. Powiedz to do mnie. [Nauczyciel Boży to ktoś, kto rozpoznaje ból swego brata] Tamten dziennikarz mówił: „Ale ja jestem zdrowy. Nie potrzebuję tego”. I dobrze. Ja chcę, żeby on był zdrowy. Lecz jeśli nie potrafiłby on, przynajmniej początkowo, zrozumieć naszej potrzeby znalezienia rozwiązania dla bólu, który w sobie odsłoniliśmy, to byłoby mu bardzo trudno przeprowadzić z nami wywiad. Tak naprawdę byłoby to niemożliwe. Komunikacja byłaby niemożliwa.

[Och! – okrzyk z widowni] Tak, wiem. Oto, jak proste jest rozwiązanie. „Tak, ale dlaczego oni wyrzucają ręce do góry?” Rozumiesz? To dokładnie ten sam problem. Jeden z nich zapytał: „Dlaczego oni wyrzucają ręce do góry?”, a ja na to: „Słyszałeś kiedyś o Zesłaniu Ducha Świętego?”. A on: „Aha, teraz rozumiem! Chodzi o te języki ognia…”. Nie wiem, co to znaczy, ale przynajmniej pojawiła się idea, że będą mieli do czynienia z jakimiś niezwykłymi zjawiskami.

A więc czym jest cud? [Ja nim jestem!] My jesteśmy cudem. Współodczuwaliśmy w tym świecie bólu i śmierci z naszym cierpiącym bratem i służyliśmy mu, aby złagodzić jego ból, nawet jeśli pozornie w danym momencie nam się to nie udawało – proszę, usłysz to! – lecz cudem była już ta chwila, gdy mu służyliśmy. A ten dziennikarz znowu: „Tak, ale czym jest cud?”. „Ty jesteś cudem”. „Wiem, ale czym jest cud?” „To jest cudem.” „Wiem, ale czym jest cud?” „My jesteśmy cudem”. „Wiem, ale powiedz mi, czym jest cud, abym mógł donieść o tym światu”.

Cudem jest wizja wyrażana poprzez naszą relację; wizja tego, czym jesteśmy. Podzielę się z tobą moją wizją siebie, a ty podzielisz się ze mną swoją, jeśli tylko na chwilę porzucisz swoją wizję świata. Ponieważ dopóki trzymasz się swojej wizji świata i porównujesz ją ze swym wewnętrznym widzeniem, nie możesz uzyskać – powiedz do mnie: „wglądu”. Wglądu w swoją rzeczywistość, która musi być w tobie. Widzisz to?

Gdzie jest królestwo Boże? We mnie. Królestwo Boże jest we mnie. Dzięki treningowi uwalniania mechanizmów obronnych mojej wizji świata, doświadczyłem wglądu i zrozumiałem, kim jestem, i teraz dzielę się tym ze światem. Ty zaś reprezentujesz moją dawną wizję świata i próbujesz określić, kim jestem, nie uczestnicząc w oświecającym przeobrażeniu, które stanowi podstawę cudu. Bo przecież Książka Ćwiczeń mówi tak: „Trening umysłu zmienia zupełnie twoje postrzeganie tego, kim jesteś i co robisz”. „Tak, wiem, ale czym jest cud? Mnie tamte sprawy nie interesują. Chcę jedynie pokazać normalnemu światu, kim jesteś”. To niemożliwe, ponieważ normalność opiera się jedynie na determinacji, by uzasadniać normalność śmierci. Ty zaś ponownie odkryłeś siebie poprzez cud życia wiecznego i naszą wzajemną miłość.

A więc może pomogłoby, gdybym zdjął wtedy skarpetki. Wiem jedno: dzięki radości płynącej ze zdruzgotania moją śmiercią, które pokazuje mi, że nie ma śmierci, mogę wejść w teraźniejsze doświadczenie przebierania palcami w trawie i przypomnieć sobie radość z doświadczania tego, kiedy miałem sześć lat. Czy to jest w porządku?

W Kursie – ja ciągle wracam do Kursu – w Kursie Jezus mówi, że niewinni posiądą ziemię. Słyszysz to? Błogosławieni maluczcy, ponieważ są niewinni – dosłownie nie potrzebują definiować swojej radości. „O mój Boże! Stoję w trawie i przebieram paluszkami”. „Tak, ale czy cudem jest rodzaj trawy? Czy to trawa darniowa, czy…? Uważaj, żebyś się nie skaleczył! Stopy ci się pobrudzą i będziesz musiał je umyć. Uważaj! Masz ponad siedemdziesiąt lat”.

Wtedy powiedziałbym: „Mogę mieć ponad siedemdziesiątkę z historycznego punktu widzenia, ale stopy utrzymuję w wieku lat czternastu”. Prawdopodobnie powinienem był to zrobić. Zróbcie zbliżenie moich stóp. A co tam! I tak już się obnażyłem. Na Sajpen w 1944 roku te same stopy pokrywał wrzód tropikalny. On powiedział do mnie: „O, byłeś na Sajpen w 1944?” A ja na to: „Jakie to ma znaczenie?”. Rozumiecie? „Czy byłeś na wyspie Okinawa?” Tak, ale co to ma wspólnego z tym? Cudem jest to. Spójrz na te stopy. Widzicie?

Powiedz do mnie: „Sroczka kaszkę warzyła. Temu dała do garneczka. Temu dała do kubeczka. Temu dała na łyżeczce…” Master Glad zawsze mówi: „Dobrze, że nie na widelczyku”. Temu dała na łyżeczce. Temu dała na miseczce. A temu nic nie dała, tylko co? [Frrrrr…] – do nieba odleciała! Jeśli to jest tak proste, to dlaczego po prostu nie pofruniesz do Nieba? Powiedz do mnie: „Ponieważ boję się wielkiego złego wilka”. Miło, że mnie słyszycie.

A więc prostota zbawienia wyraża się w niewinności – niedefiniowaniu zdarzenia i pozwoleniu, aby było ono tym, czym jest. Chyba więc te stopy są przejawem jakiegoś cudu, ponieważ niemożliwe jest… Zawsze mnie uczono: „Dbaj o stopy”. Jezus naucza: „Dbaj o stopy”. On mówi tak: „To jedyna część ciebie, która dotyka chaosu”. Pamiętasz wieczernik? W wieczerniku odbyła się piękna ceremonia obmywania stóp. Czy chcielibyście wziąć udział w ceremonii obmywania stop? Jednym ze zwyczajów było służenie innym. A więc Jezus obmywał swym braciom stopy. To znak, że twoją jedyną nieczystością jest twój kontakt ze światem. Gdy obmywasz stopy, stajesz się doskonały.

I wiąże się z tym pewna historyjka: Piotr mówi: „Jezu! Ja cię umyję całego. Obmyjmy się od stóp do głów”. A Jezus na to: „To niepotrzebne. Wystarczy ceremonia obmycia stóp, a oczyszczenie twoich stóp objawi ci to, czego doświadczyłem w oświeceniu mego umysłu”. Rozumiecie? Potrzebuję chwili umiejscowienia, a wówczas przemiana mego umysłu ukaże mi świat jako doskonały.

Powiedzcie: „zmartwychwstanie”. Wschodnie nauczanie mówi dużo o wieczerniku i święcie Paschy, o uczniach, którzy tam byli, o idei zdrady i wszystkich rzeczach, które się z tym wiązały. Robię teraz dygresję, ponieważ wszyscy opowiadają o historii sprzed dwóch tysięcy lat, choć jesteśmy pewni, że to my jesteśmy tą historią w tym momencie. I każdy z nas na swój sposób – jest to pięknie pokazane w Kursie Cudów – doświadczy w lekcjach tego Kursu dokładnie tej samej konieczności przemiany, będzie atakowany z powodu swego oddania Bogu i zmartwychwstanie. Zaś idea, że nasz zbawiciel Jezus jest tu teraz z nami, jest ważna, ponieważ można tego doświadczyć jedynie poprzez dzielenie się pewnością, że w tobie objawia się Chrystus, ponieważ jesteś niewinny w swojej decyzji, by być doskonałym, jakim stworzył cię Bóg. I oto trochę ponauczałem.

A zatem zwykle oceniamy cud – powiedz do mnie: „poprzez szczęście”. Tak. „Ale dlaczego wszyscy tutaj są tacy szczęśliwi?” Ponieważ doświadczyliśmy cudu bezpośredniego kontaktu z Bogiem. To było cudem. „Tak, ale czym jest cud?”

Istota tożsamości opartej na koncepcjach to: „tak, ale…”. W treningu umysłu Kursu Cudów nie ma kompromisu. Nie ma to nic wspólnego z tym, gdzie jest kompromis; chodzi jedynie o prostą pewność, że nie można widzieć dwóch światów. W całym nauczaniu chodzi o to, że nie ma płaszczyzny połączenia między tym światem a nowym światem, który możesz zobaczyć. Powiedz do mnie: „One na siebie nie zachodzą”. Poza jedną chwilą – gdy zachodzą.

To bardzo ważne. Musisz zobaczyć, że światy zachodzą na siebie w każdej chwili. W Kursie Jezus nazywa to pograniczem. On mówi tak: Wszyscy w swych umysłach znajdujecie się na pograniczu między rzeczywistością tego, czym jesteś, a światem, który może próbować trzymać cię w niewoli tego, czym byłeś. Powiedz do mnie: „Ja już tym nie jestem”. Niezależnie od tego, jakbyś mi to przedstawił, musiałbym ci powiedzieć albo w filozoficzny, albo w bezpośredni sposób: nie jesteś taki, jaki byłeś wczoraj. Czy to prawda? „No cóż, wszyscy to wiedzą”. A więc dlaczego próbujesz określić, jaki byłeś wczoraj, i orzekasz, co zrobię w twoim związku ze mną w dniu jutrzejszym? To po prostu niemożliwe.

Podczas wywiadu on ciągle mówił: „Skąd pochodzisz? Co robiłeś w zeszłym tygodniu? Czy jedziesz w przyszłym tygodniu do Holandii?”. A ja na to: „A gdzie się podziało teraz?”. „Nie interesuje mnie teraz. Interesuje mnie jedynie relacjonowanie tego, gdzie byłeś i dokąd zmierzasz”.

To dość zabawne. Naprawdę go uwielbiam, ponieważ jego zadaniem było określenie z perspektywy przeszłości, kim byłem (a co musi być tym, czym jestem teraz) oraz czym będę później. Dzięki temu moja przyszłość mogłaby się opierać na moim przeszłym utożsamieniu, co jest całkowicie sprzeczne z naszym nauczaniem, nieprawdaż?

Jest taka piękna idea… Przydarzyło się to bodajże Helen Schucman, której Jezus pokazał Księgę Życia. Po lewej stronie książki było wczoraj, a po prawej – jutro. Dzięki swej zdolności spisywania Kursu powiedziała ona tak: „Nie obchodzi mnie to. Obchodzi mnie jedynie środek”. Jezus jej odpowiedział: „Robisz postępy”, ponieważ na środku Księgi Życia jest Bóg. Ześrodkowanie na Bogu wydarza się w teraźniejszości, nie wczoraj ani jutro. Nazywamy to złączeniem lub ześrodkowaniem na Bogu. Uwielbiam tę historię.

Tym właśnie jesteśmy. Zawiera się tu wszystko, co mogłoby się tu znajdować poprzez złączenie przeszłości i przyszłości w świadomości chwili. Taki właśnie jest Nowy Testament. Wiem, że to wiesz. A więc miłość, którą zaczynasz odczuwać dzięki Księdze Życia, jest twoją pewnością, że – powiedz: „zawiera ona zarówno moją przeszłość, jak i przyszłość”. To jest cudem. Nie muszę więc przewidywać przeszłości, jak czynili to prorocy, w oparciu o moją przyszłość, i mieć nadziei, że nadejdzie zbawiciel, ponieważ proroctwo spełni się tu i teraz.

Gdy więc pytali Jezusa: „jak to odnaleźć, gdzie jest królestwo Boże?”, on zawsze odpowiadał: „tu i teraz”. „Kto jest zbawicielem?” Ja. „Tak, wiemy, ale jak to się stało?” A on na to: „Po prostu jestem zbawicielem”.

Twoją jedyną odpowiedzialnością… Może zechcesz przyjąć wraz z nami cud, który wydarza się coraz szybciej w pewności co do tego, kim jesteśmy. Tego świat nie może zakwestionować. Czy jest to dla ciebie w porządku? Możemy o tym mówić w oparciu o Nowy Testament, ale chcę, żebyś to zobaczył. Gdy będą ci zadawać pytanie na ten temat, to zawsze będzie to próbą uzasadnienia tego świata. W swoim oświeceniu, w doświadczeniu cudu, którym jesteś, powiedz do mnie: „Odkryłem, że nie ma uzasadnienia dla tego świata”. Powiedzcie to cicho. Wszelkie moje uzasadnienia sprawiały mi ból, ponieważ byłem zdeterminowany, by egzystować w dniu wczorajszym i jutrzejszym, lecz teraz odkryłem – poprzez kontakt z Bogiem – że się od tego uwolniłem, bo wyraziłem chęć, by przyjąć, że rozwiązanie jest tu i teraz.

Gdzie jest rozwiązanie? [Teraz] Tutaj? [Tak] Powiedziałeś: „teraz”. I dobrze. Czy istnieje różnica między „tu” a „teraz”? [Nie] Dzielimy się cudem bycia tu i teraz. A analizujemy to wszystko po fakcie, dlatego że wczoraj wszystko umarło, a dzisiaj żyje. A więc dla wielu z nas, oraz dla tych, którzy obejrzą ten film, wczoraj doszło do zmartwychwstania. Jeśli to prawda, to tak naprawdę nie ma mnie tu dzisiaj. To było celem tego zgromadzenia. Jestem tu dziś tylko po to, aby powiedzieć ci, że zmartwychwstaliśmy. Ucichła już wrzawa związana z postrzeganiem tego świata i być może postrzegający zaczyna teraz przyjmować to, co widzi w swym wnętrzu. A to pogłębi jego zrozumienie dzięki światłu, które mamy nadzieję mu zaofiarować, pokazując mu, że alternatywa dla jego sytuacji jest rozsądna. To właśnie próbujemy zrobić.

Bądź rozsądny. Zobacz, jak rozsądna jest pewność, że pochodzimy z jednego uniwersalnego źródła. „Tak, wiem, ale czym jest cud?”

Cudem jest moje rozpoznanie, że jestem doskonały, jakim stworzył mnie Bóg. „Tak, wiem, ale czym jest cud? W jaki sposób uzdrawiasz?” Uzdrawiam dzięki doskonałości mego umysłu, ponieważ wiem, że wszystko jest doskonałe. „Tak, ale w jaki sposób uzdrawiasz?”

Oto wielki dylemat, którego doświadczał Jezus, gdy zaczął uzdrawiać i mówić: „Wstań, jesteś uzdrowiony; idź i nie grzesz więcej”. To właśnie jest nie do przyjęcia. Idea całkowitego uzdrowienia eliminuje całkowicie potrzebę choroby. A więc celem Kursu Cudów – a ludzie naprawdę zaczną to czytać – jest proste stwierdzenie, że – powiedz do mnie: „cud jest czymś naturalnym”. Wszędzie wokół nas przez cały czas dzieje się jeden cud przemiany naszej czasoprzestrzeni w pewność życia wiecznego. Nazywamy to zmartwychwstaniem, i ono się dzieje, i cieszymy się, że tu dziś przyszedłeś.

Chcę, żebyście coś zrozumieli. Wczoraj dobrze się bawiłem. Podobała mi się ta rozmowa, ponieważ już od jakiegoś czasu nie rozmawiałem z człowiekiem. To prawda. No wiesz, w pewnym sensie spędziłem czternaście lat w lesie. To dość śmieszne. On powiedział: „Czy dużo Pan podróżuje i naucza?”. Odpowiedziałem mu: „Właściwie to nie”. A on zapytał: „Czy zamierzacie ustanowić ruch religijny?”. „Właściwie to nie. Nauczam cię jedynie, abyś był sobą”. A on na to: „Tak, ale do czego zmierzacie?”. „Chcemy nauczyć cię bycia sobą, uznając jednocześnie, że i tak będziesz sobą, cokolwiek byś uczynił. A więc jeśli uznasz, że jesteś sobą, to natychmiast poczujesz cały ból, który wynika z bycia sobą, a który przerzuciłeś na swego brata – i teraz będziesz mógł go kochać”. Naprawdę chciałem, żeby spróbował postawić się w mojej sytuacji. Ale on nawet nie musiał tego robić, bo już był uzdrowiony. To jest w porządku.

To zabawne, że rozpoznajemy siebie nawzajem dzięki problemom i rozwiązaniom. To jest podstawą tego nauczania. Znaleźliśmy ostateczne rozwiązanie problemu; każdy z naszych słuchaczy również je znalazł w chwilach cudu, w których doświadczył miłości. I nie ma żadnego znaczenia, w czym tkwił problem. Mogłaby to być wojna, podczas której ogromny lęk przezwyciężono miłością. Mogłaby to być nawet miłość – chwila nostalgicznego rozpoznania, że już wcześniej się znaliśmy i dzieliliśmy chwilami miłości, które teraz mogą się powtórzyć bez odniesienia do dnia wczorajszego lub jutrzejszego. Dzięki temu, gdy pójdziemy w świat i zostaniemy zapytani o nasze wczoraj lub jutro, to być może będziemy w stanie powiedzieć: „Pobądźmy razem w teraźniejszości. Na jedną chwilę przestańmy tak usilnie bronić naszej dawnej karmy oraz ciągłości w naszych umysłach, w których nasze wczoraj opiera się na potrzebie umierania jutro”.

No dawaj! Zrób to! Mówię o tobie. Ty mnie obserwujesz, jakbym był jakimś zjawiskiem. Być może świat będzie na mnie patrzył w ten sposób, ale ja chcę, żebyś zobaczył, że jeśli nie potrafisz dawać siebie, to co będziesz dawał? Powiedz do mnie: „Boję się dawać siebie”. Miłość jest puszczeniem lęku przed dawaniem siebie. „Ale uznasz mnie za winnego i mnie znienawidzisz”. Nieprawda. Będę cię kochał.

To prawda. Wszyscy się pilnujemy. A więc nasza osobowość, ego, jest oparta na przedstawianiu… To właśnie robił wczoraj ten uroczy człowiek. Zabezpieczył się… „Ja nie potrzebuję uzdrowienia”. A ja na to: „To dobrze”. Nie było możliwości, abym mógł podważyć sposób, w jaki on rozwiązał ten problem w swym umyśle, ponieważ podstawą naszej rzeczywistości jest ciągłe rozwiązywanie problemu. A więc powiedziałem mu tak: „Ja nie byłem w stanie tego robić. Choćbym nie wiem jak bardzo próbował rozwiązać problem – to się tyczy wszystkich na tej sali – nie umiałem go rozwiązać. Widzę, że tobie łatwiej jest podtrzymywać swoją tożsamość niż mnie. Odkryłem jednak, że w mojej słabości była moja siła, ale nie zrozum mnie źle. W słabości, czyli niemożności rozwiązania problemu, była łaska i miłość Boga”.

„Ja jeszcze nie muszę tego robić. Radzę sobie całkiem nieźle”. Dobrze, a więc mnie nie potrzebujesz. To jest dla tych z nas – a jest was wielu na świecie – którzy próbując odkryć, czym jest życie, zaczęli w końcu mówić: „To jest beznadziejne. Raz kocham, a raz tracę… Kocham cię ponad wszystko we wszechświecie, ale cię utracę. To niedorzeczne! Mam już dość straty opartej na fałszywym bożku. Musi przecież istnieć Bóg wiecznej miłości, który pozwoli mi przyznać, że byłem kłamcą od samego początku”. W Biblii Jezus mówi: „Twój ojciec był kłamcą od samego początku”. Nigdy nie powiedział ani słowa prawdy, ponieważ uzasadniał twoje oddzielenie. I tym właśnie jest ten świat.

A więc to będzie nasz dzisiejszy wykład. A potem nadal będziemy się komunikować. Chciałem jedynie, żeby było to coś, co może pójść w świat. Tak naprawdę chciałem podzielić się moją pewnością co do tego, że cię kocham. Opiera się ona na naszej wzajemnej miłości, która nie wymagała żadnej definicji cudu. Cud jest moim zrozumieniem, że w tym momencie nasze umysły wyrażą pewność co do tego, że jest jeden umysł – oto Jezus – i że mogę się nim teraz dzielić z tobą, dzięki czemu staniemy się razem jednym umysłem. Tym właśnie jest cud. I każdy na tym świecie doświadczał chwil połączenia umysłów, lecz w czasoprzestrzeni zredukował to do definicji ciała. Nieustannie próbujemy dzielić się tą chwilą świętości w oddzieleniu i odczuwamy frustrację wynikającą z niemożności przekazania za pośrednictwem osądu prawdy o sobie.

Złożyliśmy więc broń przynajmniej na tyle… Wyraziliśmy odrobinę chęci, i to samo być może zrobiłby teraz ten dziennikarz… Wyraziliśmy chęć, by usłyszeć, jak bardzo zostaliśmy odnowieni dzięki naszym doświadczeniom, i nie czujemy potrzeby definiowania tych doświadczeń. Jest to prostym przyznaniem, że każde nasze doświadczenie w czasoprzestrzeni mogło jedynie kierować nas z powrotem do Nieba. To jest podróż powrotna do Nieba. Jest to ciężkie doświadczenie, włączające wszystko, co mogło się kiedykolwiek wydarzyć i co jeszcze się wydarzy w naszych ideach czasoprzestrzeni. Zaczyna się to od podstawowego uznania, że potrzebujemy alternatywy dla tego świata. Wyrażamy to poprzez nieustanną modlitwę o uwolnienie oraz determinację, by zamiast się utożsamiać, pozwolić Bogu, aby był naszym źródłem.

Jest to formą dyscypliny. Gorzko się mylą ci z was, którzy sądzą, że uwalniam cię od dyscypliny. Temu właśnie służy Książka Ćwiczeń. Wiem, że wymaga to, abyś poświęcał czas na to, by mówić co chwilę: „Nie, istnieje inne rozwiązanie”.

Ten dziennikarz powiedział do mnie wczoraj coś bardzo ciekawego: „Czym się Pan zajmuje oprócz tego?”. Odpowiedziałem: „Zajmuję się jedynie tym”. To było dla niego zupełnie niezrozumiałe. Odparł więc: „Tak, wiem, ale czym jeszcze się Pan zajmuje?”. Odpowiedziałem: „Niczym się nie zajmuję. Zajmuję się tym”. „Tak, ale czy nie robi Pan…” „Nie, nie robię. Przemiana świata zależy od przemiany mojego umysłu”. To jest całkiem dobry wykład. To jest Książka Ćwiczeń. „Tak, ale co jeszcze? Kim jeszcze jesteś poza Synem Bożym? Tak, wiem, że jesteś Synem Bożym, ale kim jesteś naprawdę? Wiem, że jesteś zbawicielem świata, ale kim jesteś naprawdę?” To prawda.

Od początku Nowego Testamentu widać, że to samo robiono z Jezusem. Wciąż zadawali mu pytania, ale on nigdy na nie nie odpowiadał. Albo dawał im przypowieść o królestwie Bożym z nadzieją, że ją pojmą, albo po prostu dawał im siebie. Raz powiedział tak: „Tomaszu, czy byłem z wami tak długo po to, byś kwestionował znak, którego musisz doświadczyć w swym umyśle, aby poznać moją doskonałość w utożsamieniu z tobą? Przecież jestem tu i teraz, jako twój zbawiciel. Nie mogę być twoim zbawicielem wczoraj, ponieważ gdybyś użył mnie wczoraj, nie byłoby cię tutaj. Nie mogę też być twoim zbawicielem jutro, ponieważ jeśli jesteś zbawiony wraz ze mną teraz, to nie będzie żadnego jutra”.

I wiem, że zaczyna się to od przebierania palcami w trawie. Ty zaś mówisz: „Szkoda, że ja nie mogę poprzebierać palcami w trawie”. A ja ci odpowiem za pośrednictwem Kursu Cudów: Niezależnie od tego, czy harujesz jak wół, czy jesteś maklerem giełdowym, czy śmieciarzem; czymkolwiek się do diabła zajmujesz: przez jedną chwilę poprzebieraj palcami w trawie. Zrobisz to ze mną? Pozwól, aby objawiła ci się chwila szczęścia i nie określaj okoliczności, w jakich to się wydarzyło.

Jeśli nauczyłeś się ode mnie, że świat jest w twym umyśle, to świat bierze swój początek w tym, jak go postrzegasz. Świat ci niczego nie czyni. Ty jesteś przyczyną świata, który się zmienia, gdy ty zmieniasz swe wewnętrzne widzenie. Czy to jest w porządku? A więc ujrzałeś siebie w innym świetle, a ja od razu to zobaczyłem. Jestem pewien, że świat również od razu to zobaczy, gdy przejdziemy od analizowania „po fakcie” – czyli bycia martwym wczoraj – do pewności, że choć możemy wspominać, jak przebiłeś atutem mojego króla… W brydżu to się nazywa analizą rozegranej partii. My już nie grywamy w brydża, ale po partyjce zawsze analizowaliśmy: „Gdybyś nie wyłożył ósemki…” Ci z was, którzy grają w brydża, wiedzą, o czym mowa. „Wiem, ale gdybyś zagrał damą zamiast…” „Tak, ale gdybyś w ogóle nie zgłaszał bez atu, to nie doszłoby do…” To się nazywa analizą po fakcie. Ale zawsze opiera się to na tym, czy wygrałeś, czy przegrałeś grę.

Brydż to bardzo ciekawa gra. Wszystko, co musisz wiedzieć o życiu, znajdziesz w brydżu. Oczywiście znajdziesz to również w kierkach. Tak naprawdę znajdziesz to w remiku. Tak naprawdę znajdziesz to w pokerze. Rozumiesz? Znajdziesz to w każdej grze, w którą gramy. Poza szachami. Nie znajdziesz tego w szachach.

Cud polega na tym, że rozumiesz, iż jest to grą. Wówczas możesz w nią grać, ciesząc się, że to tylko gra. Przybyłeś tutaj i grasz. Obejrzyj jeden z filmów, na którym Jezus mówi: „Grasz w grę śmierci”. I dodaje jeszcze jedno… Na tym zakończymy ten wykład. Kierujemy to wprost do ciebie, gdzieś tam w świecie. I do ciebie. Gdy przebierałem palcami w trawie i powiedziałem temu dziennikarzowi: „teraz”, on nawet się nie uśmiechnął. „Tak, wiem, ale czym to jest?” Właśnie tym. Cud to radość bycia żywym.

Poczułeś, jak cieszę się, że jestem żywy i zapytałeś: „Dlaczego płaczesz?” A ja na to: „Płaczę, bo cieszę się, że jestem żywy. Płaczę, bo cieszę się, że wreszcie znowu się spotykamy po tak długiej rozłące”. Zawsze płaczemy, gdy witają nas w domu. Dlaczego? Bo minęło bardzo dużo czasu. Co wówczas sobie przypomnieliśmy? By się roześmiać. Śmiejemy się z idei, że moglibyśmy być starzy, schorowani, umierający i ograniczeni do tego węglowo-wodorowego gówna, jakim jest ten świat. Przepraszam za wyrażenie. To nie jest prawdziwe. A odkryliśmy to właśnie dzięki cudowi. I dzielimy się prawdą o tym, czym jesteśmy, ponieważ wierzymy całym sobą, że nie jesteśmy ciałami. Nie jesteśmy zawarci w tym malutkim – jak to nazywa Jezus – nieskończonym labiryncie, w którym nieustannie kręcimy się w kółko. I większość z nas dochodzi do tego wniosku: „Ja przecież tylko kręcę się w kółko”.

No cóż, wszyscy jesteśmy sfrustrowani powracaniem do tego punktu w labiryncie, w którym jest rozwiązanie, ale z którego i tak zawsze podążamy w złym kierunku. Słyszysz to? Przyznam się do błędu. Dla żartu obróciłem drogowskaz w drugą stronę. Nie podoba ci się to. To był zwykły psikus. Przepraszam za to. Na tym drogowskazie było napisane: „Tędy do Nieba”. I wszyscy tam skręcaliśmy. A ja nagle: ha, ha, ha! I siup! To było tylko drobne złamanie prawa. To było po prostu młodzieńcze wykroczenie. Ale zwróć uwagę, jak szybko ten błąd, to wykroczenie, zmieniło się w przestępstwo karane śmiercią. To tak jakbyś zaczął gromadzić mandaty za parkowanie w miejscach niedozwolonych. I gdy nie reagujesz na wykroczenie, staje się ono ciężkim przestępstwem. I nagle sprawa jest naprawdę poważna.

I znowu mówię w przypowieściach. Ta jest dobra. Wróć do miejsca, gdzie jest ten znak i powiedz: „Coś tu nie gra”. Kiedy powiesz: „coś tu nie gra” i postoisz tam przez chwilę, ja szybko przybiegnę i powiem: „Ależ się cieszę, że cię widzę! Popełniłem błąd. Przekręciłem znak w złym kierunku”. A ty mi powiesz: „A więc to ty przekręciłeś znak w złym kierunku!”. A ja na to: „Przyznaję, to ja”. A ty mi powiesz: „Czy zdajesz sobie sprawę, przez co przeszedłem z tego powodu?”. Przepraszam. Czy wybaczysz mi?

A więc zobaczyłeś, że to na mnie ciąży odpowiedzialność za błąd. Nazywam to błędem, a nie grzechem. Oczywiście, że to nie grzech. Dla ciebie byłoby to grzechem. Ale to nie jest grzech. A więc w tamtym momencie musisz zdecydować, czy mi wybaczysz, czy wrócisz do świata. Nie możesz ze mną wyrównać rachunków, ponieważ grzech już naprawiono. Jezus powiedział: „Czas trwał przez chwilę w twoim umyśle. Myśl o oddzieleniu pojawiła się w Umyśle Boga i została naprawiona, zanim ją pomyślano”. Słyszysz to? Czyli ten drogowskaz… Ech, nieważne.

Chcę, żebyś coś zobaczył, tylko stań tu ze mną przez chwilę. Spróbuję cię ześrodkować. Jezus używa słowa „katha” czy też „ześrodkowanie. Jeśli staniesz na chwilę w tym miejscu, gdzie znak wskazuje błędny kierunek, to ześrodkowanie dokona się w bardzo prosty sposób. Gdy zaś pójdziesz już we właściwym kierunku, to jeszcze przez chwilę będziesz oscylował wokół przeszłości. Nie będziesz w pełni zintegrowany. To właśnie nazywamy grzechem. Jezus mówi, że nie jesteś zintegrowany; że chybiasz celu. Jezus w swoim zmartwychwstaniu… Pozostanę z tobą w tym punkcie, dopóki się nie ześrodkujesz. To zaś nie tylko wskaże ci drogę do Nieba, ale i pozwoli na połączenie twojego starego i nowego labiryntu. Lecz dopóki nie będziesz postrzegał właściwie, nie zobaczysz nowego świata, który istnieje w tamtym punkcie.

Czy cały świat jest w tamtym punkcie? Tak. W geometrii mówi się, że każdy punkt zawiera w sobie pełen okrąg. Widzisz to? Gdyby liczba Pi równała się 3, to nie byłoby nas tutaj. Pomyśl sobie o tym przez chwilę. Wówczas bowiem punkt w doskonały sposób definiowałby okrąg. No pewnie. Już by cię tu nie było. Gdziekolwiek byś poszedł w tym okręgu, byłby to ten sam punkt. Nie jestem pewny, czyje to twierdzenie. Może Euklidesa lub kogoś innego… Lecz dla mnie jest całkiem oczywiste, że każdy punkt zawiera w sobie pełen okrąg. Czynnik twojego ograniczenia narzucony matematycznemu opisowi, który według ciebie jest prawdziwy, lub który według tego dziennikarza był prawdziwy, uniemożliwia mu dostęp do naszych rozszerzających się okręgów. Choć one próbują go włączyć, on je odrzuca, ponieważ jest zdecydowany trzymać się okręgu własnego umysłu.

Zakończymy teraz ten wykład. W spotkaniu, w którym tu uczestniczyliśmy… A jesteśmy w San Francisco – kochamy to miejsce… I kochamy was, i dziękujemy za waszą gościnność. Dziękujemy również dziennikarzom, którzy przynajmniej zechcieli wziąć pod rozwagę to, co stało się naszą pewnością. Wiele mówi się o „Powtórnym Przyjściu Chrystusa”, o końcu tego milenium i o wszystkim, co wiąże się z kresem tych okoliczności i wydarzeń. A my to wszystko uwielbiamy. Chcemy ci jedynie powiedzieć, że nie można dotrzeć do wieczności poprzez katastrofę. Niezależnie od tego, jak bardzo jesteś zdecydowany wyrażać to jako jakiś Armagedon czy katastrofę, jest to po prostu niemożliwe. Będziesz włączony w zmartwychwstanie, choćbyś wierzył, że jest to przeżycie katastroficzne. Mówiłem o tym wczoraj. Nikt nie żywi bardziej katastroficznej myśli niż my w naszej osobistej przemianie.

Dziękuję za to, że tolerowałeś mnie i mój zapał. Od momentu mojego oświecenia, każdego dnia i w każdej chwili dnia, żyję w poczuciu pewności co do mojej miłości do ciebie oraz naszej wzajemnej miłości. Ta pewność obwieszcza, że pochodzimy od Stwórcy Miłości, który pokazuje nam, że nie musimy już podzielać konfliktu naszego oddzielenia. Z tego zaś rodzi się pewność, że nie ma żadnego świata i że ten świat skończył się i przeminął, i że jestem z tobą teraz w chwili twojej samorealizacji. Ta chwila trwa teraz i będzie trwać zawsze – wtedy, gdy zdecydujesz wraz z nami, że chcesz to usłyszeć – że rzeczywiście chcesz, aby to było prawdą. Aby usłyszeć to przesłanie potrzeba jednego: chcieć, aby było ono prawdą. Zaś odrobina twojej chęci, by na to pozwolić, wzrośnie jeszcze bardziej dzięki wszystkim umysłom, które razem pomagają w osiągnięciu tego celu.

Tak, znalazłem rozwiązanie. Jest ono alternatywą dla mojej dawnej skłonności do porządkowania myśli i umierania. I cieszymy się, że teraz ponownie jesteś tu z nami. I teraz poproszę wszystkich tu obecnych, aby powiedzieli: „Cieszymy się, że tu jesteś”. Powiedzcie im to. Powiedzcie innym w świecie, że cieszymy się, że przybyli, by uczestniczyć w tym z nami.

Pomódlmy się: Drogi Ojcze niebieski, jesteśmy wdzięczni za to, że pozwoliłeś, aby sprawozdanie z cudu Powtórnego Przyjścia – sprawozdanie z cudu obecności przy nas naszego zbawiciela, w jego Książce Ćwiczeń oraz treningu umysłu, który w nas działa – przedstawiono w miejscu, gdzie najbardziej bano się, że jest to prawdą.

Najbardziej boisz się własnej doskonałości. Boisz się usłyszeć o cudzie mojej pewności, że jesteś całkowity i doskonały, jakim stworzył cię Bóg, i że pokazuje ci to cud w twoim umyśle.

„Tak, ale czym jest cud?” zamiast: „Tak, miałem doświadczenie wglądu. Miałem nowe doświadczenie i przez chwilę mu się przyjrzałem. Czuję się lepiej niż czułem się kiedyś, a więc jest możliwe, że rozwiązanie jest rzeczywiście we mnie”. Gdyby on to powiedział, byłbym mile zaskoczony. Nie było konieczne, by w to wierzył, lecz jedynie, aby uznał, że jest to możliwe. Jeśli nie da się skłonić kogoś, aby uznał, że jest to możliwe, to niewiele więcej można zrobić.

Królestwo niebieskie jest w tobie. Ty jesteś przyczyną tego wszystkiego. Nie ma innej przyczyny. Znowu nauczam, ale nie zamierzam już tego robić. Jeśli zobaczysz, że jesteś przyczyną własnego bólu, rozwiązanie stanie się całkiem oczywiste i dostępne dla ciebie w tej chwili. Powiedz: „Amen”.

Ojcze, dziękuję, że pokazałeś nam, iż sami sobie narzuciliśmy cały ból, samotność i śmierć, których doświadczaliśmy, i że nasz brat nie był przyczyną naszego bólu, a tym bardziej nie był nią Bóg. I nie posłał On Swego Syna, aby go umęczono i zabito, po to by uzasadnić naszą tożsamość. Już w to nie wierzymy. Wiemy, że jesteś Bogiem wiecznej miłości i szczęścia, zaś dzięki przemianie i zmartwychwstaniu naszego brata Jezusa Chrystusa możemy rozpoznać, musimy rozpoznać i rozpoznaliśmy, kim jesteśmy.

Wróciłem do tego, ponieważ mamy dwa tysiące lat tradycji świętych chwil opartych na chwilowych doświadczeniach oświecenia poprzez Pismo Święte. Rozmawialiśmy przez chwilę o szczęściu, jakiego doświadczyliśmy wczoraj, gdy zobaczyliśmy historię wielkanocną w całkowicie innym świetle. Nie była to już bowiem obiektywna historia ukrzyżowania, lecz, jak mówi Jezus, uświadomienie sobie, że jestem teraz z tobą i że zmartwychwstałem. A więc gdy spojrzycie w tę Wielkanoc na ukrzyżowanie, to ujrzycie w nim zmartwychwstanie, a nie śmierć. To jest naprawdę tak proste.

Przeczytajcie, proszę, rozdział 20 Kursu Cudów, który zaczyna się od zdania: „Oto Niedziela Palmowa”. Chcę, żeby świat to przeczytał przed Niedzielą Palmową, a więc do roboty. W przeciwnym razie przeczytacie to dopiero po Niedzieli Palmowej.

Do zobaczenia za chwilę, a wy pozostańcie tu jeszcze na moment. Zrobimy sobie krótką przerwę. Bardzo się cieszymy, że się do nas przyłączyłeś po śmierci, i że przyniosłeś ze sobą swoją śmierć, tak aby dzisiaj z nami żyć.

Teraz siedzimy i zapraszamy śmierć do środka, śmiejąc się i mówiąc: „Jesteś absurdalna. Chodź i pobądź ze mną przez chwilę, a pokażę ci, czym jest miłość”. A ona na to: „Ależ się cieszę, że to słyszę!” Dlaczego nie było jej tam wcześniej? Odrzuciłeś ją i w ten sposób ją urzeczywistniłeś. Teraz przyjmujesz ją z radością jako życie, ponieważ byłeś martwy, a teraz ożywasz dzięki łasce naszej miłości do siebie nawzajem i do Boga.

Do zobaczenia. Teraz wyłączymy kamery. Do zobaczenia za chwilę. Powiedz do mnie: „Niech Bóg nas błogosławi, każdego z nas”.

Czym zatem jest cud?

Ależ oczywiście…

Ja jestem cudem.

Jestem Synem Boga, całkowitym, uzdrowionym i doskonałym, jaśniejącym w odzwierciedleniu Jego Miłości. We mnie Jego stworzenie jest uświęcone i zapewniono mu życie wieczne. We mnie miłość jest doskonała, lęk niemożliwy, a radość panuje bez przeciwieństwa. Jestem świętym domem samego Boga. Jestem Niebem, w którym przebywa Jego Miłość. Jestem Jego świętą Bezgrzesznością, gdyż w mojej czystości mieszka Jego Własna.

W tych ostatnich dniach naszego pobytu w czasie, który razem ofiarowaliśmy Bogu, ty i ja, znaleźliśmy jeden cel, który dzieliliśmy. I w ten sposób połączyłeś się ze mną tak, że tym, czym ja jestem, ty również jesteś. Prawdy o tym, czym jesteśmy, nie wypowie się słowami ani nie opisze. Jednakże możemy uświadomić sobie funkcję, jaką tu spełniamy, a słowa mogą mówić o tym, jak i tego nauczać, jeśli tylko potwierdzimy je swoim przykładem.

To my przynosimy zbawienie. Uznajemy naszą rolę jako zbawców świata, który zostaje odkupiony dzięki naszemu wspólnemu wybaczeniu. I w ten sposób wybawienie, nasz dar, jest nam dane. Patrzymy na każdego jak na brata i wszystko widzimy jako dobre i przyjazne. Nie szukamy funkcji, która znajduje się poza bramą Nieba. Wiedza powróci, gdy spełnimy naszą rolę. Troszczymy się tylko o to, by powitać prawdę.

Nasze oczy to oczy, którymi Chrystus widzi świat zbawiony od każdej myśli o grzechu. Nasze uszy to uszy, które słyszą Głos przemawiający w Imieniu Boga, głoszący, że ten świat jest bezgrzeszny. Nasze umysły to umysły, które łączą się, gdy błogosławimy świat. I z jedności, którą osiągnęliśmy, wołamy do wszystkich naszych braci, prosząc ich, by dzielili nasz pokój i dopełniali naszą radość.

Jesteśmy świętymi wysłannikami Boga, którzy mówią w Jego Imieniu, a niosąc Jego Słowo do każdego, kogo On nam przysłał, poznajemy, że wypisano je w naszych sercach. I w ten sposób zmienia się nasze myślenie o celu, dla którego tu przybyliśmy i któremu staramy się służyć. Przynosimy radosne wieści Synowi Boga, który myślał, że cierpi. Teraz został wybawiony. A gdy zobaczy bramę Nieba stojącą przed nim otworem, przejdzie przez nią i zniknie w Sercu Boga.

Dziś ogarnia mnie pokój Boży
i zapominam o wszystkim poza Miłością Boga.

Ojcze, budzę się dzisiaj wśród cudów, które przynoszą naprawę mojego postrzegania wszystkiego. I tak zaczyna się dzień, który podzielam z Tobą, tak jak i będę podzielał wieczność, bo dziś czas ustąpił jej miejsca. Nie szukam rzeczy związanych z czasem, a więc nie będę ich oglądał. To, czego dziś szukam, przekracza wszelkie prawa czasu i wszystko, co postrzega się w czasie. Chcę zapomnieć o wszystkim z wyjątkiem Twojej Miłości. Chcę przebywać w Tobie i nie znać żadnych praw poza Twoim prawem miłości. I chcę odnaleźć pokój, który stworzyłeś dla Swego Syna, zapominając o wszystkich niemądrych zabawkach mojego wytworu, gdyż będę spoglądał na Twoją chwałę i moją własną.

A kiedy dziś nastanie wieczór, będziemy pamiętali tylko o pokoju Bożym. Zapominając bowiem o wszystkim prócz Miłości Bożej, poznamy dziś spokój, który do nas należy.

WITAJ W DOMU