Prawda czy złudzenie

Napisano już wiele książek na temat oświecenia, obudzenia, transformacji, czy też po prostu o odkryciu lepszej drogi. Wiele osób, opierając się na swoich osobistych doświadczeniach, pisało o nierzeczywistości śmierci. Sporo tak zwanych ekspertów przelewało na papier własne myśli o oświeceniu. Powstało też wiele książek na temat oświeconych mistrzów. Jednak żadna z tych książek nie mówi nam, jak samemu osiągnąć to, co oni osiągnęli.

Istnieje jednak książka przedstawiająca bardzo konkretne instrukcje i wskazówki, które mają prowadzić do twojego osobistego doświadczenia obudzenia. Jedna książka – największe arcydzieło, jakie ten świat kiedykolwiek widział. Wciąż jednak dziwi mnie to, jak niewiele ludzi o niej wie. Jak to możliwe, że arcydzieło to pozostaje tak bardzo niezauważone? Nawet ci, którzy je znają, najczęściej, jeśli nie zawsze, nie mają pojęcia, co ono naprawdę oferuje. Aby to wiedzieć, trzeba tego osobiście doświadczyć. Innymi słowy, wiedza przychodzi tylko dzięki przemianie umysłu. Oświecenia nie można sobie wykoncypować. Trzeba go jedynie doświadczyć.

Tą jedną książką, tym niezrównanym arcydziełem, o którym mówię, jest Kurs Cudów. Ofiarowuje on środki, dzięki którym możesz osobiście uświadomić sobie, że świat, w którym się znajdujesz – ta obiektywna, doczesna, liniowa sekwencja czasu, której jedynym wynikiem jest śmierć – nie ma nic wspólnego z Prawdą o tobie. Kurs jest całościowym wszechobejmującym programem oświecenia. Składa się z Tekstu (31 rozdziałów), Książki ćwiczeń (365 lekcji) oraz Podręcznika dla nauczycieli. Masz tu wszystko, czego mógłbyś potrzebować.

Pozostaje tylko pytanie: czy rzeczywiście tego potrzebujesz? Czy potrzebujesz lepszej drogi, czy też satysfakcjonuje cię twoja pozorna ludzka kondycja? Innymi słowy, czy zadowala cię przeżywanie wciąż na nowo egzystencji strachu, bólu i śmierci, która jest twoim osobistym snem oddzielenia? A może raczej jesteś takim, jakim stworzył cię Bóg, wiecznie szczęśliwy w domu w Niebie, gdzie naprawdę jesteś i zawsze byłeś?

Czym jest Kurs Cudów? Jest to bezpośredni przekaz spoza czasu od naszego zbawiciela Jezusa Chrystusa z Nazaretu, zmartwychwstałego człowieka, który przypomniał sobie Boga i przekazuje tę pamięć w Kursie, zwracając naszą uwagę na konieczność indywidualnego doświadczenia obudzenia do całkiem nowej rzeczywistości. Dzieje się to tu i teraz, gdy uświadamiamy sobie, że nie ma żadnego świata.

O czym mówi przesłanie zmartwychwstałego człowieka Jezusa Chrystusa? O tym, że ten świat choroby, bólu i śmierci nie jest twoim domem. Śnisz po prostu sen śmierci i musisz się obudzić do swojej prawdziwej wiecznej radosnej Jaźni. Twoim jedynym celem staje się osobiste doświadczenie fizycznego zmartwychwstania.

W całym Kursie Jezus mówi do nas o naszej ludzkiej kondycji. W bardzo bezkompromisowy sposób odnosi się do relacji między pojęciem jaźni a Jaźnią stworzoną przez Boga. Ty sam wytworzyłeś pojęcie jaźni. Nie przypomina cię ono pod żadnym względem. To pojęcie jest bożkiem wytworzonym po to, by zająć miejsce twej rzeczywistości jako Syna Boga. (Kurs Cudów, Tekst, Rozdział 31, cz. V)

Być może nadszedł już czas, abyś zadał sobie jedno pytanie, którego tak naprawdę nie chcesz zadać: Kim jestem? Oznaczałoby to uczciwe przyjrzenie się sytuacji, w której się znajdujesz. Czy jestem egzystującą w czasie istotą zwaną człowiekiem, zrodzoną tylko po to, by umrzeć? Czy naprawdę jestem tym ciałem, które rodzi się w bólu, jest ograniczone, ciągle czegoś pragnie i czegoś potrzebuje? Jezus mówi o tym bardzo wyraźnie: Nie zadowalaj się małością. Upewnij się zaś, że rozumiesz, co to jest małość i dlaczego nigdy nie mogłaby cię zadowolić. Małość to ofiara, którą składasz samemu sobie. Składasz ją zamiast wielkości i ją przyjmujesz. Wszystko na tym świecie jest małe, bo ten świat składa się z małości, w dziwacznym przekonaniu, jakoby małość mogła cię zadowolić. Dążąc do czegokolwiek na tym świecie, w przekonaniu, że to coś przyniesie ci pokój, umniejszasz siebie i czynisz ślepym na wspaniałość. Twojemu dążeniu i czujności dano wybierać pomiędzy małością a wspaniałością. Jedną z nich zawsze wybierzesz kosztem drugiej. (Kurs Cudów, Tekst, Rozdział 15, cz. III)

Czy zaczynasz rozumieć, co ofiaruje ci Kurs Cudów? Czy zaczynasz dostrzegać potrzebę doświadczenia przemiany umysłu, przeistoczenia cielesnej tożsamości? Jeśli rzeczywiście nie ma żadnego świata – a jednak jako ludzie szukamy jedynie zaspokojenia w świecie małości – to rozsądne byłoby stwierdzenie, że nie wiem, kim naprawdę jestem ani czym jest rzeczywistość. Nie wiem, kim jestem, skąd przybyłem, co tu robię ani dokąd zmierzam. Niczego nie wiem. Gdy Jezus mówi, że jesteś ślepy, głuchy i głupi, on naprawdę ma to na myśli!

Jezus mówi nam, że ten świat nie jest naszym domem, że to miejsce choroby, bólu i śmierci nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Możesz jednak doświadczyć swojej rzeczywistości tu i teraz – nie przez  śmierć, lecz dzięki przemianie umysłu. Dlaczego miałbyś nie pragnąć tego ponad wszystko inne? Istnieje tylko jeden powód, jedna przeszkoda: nie potrzebujesz tego.

Lecz to jest tylko kwestią czasu. Sam Jezus mówi, że każdy musi się dowiedzieć, iż nie ma żadnego świata. On ofiaruje pomoc, ale my musimy tę pomoc przyjąć. Książka Ćwiczeń zmierza do systematycznego wyćwiczenia twego umysłu w odmiennym postrzeganiu wszystkich i wszystkiego w świecie. (Kurs Cudów, Książka Ćwiczeń, Wprowadzenie). Jezus mówi nam wprost: słuchaj, ucz się i zrób to. Innymi słowy: Słuchaj tego, co mówię, ucz się ode mnie i rób to, o co proszę. Tak naprawdę Kurs Cudów jest anulowaniem tego, co pozornie zrobiono. Jest więc oduczeniem, czyli usunięciem wszystkich przeszkód, za pomocą których zaprzeczaliśmy naszej rzeczywistości.

Podsumowaniem wszystkiego, co powiedzieliśmy, a zarazem przedsmakiem tego, czego doświadczysz, niech będą trzy lekcje z Książki Ćwiczeń:

Cokolwiek widzę nic nie znaczy.
Niebo jest decyzją, którą muszę podjąć.
Jestem takim, jakim stworzył mnie Bóg.

A więc na co jeszcze czekasz? Dano ci środki do osiągnięcia celu! Wracaj do Domu!

Joany

Fizyczne zmartwychwstanie… że też nie pomyślałem o tym wcześniej!

Nie możesz uciec z czasu i przestrzeni poprzez śmierć! Nie wrócisz do Nieba – swego odwiecznego Domu – poprzez unicestwienie! Testowałeś tę drogę już wiele razy, ale jak widać, okazała się nieskuteczna, ponieważ wciąż znajdujesz się w świecie, szukając rozwiązania problemu swojej ludzkiej egzystencji. Okazuje się, że niezależnie od tego, ile razy próbowałeś się uśmiercić, zawsze wracałeś do tego samego punktu. Problem jednak w tym, że cierpisz na chorobę genetyczną rodzaju ludzkiego, jaką jest amnezja. Po prostu nie pamiętasz, że znajdujesz się dokładnie w tym samym miejscu, w którym byłeś poprzednio. Wydaje ci się, że uczysz się czegoś nowego, że ewoluujesz, że stajesz się lepszy, że odkrywasz siebie. Po co? Po to tylko, żeby oddając ostatni oddech, puścić to wszystko. Po to tylko, by zużywszy wszystkie opcje ludzkiej kondycji i odczuwszy ból egzystencji, szukać uwolnienia w unicestwieniu swojej świadomości.

A tu niespodzianka! Okazuje się, że nie ma czegoś takiego jak śmierć. Nie możesz umrzeć! Możesz unicestwić ciało, ale nie możesz unicestwić Umysłu, którym jesteś. A więc powtarzasz to samo błędne koło narodzin i śmierci. Jak długo? No cóż, to zależy od twojej indywidualnej tolerancji na ból. Koło będzie się toczyć, dopóki nie będziesz miał dość. Lub dopóki nie pójdziesz po rozum do głowy i nie powiesz: „Moja sytuacja jest całkowicie bez sensu. Tracę rzeczy, które kocham i choćbym nie wiem, ile nagromadził dóbr, czy sukcesów, to i tak wszystko rozpadnie się w proch. Jeśli jest coś takiego, jak życie, ten świat nie może być nim. Chcę wiedzieć, czym jest życie!” To jest dobrym początkiem twojej transformacji. W ten sposób uznajesz bowiem, że sytuacja, w której się znajdujesz, jest bez sensu, i że chcesz rozwiązania, ale nie wiesz, jak je znaleźć. Widzisz też, że nie możesz rozwiązać problemu poprzez śmierć, ponieważ nie możesz uciec od siebie. Twoja ulubiona „droga ucieczki” została ci odebrana. Odebrano ci śmierć! I co teraz zrobisz? Być może już czas, żeby poprosić o pomoc spoza twojego układu odniesienia.

Rezultatem tej prośby o pomoc, czy też tego aktu poddania się, jest doświadczenie niezwykłej ulgi. Rozpoznajesz bowiem, że wszystko, co utożsamiałeś z życiem, było tak naprawdę śmiercią. Czasoprzestrzeń, w której się znajdowałeś, to samonapędzająca się machina uzasadniająca tożsamość oddzielenia, czyli tożsamość śmierci. Teraz zaczynasz doświadczać, że nic z tego nie jest prawdą. Zaczynasz doświadczać zmartwychwstania swego umysłu. Zaczynasz doświadczać życia…

Doświadczenie to oczywiście jest fizyczne, właśnie dlatego, że nie możesz uciec od siebie. Nie możesz odrzucić części swego umysłu. A ciało jest częścią twego umysłu jako uosobienie twojej wiary w oddzielenie – uosobienie wiary w ten świat. Odrzucenie ciała, po to by wznieść się na inne „wyższe duchowe poziomy” jest tylko dalszym utwierdzaniem oddzielenia. Dlaczego? Ponieważ jest utwierdzeniem prawdziwości ciała.

Nie ma potrzeby uciekania od czegoś, czego nie ma i nigdy nie było. Jak mówi Jezus w Kursie Cudów: W żadnej chwili ciało w ogóle nie istnieje. Zawsze jest pamiętane albo spodziewane, ale nigdy przeżywane właśnie teraz. Tylko jego przeszłość i przyszłość sprawiają, że wydaje się rzeczywiste. (Kurs Cudów, rozdział 18, część VII). A ponieważ teraźniejszość jest jedynym czasem, jaki jest, to kiedy postrzegasz ciało, widzisz jedynie wspomnienie czegoś, co już dawno temu przeminęło.

Jeżeli nie jesteś ciałem, to znaczy, że musisz być wolny. Twoim jedynym prawdziwym stanem jest wieczna stwarzająca rzeczywistość światła, która nie ma i nigdy nie miała żadnego przeciwieństwa. Pozornym paradoksem jest to, że możesz tego doświadczyć tylko poprzez fizyczną transformację swojego ciała. Jakże mogłoby być inaczej, skoro ciało jest ideą w twoim umyśle?

Czy transformacja jest więc swego rodzaju „powrotem do ciała”? Tak, ale tylko po to, by uświadomić sobie jego całkowitą nierealność. Powrót do ciała w tym rozumieniu to uznanie własnej całkowitej odpowiedzialności za ideę oddzielenia, czyli świat, który widzisz. Nikt nie wierzy, że rzeczywiście był tak czas, kiedy nie wiedział nic o ciele i nie mógłby nawet sobie wyobrazić, że ten świat jest prawdziwy. Zobaczyłby bowiem natychmiast, że te idee są jednym złudzeniem, zbyt niedorzecznym, by zasługiwały na cokolwiek innego prócz wyśmiania. Jakże poważne wydają się one teraz! I nikt nie pamięta, z jakim spotkałyby się śmiechem i niedowierzaniem. Możemy to sobie przypomnieć, jeśli tylko spojrzymy wprost na ich przyczynę. I ujrzymy tam podstawy do śmiechu, a nie powód do lęku (Kurs Cudów, rozdział 27, VIII).

Gdy widzisz, że jedynie ty jesteś przyczyną świata, wtedy łączysz przyczynę (swój umysł) i skutek (świat, którego symbolem jest ciało). Ten moment połączenia przyczyny i skutku jest pełnym pasji doświadczeniem fizycznego zmartwychwstania. To moment, w którym zapadają się na tobie cały czas i przestrzeń, wydaje ci się, że umierasz, stajesz oko w oko z czarną dziurą… Ale w tym samym momencie uświadamiasz sobie również, że śmierci nie ma, że oddzielenia nie ma i nigdy nie było. I śmiejesz się – lub może płaczesz – z radości… I jesteś wdzięczny… Przypominasz sobie bowiem tę chwilę, w której problem został połączony z rozwiązaniem.

Istnienie czasoprzestrzeni podtrzymywane było w umyśle tylko poprzez wiarę, że problem i rozwiązanie znajdują się w innym miejscu, a więc potrzeba czasu, aby je połączyć.  To błędne rozumowanie, na którym opiera się cała kondycja ludzka, zostało opisana w lekcji 90:

Wydaje mi się, że mam problemy tylko dlatego, że niewłaściwie używam czasu. Wierzę, że najpierw pojawia się problem i że musi upłynąć pewien czas, zanim da się go rozwiązać. Nie rozumiem, że problem i odpowiedź pojawiają się jednocześnie. Jest tak dlatego, że jak dotąd nie zdaję sobie sprawy, iż Bóg dał odpowiedź tam, gdzie pojawił się problem, a więc czas nie może ich rozdzielać. Duch Święty nauczy mnie tego, jeśli Mu pozwolę. I wtedy zrozumiem, że nie mogę mieć problemu, który nie byłby już rozwiązany.

Co się dzieje, gdy zaczynasz to rozumieć? Świat kończy się w twoim umyśle, ponieważ nie podtrzymujesz więcej pozorów jego istnienia. Ten świat skończył się dawno temu. Myśli, które dały mu początek, nie znajdują się dłużej w umyśle, który je pomyślał i przez chwilę miłował. Cud pokazuje jedynie, że przeszłość minęła, a to, co rzeczywiście przeminęło, nie ma żadnych skutków. (Kurs Cudów, rozdział 28, cześć I) Co za niesamowite odkrycie! Dzięki niemu, nawet jeśli przez chwile pozornie znajdujesz się w świecie, nie ma on dłużej na ciebie wpływu. Nie jesteś dłużej ofiarą świata, ponieważ masz pełną świadomość, że sam go wytworzyłeś i że skończył się on dawno temu.

Nie boisz się więc już spoglądać na swoje własne zespucie. Wręcz przeciwnie, widzisz, że to jedyna droga prawdziwej przemiany. Nie możesz sie bowiem oddzielić od swoich myśli, choć próbowałeś to robić od wieków poprzez walkę z pokusą, medytację i próby wychodzenia poza ciało. Nawet jeśli doświadczyłeś stanu błogości i spokoju w świecie ducha, to twoim problemem było wciąż zderzenie z fizycznością w momencie powrotu do materialnego świata.

Być możesz zaczynasz w tym momencie dostrzegać nieocenioną wartość tego Kursu Cudów, który zamiast odrzucać świat, prowadzi do jego całkowitej przemiany i usunięcia dzięki przemianie twojego umysłu. Ten Kurs doskonałej pojedynczości sprowadza wszystko do ciebie. Przypomina ci, że nie ma nic za zewnątrz twojego umysłu. Nie ma więc potrzeby uciekać w inne miejsce, ponieważ nie ma innego miejsca. Nie ma sensu próbować uciekać z czasu i przestrzeni, ponieważ nie ma czasu i przestrzeni. Jest tylko twój umysł. I rozpoznanie tego jest doświadczeniem fizycznego zmartwychwstania. A tylko ono jest prawdziwą ucieczką. W tej ucieczce nie ma w ogóle przymusu. Ciało nie jest atakowane, tylko właściwie postrzegane. Nie ogranicza cię, gdyż po prostu tego nie chcesz. Nie jesteś tak naprawdę „wyjęty” z niego; nie możesz w nim być zawarty (Kurs Cudów, rozdział 8, VII).

Doświadczenie to jest całkowicie rewolucyjne. Rewolucja w twoim umyśle polega na tym, że nie walczysz już z ciałem ani nie uciekasz od ciała, lecz zatrzymujesz się w cichym rozpoznaniu, że nie musisz czynić niczego. Ciało staje się czymś zupełnie neutralnym, pozbawionym jakiejkolwiek funkcji, poza funkcją, jaką widzi w nim Duch Święty. Jest jak pusta przestrzeń, czy też niezapisana karta, na której może zostać wypisana jego prawdziwa funkcja.

Ciało nie zostało wytworzone przez miłość. Lecz miłość nie potępia go i umie się nim posługiwać z miłością, szanując to, co zrobił Syn Boży i używając tego, aby go wybawić od złudzeń. Czy nie chciałbyś narzędzi oddzielenia objaśnić w inny sposób, jako środków zbawienia, używając ich dla celów miłości? (Kurs Cudów, rozdział 18, VII). A więc jak widzisz, zależy to od decyzji w twoim umyśle, ponieważ umysł jest mechanizmem decyzyjnym. Gdy podejmujesz decyzję, by nie dawać więcej ciału zadań, których spełnić nie może, staje się ono zdrowym użytecznym narzędziem, którego jedyną funkcją jest komunikacja, czy też demonstrowanie rzeczywistości fizycznego zmartwychwstania.

Tak, tu chodzi o ciebie! To ty stajesz się Drogą, Prawdą i Życiem! To w twoim rozpoznaniu pełni twojego umysłu kończą się sny o śmierci twojego brata. Twoje zmartwychwstanie jest jego zmartwychwstaniem, tak jak zmartwychwstanie Jezusa było twoim. Jest tylko jeden umysł. Gdy odrzucasz zabawki śmierci i powstajesz w świetle, stajesz się fizycznym świadectwem niemożliwości śmierci. Stajesz się odzwierciedleniem wieczności w samym środku świata ignorancji, bólu i ciemności. Stajesz się bramą, przez którą twój brat wraca do Domu. W twoim świetle rozpoznaje one bowiem swoją wieczną doskonałą rzeczywistość.

Bycie w teraźniejszości

Teraz stanowimy jedność z Tym, który jest naszym Źródłem. Kiedy, jeśli nie teraz, prawda może byc rozpoznana? Teraźniejszość to jedyny czas, jaki jest. Tak więc dziś, w tej chwili, teraz spoglądamy na to, co jest zawsze, lecz nie w naszym widzeniu, a w oczach Chrystusa. On patrzy poza czas i widzi tam reprezentowaną wieczność. (Kurs Cudów, Lekcja 164)

Gdy osobiście postanowiłam żyć w teraźniejszości – jedynej chwili, jaka naprawdę istnieje – to musiałam wziąć całkowitą odpowiedzialność za swoje myślenie. Stałam się zdecydowanie bardziej czujna i zdeterminowana, aby zwracać uwagę na to, co dzieje się w moim umyśle. Wiedziałam bowiem, że nie ma żadnych neutralnych myśli i że wszystkie myśli mają moc. Zobaczyłam, że trzymanie się jakiegokolwiek wyobrażenia w moim umyśle jest trzymaniem się przeszłości. Oto, co mówi na ten temat Kurs Cudów:

Widzę tylko moje własne myśli, a mój umysł jest pochłonięty przeszłością. Co więc mogę widzieć takim, jakim jest? Niechaj pamiętam, że patrzę na przeszłość, aby nie dopuścić, by teraźniejszość zaświtała w moim umyśle. Obym zrozumiał, że próbuję użyć czasu przeciwko Bogu. (…) Jeżeli niczego nie widzę takim, jakim jest teraz, to można naprawdę powiedzieć, że nic nie widzę. Mogę widzieć tylko to, co jest teraz. (Kurs Cudów, Lekcje 8 i 9)

Wielokrotnie łapię się na tym, że w mojej głowie wciąż krążą prywatne, pozbawione znaczenia myśli, i że rozmawiam sama za sobą, zamiast myśleć myślami Boga. W takich momentach przywołuję siebie do porządku, przypominając sobie, że jedynie Bóg jest moim celem i znowu wracam do punktu TU I TERAZ. Doświadczenia te pozwoliły mi zobaczyć, jak niezbędny jest trening umysłu. Niewytrenowany umysł nie może bowiem osiągnąć niczego. Dlatego w każdej chwili potrzebuję cudu.

Cud niczego nie czyni. Wszystkim, co czyni, jest usuwanie. I w ten sposób unieważnia zakłócenia w tym, co uczyniono. Nie dodaje, lecz po prostu ujmuje. To zaś, co ujmuje, już dawno przeminęło, ale ponieważ przechowywane jest w pamięci, zdaje się mieć natychmiastowe skutki. (…) Cud ukazuje jedynie, że przeszłość przeminęła, a to, co prawdziwie przeminęło, nie ma skutków. (…) Sposób, w jaki Duch Święty posługuje się pamięcią, jest całkiem niezależny od czasu. Nie usiłuje używać jej jako środka zachowywania przeszłości, lecz raczej traktuje ją jako sposób na pozwolenie, by odeszła. (Kurs Cudów, Rozdz. 28)

A gdy przeszłość odchodzi, i znajdujesz się TU i TERAZ, to wiesz, że jesteś doskonały i całkowity – taki, jakim stworzył cię Bóg. Wiesz, że nigdy nie mogłeś zmienić swojego prawdziwego stanu. Musiałeś go sobie TYLKO UŚWIADOMIĆ. Musiałeś sobie przypomnieć, że cała moc umysłu jest w tobie i zawsze dostajesz to, czego chcesz. Bardzo dobitnie mówi o tym lekcja 253:

Moje Ja jest władcą wszechświata. To niemożliwe, by przyszlo do mnie cokolwiek, o co sam nie poprosiłem. Nawet w tym świecie to ja jestem tym, który włada mym losem. Jeśli coś się wydarza, to dlatego, że tego pragnę. Jeśli zaś nie następuje, to dlatego, że nie chcę, by się wydarzyło.

Nie możesz jednak wyrazić swojego boskiego dziedzictwa, jeśli myślisz, że jesteś jedynie śmiertelną istotą ludzką. A zawsze będzie dla ciebie rzeczywiste to, czym myślisz, że jesteś. Właśnie dlatego musisz doświadczyć prawdziwej zmiany postrzegania, do której prowadzi trening umysłu Kursu Cudów. Czy jesteś gotowy rozpoznać swoją prawdziwą rzeczywistość – rzeczywistość poza koncepcjami, poza tym, czego nauczyłeś się w przeszłości w domu, w szkole, w kościele, na studiach? Jeśli tak, to będziesz wpierw musiał wziąć odpowiedzialność za swoje myśli i za wszystko, co widzisz. Świat jest bowiem jedynie projekcją twojego umysłu. Ty sam jesteś przyczyną problemu, który myślałeś, że był na zewnątrz.

Problem i rozwiązanie znajdują się w tobie. Możesz rozpoznać rozwiązanie jedynie TU i TERAZ. Wszak przeszłość przeminęła, a przyszłość jest jedynie wyobrażona. Troski są jedynie postawami obronnymi przeciw teraźniejszej zmianie punktu skupienia w postrzeganiu. Niczym więcej. (…) Usuń swój punkt skupienia z grzechów twego brata, a doświadczysz pokoju, który pochodzi z wiary w bezgrzeszność. (Kurs Cudów, Lekcja 181)

Masz już dostateczną ilość wiadomości, wszelkich wskazówek, 365 instrukcji na każdy dzień roku, lecz czy je stosujesz w życiu i to we wszystkich sytuacjach? Jeśli nie, to posiadasz jedynie bezużyteczną bazę „duchowych”danych. A czymże to jest jak nie kolejną koncepcją bez znaczenia, którą dodałeś do swojego stanu posiadania. Tu chodzi o osobiste przeżycie tego, czym jest Kurs Cudów. Ty masz się stać przykładem, że ten trening umysłu działa, a pokazujesz to nauczając w każdym momencie swojego życia. Twoje nauczanie staje się nieustanną przemianą umysłu i uwalnianiem się wszystkiego, co stanowi przeszkodę przed uświadomieniem sobie obecności miłości, która jest twoim naturalnym dziedzictwem.

Jedynym problemem, jaki ci pozostaje, jest to, że widzisz odstęp między czasem, kiedy przebaczasz, a tym, kiedy otrzymasz korzyści płynące z zaufania swojemu bratu. To odzwierciedla jedynie tę odrobinę, którą chciałbyś zachować miedzy sobą a bratem, abyście ty i on mogli być choć trochę oddzielni. Czas i przestrzeń są bowiem jedynym złudzeniem, które przybiera różne formy.
(…) Jest to odległość, którą chciałbyś zachować między sobą a swoim bratem, i postrzegasz tę przestrzeń jako czas, gdyż nadal wierzysz, że jesteś na zewnątrz brata. To czyni zaufanie niemożliwym. I nie możesz uwierzyć, że zaufanie roztrzygnęłoby każdy problem teraz. (…) Zbawienie jest natychmiastowe. (…) Zbawienie zmiotłoby przestrzeń, którą nadal widzisz między wami i pozwoliłoby wam natychmiast stać się jednym. (…) Albowiem cud jest teraz. Już tutaj jest, w teraźniejszej łasce, w jedynym odstępie czasu, który grzech i lęk przeoczyły, lecz który jest jedynym czasem, jaki jest. (Kurs Cudów, Rozdz. 26)

Gdy Miłość staje się istotą twego życia, wyrażającą się w każdej myśli, słowie i czynie, stajesz się posłańcem Boga i niesiesz Jego przesłanie światu. Jak mówi Kurs Cudów: nauczaj jedynie Miłości, albowiem tylko nią jesteś. Pamiętaj jednak, że urzeczywistnianie tego, co nierzeczywiste, jest atakiem na Boga. Cała idea ataku, grzechu, choroby, a wiec idea oddzielenia, jest całkowicie nieprawdziwa. Jest to idea zaprzeczenia Bogu, który zna cię jako doskonałego i pełnego. Nie jesteś proszony, aby naprawiać świat, który postrzegasz, lecz aby rozpoznać jego nierzeczywistość. Nie musisz nic zmieniać, masz jedynie przebaczyć sobie błędy własnego myślenia i przypomnieć sobie, kim naprawdę jesteś. Dwa światy się nie spotykają. Nie można pogodzić iluzji i prawdy. Złudzenia mogą być jedynie przyniesione do Prawdy, która je prześwietli i ukaże ich bezwartościowość.

Gdy słuchasz jedynego prawdziwego Głosu w twoim umyśle, gdy słuchasz Głosu Prawdy, Głosu Ducha Świętego, to wtedy dokładnie wiesz, co masz powiedzieć lub zrobić w danym momencie. Nawiązujesz bowiem prawdziwy kontakt z Bogiem i wiesz, że wszystkie twoje wyobrażenia są nierzeczywiste, a więc nie chcesz ich nadal uzasadniać. Wiesz, że twój osobisty plan jedynie przesłania wizję Chrystusa, bo jest to plan polegania na sobie. Ty jesteś problemem i rozwiązaniem, barierą i uwolnieniem, ciemnością i światłem, chorobą i uzdrowieniem, początkiem i końcem. Co zatem chciałbyś widzieć? Decyzja należy do ciebie.

Czas czeka jedynie na przebaczenie, aby zniknęło to, co trwa w czasie, bo nie ma już zastosowania.
(…) Nie urodziłeś się po to, by umrzeć. Nie możesz się zmienić, bo twoja funkcja została ustalona przez Boga. (…) Nie ma śmierci, bo żywi podzielają funkcję, którą nadał im ich Stwórca. Funkcją życia nie może być umieranie. Musi nią być szerzenie życia, by było jednym na wieki wieków, bez końca. (Kurs Cudów, Rozdz. 29)

Nic w tym świecie nie będzie w stanie cię w pełni zaspokoić, bo tutaj nic nie jest wieczne. A jeśli coś nie jest wieczne, to nie ma wartości. Trening umysłu prowadzi cię do usunięcia twojej fałszywej jaźni, czyli ego. Gdy umiera twoja koncepcyjna tożsamość, to w tym samym momencie rodzi się, a właściwie zmartwychwstaje Chrystus. Oznacza to, że akceptujesz, tu i teraz, swoją nową tożsamość jako Syn Boga. Dotychczasowe życie zmienia się, bo wszystko, co dawne, odchodzi. Bożki, które wytworzyłeś, upadają, bo przejrzałeś ich fałsz i nie chcesz ich dłużej podtrzymywać swoją wiarą. Teraz świat nie może ci już dyktować tego, czym nie jesteś. Rozpoznajesz bowiem, że jesteś istotą światła, a nie istotą ludzką.

Od kiedy zaczęłam zwracać baczniejszą uwagę na to, czy znajduję się w stanie teraźniejszości, wszystko widzę inaczej i jestem zadziwiona, jak często Kurs mówi o tym stanie, nie tylko w Tekście, ale dosłownie w każdej lekcji. Każda lekcja, zaprojektowana na dany dzień, przypomina nam, że to dzisiaj dokonuję prostego wyboru między fałszem a prawdą. W lekcji 157 dostajemy prostą instrukcję: Chcę znaleźć się teraz w Jego Obecności. Nie jutro ani wczoraj. Mogę tego dokonać tylko TERAZ. Natomiast w Lekcji 166 czytamy: Teraz żyjemy, ponieważ teraz nie możemy umrzeć. Stań się żyjącym dowodem tego, co dotyk Chrystusa może wszystkim ofiarować. Bóg powierzył ci wszystkie Swoje dary. Świadcz swoim szczęściem, jak przemieniony staje się umysł, który postanawia przyjąć Jego dary i czuć dotknięcie Chrystusa. Taką jest teraz twoja misja. Bóg powierza bowiem dawanie Jego darów wszystkim, którzy je otrzymali. On podzielił się z tobą Swoją radością. Teraz ty idziesz, aby dzielić się nią ze światem.

Teraz opowiedziałeś się za prawdą, a więc Duch Święty, który nie uwzględnia ludzkich opinii i substytutów prawdy, będzie ci wskazywał drogę. Będzie Ci przypominał, że jesteś doskonały – taki, jakim stworzył cię Bóg. Każda pokusa, by wierzyć, że jesteś czymś mniejszym niż wszystko, będzie jedynie okazją do przemiany umysłu. Teraz bowiem wiesz, że nie ma nic na zewnątrz ciebie, a więc nie będziesz więcej próbował zmieniać i naprawiać świata, a jedynie zmienisz swoje myśli o świecie. Po prostu weźmiesz pełną odpowiedzialność za to, co chcesz widzieć i czego chcesz doświadczać. Takie działanie twojego umysłu w każdym momencie to właśnie bycie w Teraźniejszości.

Olimpia

Trening umysłu Kursu Cudów – przeobrażenie z homo sapiens w homo illuminatus

Trening umysłu Kursu Cudów to kamień filozoficzny duchowego przeistoczenia, o którym ludzkość śniła od zarania czasu; to od wieków poszukiwane narzędzie przemiany homo sapiens w homo illuminatus; to połączenie nauki, religii i filozofii w najgłębszym doświadczeniu, do którego w nieunikniony sposób zmierza cała ewolucja. Nie sposób opisać daru, jakim jest ten Kurs dla jednostki ludzkiej, zagubionej w czasie i przestrzeni. Dar ten można docenić dopiero poprzez doświadczenie indywidualnej transformacji i oświecenia umysłu. Czymże zaś jest oświecenie jak nie przebudzeniem umysłu do jego naturalnego stanu?

Proces ten musi się zacząć od rozpoznania, że stan oddzielenia, w którym znajdujesz się obecnie, jest całkowicie nienaturalny. Jako człowiek tak naprawdę nie myślisz, nie widzisz i nie słyszysz. Twoja percepcja to jedynie zmysłowy odbiór wrażeń ze świata czasu i przestrzeni, a tego bynajmniej nie można nazwać widzeniem. Twoje wyobrażenie o sobie i wszystkim dookoła oparte jest na skojarzeniach z przeszłości, które nieustannie rzutujesz w przyszłość, przeoczając jedyny moment, jaki jest, czyli TERAZ. Zamiast porozumiewać się ze swym otoczeniem, osądzasz i atakujesz wszystko, co widzisz, ponieważ postrzegasz to w kategoriach oddzielenia. Postrzeganie to nie jest prawdziwe. Ciągłe uzasadnianie niewyobrażalnego wręcz ograniczenia ludzkiej egzystencji dalekie jest od tego, co we wszechświecie określa się mianem myślenia. Wie o tym doskonale każdy obywatel wszechświata. Czy ty również chciałbyś o tym wiedzieć? Czy chciałbyś zacząć myśleć, widzieć i słyszeć? Czy chciałbyś zacząć żyć? To bowiem, co nazywasz życiem, bynajmniej nim nie jest. Życie nie sprowadza się do rodzenia się, starzenia, powolnego rozkładu i śmierci. Jesteś czymś dużo więcej niż pozwoliłeś sobie być. Być może nadszedł czas, abyś dokonał kwantowego skoku w swojej świadomości…

Kurs Cudów to prosty podręcznik obsługi twojego umysłu. Mówi ci o tym, jak działa twój umysł w złudzeniu i w prawdzie oraz pokazuje drogę przejścia z jednego do drugiego. Nie jest to niczym trudnym, gdyż umysł uczy się rezygnować z czegoś, czego tak naprawdę nigdy nie miał. Rezygnuje po prostu ze złudzenia oddzielenia, które jest jego jedynym problemem. Dzięki praktyce przebaczenia, czyli usuwania nieprawdziwych wyobrażeń, rozpoznaje swoją wieczną, kochającą, nieograniczoną Rzeczywistość. Nie sposób opisać tego doświadczenia. Ale jedno jest pewne: gdy fałszywe idee, które dotychczas całkowicie pochłaniały twój umysł, znikną z twojej świadomości, a w ich miejsce pojawi się prawda, to świat oddzielenia utraci dla ciebie wszelki powab. Rozpoznasz, że jesteś obywatelem wszechświata. Staniesz się wolny. Przeobrazisz  sie z homo sapiens w homo illuminatus.

Homo illuminatus, czyli człowiek oświecony, to ten, który pozostaje w świetle, czyli nie przypisuje żadnej wartości swojej odrębnej tożsamości i niczego się nie trzyma, a wszystko rozdaje. To ten, który wie, że jest w świecie, ale nie ze świata. Jest on całkowicie świadomy swojego związku z Bogiem, czyli wszechświatem, i nie daje się oszukać złudzeniom formy.

Gdyby cię kusiło, by ponownie utożsamić się z oddzieleniem, to znów możesz zastosować trening umysłu do uwolnienia swojego myślenia, do całkowitej zmiany postrzegania wszystkich i wszystkiego na tym świecie. W tym sensie Kurs Cudów jest nieustanną przemianą twojego umysłu. Nigdy nie myśl, że już coś wiesz. Bo gdy myślisz, że wiesz, to zamykasz się w bańce swoich koncepcji i wracasz do dawnego fałszywego sposobu myślenia opartego na przechowywaniu i przetwarzaniu informacji. To niezwykle męcząca procedura, która stosowałeś przez 40 tysięcy lat ludzkiej ewolucji i mimo najszczerszych chęci, twoje postępy okazały się znikome. Wciąż przecież starzejesz się, chorujesz i umierasz. Cud jest korektą tego sposobu „myślenia”, rewolucyjnym skokiem w świadomości. Zamiast gromadzić koncepcje, nauczysz się uwalniać wszystkie swoje myśli. Zamiast trzymać się tego, co – jak sądzisz – masz, nauczysz się dawać. W ten sposób twoja tożsamość, która opiera się na posiadaniu, czyli lęku, ustąpi miejsca całkowicie nowej, świetlistej, harmonijnej Rzeczywistości.

Co jest kluczem do sukcesu ludzkiej przemiany? Osobiste zaangażowanie. Bez niego Kurs Cudów stanie się jedynie ładną, ale nieużyteczną filozofią. Tak samo jak kwantowa nauka pozostanie jedynie teoretycznym eksperymemtem naukowym, dopóki badacz nie włączy się we własne doświadczenie. Udowodnienie, że świat, który widzimy, nie jest prawdziwy, nic nie da kwantowemu naukowcowi, dopóki nie rozpozna on na „własnej skórze”, że on sam jest równie nieprawdziwy. Podobnie też przesłanie miłości bliźniego będzie jedynie pustym religijnym frazesem, dopóki głoszący je z ambony kaznodzieja nie uświadomi sobie, że bliźni, którego poucza, jest nim samym.

Na czym więc polega owo osobiste zaangażowanie? Jako student lub nauczyciel tego Kursu, musisz „zaryzykować” stosowanie jego idei do tego, co myślisz, czujesz, widzisz. Początkowo może to w tobie budzić opór, a nawet lęk, gdyż Kurs Cudów przeczy wszystkiemu, w co teraz wierzysz. Mówi ci wprost, że twoje myśli są bez znaczenia, że cokolwiek widzisz, nic nie znaczy. Nie pozostawia cię jednak w tym punkcie, lecz natychmiast ofiaruje ci możliwość doświadczenia boskiej Rzeczywistości ponad wszystkimi twoimi wyobrażeniami i koncepcjami. Jest ono dostępne dla ciebie w każdej chwili, ponieważ zawsze otrzymujesz to, czego chcesz.

Jeżeli więc masz dość atakowania własnego umysłu i zaśmiecania go nic nieznaczącymi myślami, to możesz podjąć inną decyzję. Ta myśl jest również obca rozumowaniu człowieka, który obwinia wszystkich i wszystko wokół za stan, w jakim się znajduje. Przesłanie Kursu przypominające ci, że jesteś całkowicie odpowiedzialny za to, czego doświadczasz, jest tak elementarnie proste, że wciąż umyka twojej uwadze. Gdy uświadomisz je sobie w pełni, odzyskasz moc, którą – jak myślisz – utraciłeś. Jeśli bowiem ty sam wytworzyłeś wszystko, co widzisz, to możesz również to zmienić. Jak mówi Kurs Cudów: Moc decyzji jest jedyną wolnością, jaka ci została – więźniowi tego świata. Możesz zdecydować, by zobaczyć go właściwie (Kurs Cudów, rozdział 12).

Ponad pojęciami, czyli kim naprawdę jestem

Oto najbardziej przerażające dla tego świata pytanie: Kim jestem? To ostatnie pytanie, jakie szczerze chcesz zadać. Ponieważ odpowiedź na nie oznacza kres twojej ludzkiej egzystencji, koniec pytań i wątpliwości. Gdy pada odpowiedź na to pytanie, odkrywasz bowiem, że nie jesteś ciałem, które musi się zestarzeć, rozchorować i  umrzeć. Rozpoznajesz z radością, że jesteś wciąż taki, jakim stworzył cię Bóg. A to jest prawdziwym doświadczeniem twojej nieograniczonej wiecznej Rzeczywistości.

Fałszywa pewność siebie
Tak długo jak cenisz świat, który widzisz, bezpieczniej będzie tego pytania nie zadawać. Bezpieczniej będzie udawać, że już wiesz, kim jesteś. Aby tego dokonać, przyoblekasz się w definicję. I mówisz sobie np.: Jestem człowiekiem, lekarzem, matką, mężem, sportowcem, nauczycielem, itd. Ubarwmy teraz trochę tę definicję, żeby nam się zbyt szybko nie znudziła. Głosisz więc wszem i wobec: Jestem dobrym… lub może złym człowiekiem, cokolwiek ci bardziej pasuje. Jestem świetnym lub może beznadziejnym lekarzem. Co? Wolisz odrobinę szarości? Da się to załatwić. I oto wierzysz, że jesteś zwyczajnym niczym nie wyrózniajacym się lekarzem, czy cokolwiek innego sobie wymyślisz. Oto zbudowałeś swoje wyobrażenie o sobie i używasz teraz wszystkich wokół siebie, żeby potwierdzili, iż to wyobrażenie jest prawdziwe. W ten sposób ukrywasz kryjącą się głęboko w tobie wątpliwość, że być może tak naprawdę nie jesteś tym. Że być może jesteś czymś DUŻO DUŻO więcej niż pozwoliłeś sobie być.

Nie pytaj się tego, który nie wie
Jeśli uczciwie spojrzysz w swój umysł, to zobaczysz, że cała twoja ludzka egzystencja jest próbą odpowiedzi na to fundamentalne pytanie: Kim jestem? Jak mówi Kurs Cudów: każdy wierzy, że musi znaleźć odpowiedź na zagadkę, którą sam stanowi… Problem zawiera się jednak w tym, że szukasz odpowiedzi tam, gdzie jej nie ma. Szukasz jej w świecie, który jest jedynie skutkiem twojego umysłu. I myślisz, że pojęcie jaźni, które sam wytworzyłeś, wreszcie rozwieje mrok tajemnicy i pokaże ci, kim jesteś. Pojęcie jaźni natomiast zdaje się w niejasny sposób odpowiadać na to, czego nie wie. Świat nie wie, czym jesteś. Nawet oświecony nauczyciel na czubku tybetanskiej góry nie da ci odpowiedzi. Odpowiedź jest w tobie! Ale – to ważne! – nie w tobie takim, jakim się zdefiniowałeś. Twoje pojęcie o sobie jest całkowicie fałszywe. Można więc powiedzieć, że zbawienie nie jest niczym więcej niż ucieczką od pojęć. Dopiero poprzez porzucenie swojego pojęcia o sobie, odkryjesz, kim naprawdę jesteś. Tym właśnie jest praktyka twojego Kursu Cudów. Czynność oświecenia twojego umysłu jest nieustannym porzucaniem tego, czego nigdy nie było, w co jednak bardzo mocno uwierzyłeś. Nauczyłeś sam siebie czegoś, co niemożliwe. Teraz po prostu sie tego oduczysz. Nie będziesz więcej pozwalał światu, aby mówił ci, kim jesteś. Innymi słowy, nie będziesz pozwalał swoim skutkom, aby były twoją przyczyną. Rozpoznasz, że to ty jesteś przyczyną świata. Jeśli zmienisz przyczynę, skutki zmienią się automatycznie.

Żadne pojęcie nie jest prawdziwe

Nie szukaj swej Jaźni w symbolach. Nie ma takiego pojęcia, które oddałoby to, czym jesteś. Czy to ważne, jakie pojęcie uznajesz, dopóki postrzegasz jaźń, która wchodzi w interakcje ze złem i reaguje na niegodziwości? Twoje pojęcie jaźni pozostanie nadal bez znaczenia. I nie zobaczysz, że możesz wchodzić w interakcję jedynie z samym sobą. Nie ma więc znaczenia, jaką definicję sobie przypisałeś. Żadna twoja definicja – dobra, czy zła – i tak nie będzie prawdziwa. Gdy to odkrywasz, stajesz się wolny. Nie musisz bowiek już bronić swojego wyobrażenia o sobie. Jedyne, co robisz, to uwalniasz owo wyobrażenie i rozpoznajesz w zamian własną rzeczywistość. Na tym właśnie polega trening umysłu Kursu Cudów.

Prawda o pojęciu jaźni

Jedyną pokusą, przed jaką kiedykolwiek stajesz, jest wiara, że istnieje coś na zewnątrz ciebie. Na tej idei opiera się pojęcie jaźni, które wytworzyłeś. Pojęcie jaźni ogarnia wszystko, na co spoglądasz i nic nie pozostaje poza tym postrzeganiem. Jeśli cokolwiek może cię zranić, to widzisz jedynie obraz swych potajemnych życzeń. Nic ponadto. W swoim cierpieniu zaś, jakiekolwiek by ono nie było, widzisz własne ukryte pragnienie, by zabijać. Co za mocne słowa! Jezus mówi mi wprost, że postrzeganie siebie jak ciała jest tylko przejawieniem moich ukrytych morderczych intencji. Co takiego? Czy Jezus ośmiela się mówić mi, że tak długo, jak trzymam się idei oddzielenia, jestem seryjnym mordercą? Tak, i zabijam na każdym kroku poprzez samo utożsamianie siebie, czy kogokolwiek, z ciałem.

Koniec problemu z motywacją

Czy Jezus za daleko się posunął w opisie twojej ludzkiej natury? Czy to obraża twoją definicję siebie jako „dobrego człowieka w złym świecie”? Jeśli tak, to nie usłyszysz przesłania Kursu Cudów i będziesz myślał, że jesteś atakowany. Nie zobaczysz, że Jezus z całą swoją miłością pokazuje ci po prostu, jak działa twój umysł, po to, abyś mógł zmienić swoje myślenie. W tym sensie pomaga ci on jedynie w kwestii motywacji. Tak długo bowiem, jak myślisz, że wszystko jest w porządku, nie masz motywacji, by dokonać zmiany. Jeśli jednak uświadomisz sobie, że ty sam jesteś przyczyną wszelkiej choroby, cierpienia i śmierci na tym świecie poprzez zwykłe trzymanie się swojego wyobrażenia o sobie, nie będziesz miał więcej problemu z motywacją. Natychmiast poprosisz o pomoc, bo nie będziesz mógł znieść konfliktu własnego umysłu. Nie będziesz więcej pudrował konliktu nowymi definicjami siebie ani udawał, że on cię nie dotyczy. Spojrzysz na konflikt taki, jaki jest, i powiesz: „Dość. Robię to sam sobie i nie zamierzam tego kontynuować. Moc decyzji należy do mnie. Postanawiam więc w tej chwili zmienić swoje myślenie”. W chwili, gdy podejmiesz tę decyzję, pomoc zostanie ci dana. Wszechświat prawdy, miłości i wolności zastąpi twoje mizerne wyobrażenie o sobie. I będziesz wiedział, kim jesteś.

Od jaśniejszego pojęcia o sobie do rzeczywistości

Twoja oświecająca przemiana wcale nie oznacza, że całkowicie wyzwolisz się od pojęć. Jak mówi Jezus w Kursie Cudów, w miarę czynienia postępów w nauce wytworzysz wiele pojęć jaźni. Każde z nich pokaże ci zmiany w twoich związkach zgodnie z tym, jak twe postrzeganie siebie będzie się zmieniało. Tak długo jak postrzegasz siebie w świecie formy, będziesz tworzył pojęcia. Jeśli jednak pozostaniesz w świetle swojej przemiany, twoje pojęcia również się rozświetlą. Ciało, najbardziej gęste z twoich pojęć, będzie pełne światła. Pozostaniesz przez chwilę w świecie z pełną świadomością tego, kim jesteś. Innymi słowy będziesz w świecie, ale nie ze świata. Odnajdziesz pokój. Kurs Cudów nazywa to prawdziwym postrzeganiem lub osiągnięciem rzeczywistego świata. Gdy osiągniesz ten stan, nie próbuj go zachować, bo znów poczujesz ból swego małego zdefiniowanego „ja”. Nawet najpiękniejsze postrzeganie przeminie, a więc nie trzymaj się go. Nie trzymaj się niczego, nawet najświętszego i najbardziej jasnego pojęcia. Nieustannie uwalniaj swojego pojęcie o sobie. Puszczaj, dawaj, a będziesz doświadczał – tu i teraz – rzeczywistości, która jest wiecznym dawaniem Boskiego rozszerzającego się Umysłu. Rzeczywistości ponad pojęciami. I przyjdzie taki czas, gdy nie wrócisz więcej do świata pojęć, bo wszystkie pojęcia przeminą.

Usuwanie tego, czego nie było

Co jednak zrobić, gdy przemieniając swój umysł, poczujesz się zdezorientowany? Być możesz doświadczyłeś już światła, a tu nagle masz wrażenie, że grunt chwieje ci się pod nogami i czujesz się nieswojo. Ciesz się, ponieważ świadczy to jedynie o tym, że fałszywe pojęcia, które masz o sobie, są usuwane. Każda zmiana przyniesie pewien zamęt, ale bądź wdzięczny, że nauka świata rozluźnia więzy, w których trzymała twój umysł. I trwaj w pewności i radosnej ufności, że nauka ta w końcu odejdzie i pozostawi twój umysł w spokoju. Rola oskarżyciela pojawi się w wielu miejscach i w rozmaitych formach. A każdy z nich będzie zdawał się oskarżać ciebie. Nie lękaj się jednak, że nie zostanie to usunięte.

A więc kim jestem?

Samo pytanie jest bezsensowne, skoro życie to wiedza o tym, czym jesteś. Ale jeśli znajdujesz się w stanie, w którym nie znasz siebie, to musisz zadać to pytanie. Lub po prostu musisz przyznać, że nie wiesz. Musisz zrozumieć, że jako człowiek jesteś martwy. Ale chcesz wiedzieć, czym jest życie. Pragniesz tego ponad wszystko inne. Pozorny paradoks tkwi w tym, że dowiesz się tego tylko wtedy, gdy uznasz, że nie wiesz; gdy zobaczysz, że mylisz się co do wszystkiego. Dopiero w tej całkowitej niepewności co do tego, kim jesteś, pojawi się prawdziwa pewność. Pewność spoza układu odniesienia czasu i przestrzeni. Bardzo pięknie mówi o tym Kurs Cudów:

Świat nie może cię nauczyć żadnych wyobrażeń o tobie, jeśli ty sam nie zechcesz się ich nauczyć. Nadejdzie czas, gdy wszystkie wyobrażenia przeminą, a ty pojmiesz, że nie wiesz, kim jesteś. To do tego odpieczętowanego i otwartego umysłu powróci prawda, niczym niepowstrzymywana i nieskrępowana. Tam, gdzie zrezygnowano z pojęć jaźni, prawda ukazuje się dokładnie taką, jaka jest. Gdy podasz w wątpliwość i zakwestionujesz każde pojęcie, oraz rozpoznasz, że wytworzono je w oparciu o założenie, które nie ostałoby się w świetle, wówczas prawda może swobodnie wejść do swej świątyni, czystej i wolnej od winy. Nie ma stwierdzenia, którego świat bardziej by się obawiał usłyszeć niż to:

Nie wiem, czym jestem, a zatem nie wiem, co czynię,
gdzie się znajduję, ani jak patrzeć na świat lub na siebie samego.
To z tej nauki rodzi się jednak zbawienie. A to, Kim jesteś, powie ci o sobie samym.

 

Wszystkie użyte w tym artykule fragmenty Kursu Cudów pochodzą z rozdziału 31, V: Pojęcie jaźni a Jaźń.

Przyjmę Pojednanie dla siebie samego

Kim jestem? Czyżbym mogła o tym nie wiedzieć? Niemożliwe. A jednak, czy naprawdę wiem? Czy rzeczywiście zachowuję się tak, jakbym wiedziała, czy też zaprzeczam temu? Czy zadawałeś sobie pytanie, kim naprawdę jesteś? A kim, czym, zwykle myślisz, że jesteś? Jak mówi Kurs Cudów w rozdziale 31:

Nie wiem, czym jestem,
a zatem nie wiem, co czynię, gdzie się znajduję,
ani jak patrzeć na świat lub na siebie samego. 

I stąd płynie cała moja niepewność. Czy dobrze zrobiłam, mówiąc czy robiąc  to lub tamto? A co inni o tym pomyślą? Jak mnie ocenią? A jeśli mi powiedzą, że coś zrobiłam nie tak, to jak się będę czuła? Tysiące myśli, wyborów, zapytań, wątpliwości. Dlaczego? Bo nie wiem, kim jestem. Myślę, że wiem, ale gdybym wiedziała, to byłabym pewna.

Lekcja 139 Kursu Cudów mówi tak: Niepewność co do tego, czym musisz być, jest samooszukiwaniem się na skalę tak wielką, że jej ogrom jest niemal nie do pojęcia. Żyć i nie znać siebie, to wierzyć, że w rzeczywistości jesteś martwy. Czymże bowiem jest życie jak nie byciem sobą, a co innego może być żywe oprócz ciebie? Kto jest tu niedowiarkiem? Czym jest to, w co wątpi? Kogo kwestionuje? Kto może mu odpowiedzieć?

Potrzebuję pomocy. Chcę wiedzieć.

Potrzebuję spojrzeć na siebie inaczej. Dojść do swojej pewności, do sedna tego, kim jestem. I wtedy opinie nie mają już znaczenia. Bo ja wiem, wiem gdzie leży moje Źródło, wiem, kim jestem naprawdę. I ta moja pewność przejawia się na każdym kroku, w każdej mojej myśli i czynie. Wtedy, gdy pamiętam… Bo tak naprawdę nie mogę tego zapomnieć, nie da się tego zapomnieć, można tylko udawać, że się nie wie, można zaprzeczać. Ale po co?

Czy chciałbyś być pewien siebie, pewien tego prawdziwego Siebie, tej Jaźni, którą jesteś? A więc pozwól sobie na to. Przestań się trzymać siebie takiego, jakiego dotychczas pokazywałeś światu. Bo tak należało, tak wyglądało dobrze, tak dodawałeś sobie pewności. Ale to wszystko było na zewnątrz, a wewnątrz… Sam wiesz. Strach, lęk, niepewność, obawa i co tylko jeszcze chcesz dodać. Ale masz już dość. Więc puść, odpuść, przebacz. Przebacz sobie, przebaczając innym. Wróć do prawdziwego Siebie.

Lekcja 139 Kursu Cudów rozpoczyna się tak: Oto jest kres wybierania. Tu bowiem dochodzimy do decyzji uznania siebie za takich, jakich stworzył nas Bóg. A czymże jest wybieranie, jak nie brakiem pewności co do tego, czym jesteśmy? Nie ma takiej wątpliwości, która by z tego nie wynikała. Nie ma takich pytań, które nie odzwierciedlałyby tego jednego. Nie ma konfliktu, który nie wiązałby się z tym jednym prostym pytaniem: „Czym jestem?”

I co teraz odkrywasz? Co odkrywasz, gdy pozwalasz sobie puścić siebie, to swoje stare ja, zmęczone już zaprzeczaniem? Odkrywasz, że nie jesteś ciałem. Jesteś wolny. Jesteś taki, jakim stworzył Cię Bóg.

Na początku, gdy to słyszysz, być może są to tylko słowa. Ale gdy wchodzisz w doświadczenie, gdy zaczynasz to czuć, odkrywasz, że jest coś więcej, coś o wiele większego, wspanialszego, o czym zapomniałeś, ale do czego zawsze tęskniłeś. I nagle to czujesz. Ten pokój, spokój, a jednocześnie ekscytacja i radość. Pełnia Ciebie. I wiesz, że to jest prawdziwe. Nie możesz nie wiedzieć. To jesteś prawdziwy Ty. Dotykasz Siebie. Prawdziwego Siebie. Chcesz tego, chociaż możesz być na początku przerażony. Jeśli zdecydujesz się jednak podążać tą drogą, będziesz otrzymywał coraz więcej darów. Cud się wydarzy, coś zacznie się zmieniać. Wszystko zacznie się zmieniać, gdy tylko przestaniesz zaprzeczać. Do tej pory zaprzeczałeś temu, czym jest twoje życie. Z tego powodu, jak mówi lekcja 139, potrzebujesz Pojednania. I jeszcze jedno:

Pojednanie koryguje tę dziwną ideę, że możesz wątpić w siebie i być niepewnym co do tego, czym rzeczywiście jesteś. Jest to dno szaleństwa. A przecież jest to powszechne pytanie zadawane w tym świecie. Cóż to może znaczyć, jak nie to, że ten świat jest szalony? Dlaczego miałbyś podzielać jego szaleństwo w smutnym przekonaniu, że to, co jest w nim powszechne, jest prawdziwe?

Nie chcesz już być uzależniony od opinii świata. Nie ma nic na zewnątrz ciebie. Jesteś jedynie Ty w pełni. Przyjmujesz Pojednanie dla siebie. Co to znaczy?

Mamy tu pewną misję do spełnienia. Nie przyszliśmy po to, by utwierdzać szaleństwo, w które kiedyś uwierzyliśmy. Nie zapominajmy o celu, który przyjęliśmy. Przybyliśmy tu, aby zyskać coś więcej niż tylko nasze szczęście. To, za co uznajemy siebie, świadczy o tym, czym każdy musi być wraz z nami. Nie zawiedź swych braci, bo zawiedziesz siebie. Spoglądaj na nich z miłością, by mogli poznać, że są częścią ciebie, a ty częścią ich.

Tego właśnie uczy Pojednanie i pokazuje, że wiara Syna Bożego, iż nie wie, czym jest, nie podważa jego jedności. Dziś uznaj Pojednanie nie po to, by zmienić rzeczywistość, lecz jedynie po to, by uznać prawdę o sobie i pójść swą drogą, radując się nieskończoną Miłością Boga. Tylko o to jesteśmy proszeni. I tylko to dziś uczynimy. (…)

Przyjmę Pojednanie dla siebie samego, gdyż pozostaję taki, jakim stworzył mnie Bóg.

I wtedy przychodzi do Ciebie radość. Radość bycia, radość życia. Pojawiająca się nie z powodu zewnętrznych wydarzeń, okoliczności czy opinii. Radość wypływająca z wnętrza, z Twojej Jaźni. Płynąca od Twojego Źródła, którym jest Bóg. Ta radość jest Jego Światłem, Miłością, Jednością, całym Tobą. I odkrywasz, że masz pewność co do tego, kim jesteś. Jesteś taki, jakim stworzył cię Bóg.

I wtedy jesteś w świecie, ale już nie jesteś z tego świata, nie jesteś uzależniony od opinii świata. I już nie lękasz się usłyszeć tego stwierdzenia z rozdziału 31:

Nie wiem, czym jestem, a zatem nie wiem, co czynię,
gdzie się znajduję, ani jak patrzeć na świat lub na siebie samego.

Bo już wiesz:

To z tej nauki rodzi się jednak zbawienie. A to, Kim jesteś, powie ci o Sobie samym.

Kocham Cię. Jesteś taki, jakim stworzył Cię Bóg. Przyjąłeś Pojednanie dla siebie samego.

Jola

Wybaczenie rodzicom, czy samemu sobie

W odpowiedzi na list jednego z czytelników

Chciałabym, żeby napisać coś więcej o tym jak przebaczyć rodzicom, przecież nie byli oni wtedy gdy jest się małym dzieckiem projekcją mojego umysłu, oni stworzyli nieszczęśliwe dziecko , choć dali to co otrzymali, ale szukam ciągle jakiegoś zdania czy tekstu, który by całkowicie usprawiedliwił ich czyny, dzięki któremu mogłabym sobie powiedzieć, że są oni całkowicie niewinni. Zdaję sobie sprawę,że też żyli w iluzji swego umysłu, ale po co sie ciągnie ta gra, bo potem następne pokolenie wychowuje znowu nieszczęśliwe dziecko i tak się ciągnie od pokoleń, proszę o artykuł na ten temat. Pozdrawiam. Edyta.

Jeżeli twoi rodzice rzeczywiście dokonali czynów, za które ich obwiniasz, to byłoby to oczywiście niewybaczalne i w żaden sposób nie można by tego usprawiedliwić. Cała nauka Kursu Cudów opiera się jednak na dwóch przesłankach:

1. Jest tylko twój umysł, a więc w każdej chwili dostajesz to, czego chcesz. Ty wytworzyłaś świat, który widzisz. Nie ma nikogo innego. Twoi rodzice są więc również projekcją Twojego umysłu. Dlaczego? Bo Ty jesteś przyczyną całego oddzielenia, które widzisz, ponieważ to Ty trzymasz się idei oddzielenia w swoim umyśle. Tak długo, jak się jej trzymasz, będziesz wierzyć, że świat oddzielenia jest prawdziwy. I będziesz obwiniać wszystko wokół siebie za stan swojego umysłu. Prawda jest jednak taka, że to Ty jesteś całkowicie odpowiedzialna za wszystko, co widzisz i wszystko, czego doświadczasz. Oczywiście będzie to dla Ciebie niezrozumiałe, tak długo jak wierzysz, że jesteś ciałem, które przyszło na świat spłodzone przez rodziców. Jeśli to byłoby prawdą, to twoja sytuacja byłaby rzeczywiście rozpaczliwa, a przebaczenie niemożliwe.

Lekcja 132 Kursu Cudów mówi jednak wprost: Być może sądzisz, że nie wytworzyłeś świata, lecz przyszedłeś niechętnie do tego, co było już wytworzone, czekające zaledwie, aż twoje myśli nadadzą temu znaczenie. Jednak w rzeczywistości znalazłeś dokładnie to, czego szukałeś, gdy przyszedłeś. Innymi słowy świat nie czekał na Ciebie, gdy tu przyszłaś, lecz to Ty przyniosłaś świat ze sobą. Świat to dosłownie twój umysł. Nie ma żadnego świata poza tym, którego pragniesz, i w tym zawiera się twe ostateczne uwolnienie. Zmień tylko swoje zdanie na temat tego, co chcesz widzieć, a cały świat musi się zmienić odpowiednio. Aby to zrozumieć, musisz się oczywiście obudzić ze swego snu o winie, cierpieniu, bólu i śmierci. Do tego obudzenia prowadzi cię trening przebaczenia Kursu Cudów.

2. I tu dochodzimy do drugiej elementarnej przesłanki tego Kursu: wszystko, co widzisz, i czego doświadczacz, jest iluzją w twoim umyśle. Nie wystarczy jednak sobie powiedzieć, że to iluzja, ponieważ jeśli czujesz ból z powodu tego, co myślisz, że Ci uczyniono, to jest to dla Ciebie prawdziwe. Jedynym rozwiązaniem jest więc przemiana Twojego umysłu i prawdziwe doświadczenie czegoś zupełnie innego niż to, w co wierzysz jako oddzielona ludzka tożsamość. W przeciwnym razie przebaczenie będzie tylko pustą koncepcją i oszukiwaniem samego siebie. Lekcja 134 Kursu Cudów mówi o tym bardzo wyraźnie:

Główna trudność, którą znajdujesz w autentycznym wybaczeniu, polega na tym, że wciąż wierzysz, iż musisz wybaczać prawdę, a nie złudzenia. Wybaczenie uważasz za daremną próbę przeoczania czegoś, co istnieje, oraz nie zauważania prawdy w bezpodstawnym wysiłku oszukiwania siebie. (…) Ten wypaczony pogląd odzwierciedla jedynie wpływ, jaki idea grzechu nadal wywiera na twój umysł, zgodnie z tym jak siebie widzisz. Ponieważ sądzisz, że twoje grzechy są realne, w wybaczeniu widzisz oszustwo. Albowiem nie można uważać grzechu za prawdziwy i nie wierzyć, że wybaczenie jest kłamstwem. (…)A to właśnie nierealność grzechu sprawia, że wybaczenie staje się czymś naturalnym i całkowicie zdrowym, głęboką ulgą dla tych, którzy je ofiarowują, cichym błogosławieństwem tam, gdzie jest otrzymywane. Nie aprobuje ono złudzeń, lecz zbiera je lekko i z delikatnym śmiechem, łagodnie składając u stóp prawdy. A tam znikają one całkowicie.

W tym sensie, wybaczenie jest zniknięciem Twoich złudzeń o sobie. Gdy zaczynasz tego doświadczać, nagle uswiadamiasz sobie, że nie możesz więcej odnaleźć żalu w swoim umyśle. I to jest cudem! Ten cud przydarzył mi się osobiście i mogę zaświadczyć, że to naprawdę działa. Ten cud jest również dostępny dla Ciebie, jeśli tylko chcesz.

Wybaczenie jest więc praktyką wybaczania samemu sobie. Gdy kusi Cię, by potępić kogoś na zewnątrz: swoich rodziców, czy kogokowiek innego, powróć do pierwszej przesłanki i przypomnij sobie, że widzisz jedynie odzwierciedlenie swojego umysłu.  Na krótką chwilę masz więc wziąć całą winę na siebie. Tylko w ten sposób rozpoznasz swoją niewinność i niewinność wszystkiego, co Cię otacza. Tylko w ten sposób uświadomisz sobie – w swoim osobistym doświadczeniu transformacji –  że to, co myślisz, iż wyrządzili Ci Twoi rodzice, nigdy nie miało miejsca. Rozpoznasz ich niewinność. Zobaczysz w nich światło. Pokochasz ich tak, jak nigdy nie kochałaś przedtem. A stanie się tak tylko dlatego, że nie będziesz już rzutować winy na zewnątrz. Zobaczysz ją wewnątrz i pozwolisz jej odejść. Wybaczysz sobie.

Jeśli pokusa, by obwiniać powróci, użyj ponownie lekcji lekcji 134:
Istnieje bardzo prosty sposób, aby odnaleźć drzwi prowadzące do prawdziwego wybaczenia i ujrzeć je szeroko otwarte na twoje powitanie. Gdy czujesz pokusę, żeby oskarżyć kogoś o grzech w jakiejkolwiek formie, nie pozwól, by twój umysł zatrzymał się na tym, co w twoim mniemaniu ten ktoś zrobił, gdyż wtedy oszukujesz siebie. Zapytaj się natomiast: „Czy sam siebie bym o to oskarżył”?

A więc jak widzisz, to Ty masz skończyć tę grę w swoim umyśle. Nikt inny jej nie grał. Tylko Ty. Twoje wybaczenie zależy więc jedynie od Twojej jednoznacznej decyzji i pragnienia, by ponad wszystko widzieć inaczej.

Pozdrawiam Cię serdecznie. Z miłością,

Doskonała ufność przynosi doskonały pokój

Pokazując sobie, że nie ma hierarchii trudności w cudach, przekonasz się,
że w twym stanie naturalnym nie ma w ogóle trudności, ponieważ jest to stan łaski. 

Życie jest łatwiejsze, niż myślisz… Bo życie nie jest tym, czym myślisz, że jest. Jeśli nam los ludzki miły, te dwa zdania należałoby ocenzurować. Dlaczego? Bo los ludzki to zgrabnie ułożony zestaw problemów, które w powszechnej opinii należy podtrzymywać. Cóż bowiem poczęlibyśmy bez problemów? Aż strach pomyśleć! Bylibyśmy szczęśliwi bez powodu!

Na takie rozwiązanie człowiek z krwi i kości nie może się zgodzić. To byłoby zbyt łatwe. Trzeba więc zabezpieczyć się przed łatwizną. W jaki sposób? Od czego ma się głowę na karku?! Wpierw trzeba uznać, że problem naprawdę istnieje:

– Hura, mam problem! A teraz pokażę światu, jaki jestem dobry w jego rozwiązywaniu. Jak tylko go rozwiążę, będę szczęśliwy. Jak tylko znajdę idealnego partnera lub świetną pracę, lub dom moich marzeń, lub receptę na zdrowie, lub najlepszą duchową ścieżkę, to wreszcie będę zadowolony. A więc do dzieła!

I tak człowiek oddaje się całym sercem nałogowi rozwiązywania problemów. Gdy rozwiąże pierwszy problem, tak się tym upaja, że zapomina, iż miał być szczęśliwy. Bierze się więc za rozwiązanie następnego:

– Jeszcze tylko ten jeden – powtarza z rozbrajającym uporem nałogowca. A przyparty do muru oburza się. – Wcale nie jestem uzależniony. Takie jest po prostu życie… Nie da się inaczej.

Czy aby naprawdę? A może życie jest zupełnie inne? A może to, czego dotykają twoje palce, co widzą twe oczy i słyszą uszy, nie jest życiem? Może życie to przestrzeń nieograniczonych możliwości, wieczne stwarzanie i niezmącony spokój? Czy to zbyt piękne, aby było prawdziwe? Łaska jest naturalnym stanem każdego Syna Boga. Gdy nie jest on w stanie łaski, to nie żyje w swym naturalnym środowisku i nie funkcjonuje dobrze. Wszystko, co robi, łączy się z napięciem, ponieważ nie został stworzony do środowiska, które wytworzył. Nie może więc przystosować się do niego ani przystosować go do siebie. Nie ma sensu próbować. Syn Boga jest szczęśliwy tylko wtedy, gdy wie, że jest z Bogiem. (Kurs Cudów, Tekst, Rozdział 7, cz. XI). A Syn Boga to przecież Ty! 

– Dosyć! – mówi człowiek. – Nie chcę tego słuchać. Odbierasz mi wszystko, w co wierzę: całe moje zmaganie, powagę moich problemów, pot zraszający me strudzone czoło oraz chlubne brzemię cierpienia. Pozbawiasz mnie tak cennych dla mnie spraw, jak strata, samotność, choroba, starzenie się i śmierć. Burzysz pomnik, jaki ludzkość chce mi postawić za wszystkie moje życiowe osiągnięcia w przezwyciężaniu problemów. Tym samym, odbierasz mi sens istnienia. Na to nie mogę pozwolić!

A kto powiedział, że twoje istnienie ma sens? Jego jedynym sensem było nadawanie znaczenia temu, co jest bez znaczenia, urzeczywistnianie tego, co nierzeczywiste. Bo Bóg zamierzył dla ciebie tylko doskonałość. Stwarzając cię, dał ci wszystko. Taka jest twoja rzeczywistość. Twoim sensem i przeznaczeniem jest więc stwarzać tak, jak On. Dlaczego miałbyś się zgadzać na coś mniejszego? Nie zadowalaj się małością. Upewnij się zaś, że rozumiesz, co to jest małość i dlaczego nigdy nie mogłaby cię zadowolić. Małość to ofiara, którą składasz samemu sobie. Składasz ją zamiast wielkości i ją przyjmujesz. Wszystko na tym świecie jest małe, bo ten świat składa się z małości, w dziwacznym przekonaniu, jakoby małość mogła cię zadowolić. Dążąc do czegokolwiek na tym świecie, w przekonaniu, że to coś przyniesie ci pokój, umniejszasz siebie i czynisz ślepym na wspaniałość. (Kurs Cudów, Tekst, Rozdział 15, cz. III)

– Ale ludzkie ograniczenia są wszystkim, co znam – nie daje za wygraną człowiek. Takie jest życie. Jeżeli mi to odbierzesz, to umrę!

Wręcz przeciwnie, dopiero wtedy zaczniesz żyć. Nie można ci odebrać czegoś, czego nigdy nie miałeś. Gdy uświadomisz sobie własne złudzenia, one prysną jak bańka mydlana. A wówczas będziesz wiedział, kim jesteś. Rozpoznasz piękną rzeczywistość miłości i światła, które zawsze były wszędzie wokół ciebie. Czy jesteś gotów na to „zagrożenie” wolnością i wiecznością?

Oczywiście, że nie. Gdybyś był gotów, to już by cię tu nie było. Na całe szczęście masz prawo do cudów. Twoim zadaniem jest jedynie rozpoznać własny nałóg, poczuć całkowitą bezsilność i poprosić o pomoc. Gdy uświadomisz sobie, że twoim nałogiem jest rozwiązywanie problemów, i że chcesz przestać, ale nie wiesz jak, to wówczas będzie można ci pomóc. To jest punkt zwrotny twojej przemiany. To jest moment, w którym uznajesz, że poleganie na sobie, przynosi ci jedynie więcej tego samego: problem – rozwiązanie – problem – rozwiązanie – problem. Innymi słowy, błędne koło konfliktu, od którego nie potrafisz się uwolnić. Przykro mi, ale jeżeli chcesz się uwolnić, będziesz musiał zaufać Mocy większej niż ty, choć będącej wciąż w tobie. Jezus mówi o tym w lekcji pt.: Bóg jest siłą, której ufam:

Jeśli ufasz własnej sile, to masz wszelkie powody, by doświadczać lęku, niepokoju czy strachu. Cóż możesz bowiem przewidzieć i nad czym panować: cóż takiego jest w tobie, na co możesz liczyć? (…) Któż może pokładać wiarę w słabości i zarazem czuć się bezpieczny? Któż jednak może pokładać wiarę w sile i czuć się słabym?

Bóg jest twym bezpieczeństwem w każdych okolicznościach. Jego Głos przemawia w Jego imieniu we wszystkich sytuacjach i w każdym aspekcie wszystkich sytuacji, mówiąc ci dokładnie, co zrobić, aby odwołać się do Jego siły i Jego opieki. Nie ma tu żadnych wyjątków, ponieważ Bóg nie zna wyjątków. A ten Głos, który przemawia w Jego imieniu, myśli tak jak On. Dziś spróbujemy sięgnąć poza twą słabość, do Źródła rzeczywistej siły (Kurs Cudów, Książka ćwiczeń, Lekcja 47) 

Prostota rzeczywistości tkwi w tym, że problem nigdy nie był prawdziwy. Niemożliwe jest bowiem oddzielenie twojego umysłu od Umysłu Boga, a wiara w takie oddzielenie jest twym jedynym problemem. A skoro to niemożliwe, to gdy próbujesz rozwiązać problem, nie tylko urzeczywistniasz go w swoim umyśle, ale i skazujesz się na ciągłą porażkę. Nie możesz przecież rozwiązać problemu, którego nie ma. Gdy przestajesz go rozwiązywać, otwierasz swój umysł na całkowicie nowe możliwości, o których nawet ci się nie śniło! Umysł oparty na koncepcjach powie natychmiast, że nawołujemy do bierności. Wręcz przeciwnie! Będziesz działał, ale już nie sam. Podjąwszy decyzję, by nie decydować, pozwolisz Bogu, aby decydował za ciebie. Dzięki temu będziesz działał z niezmąconym spokojem, z nieznaną ci dotąd łatwością i z radością, która nie jest z tego świata.

– Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić – krzywi się człowiek, ten nałogowy psycholog własnych problemów. Przyzwyczajenie do ufania we własne siły wydaje się wciąż zwyciężać.

Dlatego tak wielką wartość ma trening umysłu Kursu Cudów, który został starannie zaprojektowany po to, by uwolnić ludzki umysł od niego samego. Bądźmy bowiem szczerzy: ludzki umysł to konflikt. Więc czy nie jest radosną nowiną, że istnieje sposób, aby wreszcie uwolnić się od niego?! Nie oszukujmy się jednak: istotą każdego nałogu jest ciągła pokusa, by mu folgować. Dlatego ten trening jest nieustanną determinacją, by widzieć inaczej.

Nie wystarczy sobie powiedzieć, że świat jest iluzją, a ty jesteś ponad problemami. Dopóki widzisz swoje ciało, nie jesteś ponad problemami. Rzecz w tym, by zauważać istotę problemu, czyli chęć poprawiania sytuacji, w której się znajdujesz, co wynika z wiary w oddzielenie. W chwili, gdy to widzisz i zatrzymujesz się w wyciszeniu, nie próbując zmienić sytuacji, nie reagując, nie wypełniając pustej przestrzeni w swoim umyśle bezsensownymi myślami, wtedy wydarza się cud. Spotykasz Boga, i to w tym samym miejscu, w którym przed chwilą widziałeś problem.

Być może odczujesz lęk przed tym spotkaniem. I prawdopodobnie będzie cię kusiło, by znowu wypełnić tę pustą przestrzeń swoimi koncepcjami, by znowu coś zrobić, zmienić, poprawić, przemyśleć, dostosować, załatwić… Wszystko, byle nie zaufać. Nie zaufać, że ten moment jest absolutnie doskonały – nie takim, jakim go widzisz, lecz takim, jakim jest naprawdę. Ta chwila ma ci do objawiania dużo więcej, niż na to pozwalasz. Cały wszechświat może być ci pokazany w tym stole, w tym bucie, w tej twarzy – ponad wszystkimi twoimi wyobrażeniami na ich temat. Żadna z twoich myśli nic nie znaczy. Co za ulga! W każdej chwili jednak pamiętaj, że nie wiesz, czemu dana rzecz służy, ponieważ nie znasz swoich najlepszych korzyści. Taki jest otwarty umysł. Kiedy twój pokój okazuje się w jakikolwiek sposób zagrożony albo zmącony, powiedz sobie: Nie wiem, co znaczy cokolwiek, również i to. Więc nie wiem, jak na to zareagować. I nie użyję własnej nauki z przeszłości jako światła, które miałoby mnie teraz prowadzić. Ta prosta rada łączy się z następną: Ci, którzy zawsze pamiętają, że nic nie wiedzą i którzy stali się gotowi nauczyć się wszystkiego, nauczą się. Lecz ilekroć zaufają sobie, nie nauczą się. Zniszczyli swą motywację do uczenia się, gdy pomyśleli, że już wiedzą. (Rozdział 14, cz. XI) 

Łatwość rzeczywistości wynika z tego, że już została stworzona. Nie musisz niczego dodawać do doskonałości. Wystarczy, że odejmiesz wszystko, co nią nie jest. W jaki sposób? Zrzekając się wyobrażenia, które masz o sobie samym. Jakkolwiek wzniosłe i piękne lub przyziemne i okropne by nie było, nie jest ono prawdziwe. Bóg ofiaruje ci dużo, dużo więcej – PRAWDZIWE DOŚWIADCZENIE twej wiecznej twórczej rzeczywistości, tu i teraz. Drogą twojego oświecenia jest więc poddanie się i całkowite zaufanie. Sam nie wiesz, jak to zrobić, ale otrzymujesz ogromną Pomoc. Nie ma hierarchii trudności w cudach. W Bogu wszystko jest możliwe. Zapomniałeś jedynie, jak łatwe jest komunikowanie się z Nim.

Kurs Cudów mówi o tym jeszcze dobitniej: Nabyłeś skrajnie nienaturalnego nawyku nieporozumiewania się ze swoim Stwórcą. Jednak pozostajesz w ścisłym porozumieniu z Nim i ze wszystkim, co jest w Nim, jak i w tobie. Pod Jego miłującym przewodem oducz się odosobnienia i naucz się pełnego szczęśliwego porozumienia, które odrzuciłeś, ale nie mogłeś utracić. Ilekroć masz wątpliwości, co zrobić, pomyśl o Jego Obecności w sobie i powiedz do siebie to, i tylko to: On prowadzi mnie i zna drogę, której ja nie znam. Ale nigdy nie zakryje On przede mną tego, czego chciałby, abym się nauczył. Ufam Mu więc, że przekaże mi wszystko, co wie w moim imieniu. A następnie pozwól Mu po cichu nauczać cię, jak zobaczyć własną niewinność, która już jest faktem. (Kurs Cudów, Rozdział 14, cz. III)

 

Nie jestem ciałem. Jestem wolny

Skoro nie jesteś ciałem, to czym jesteś? Jezus w Kursie Cudów nie zastępuje twojej definicji ciała inną definicją ciebie. Prosi jedynie, abyś ćwiczył tę oto myśl: Nie jestem ciałem. Jestem wolny. Albowiem jestem wciąż taki, jakim stworzyl mnie Bóg. Wolność nie jest koncepcją. Jest prawdziwym przeżyciem czegoś innego niż ograniczenie odrębnej fizycznej tożsamości. Jest doświadczeniem twojej pełni. Każdy doświadczył czegoś, co nazwałby poczuciem wyniesienia poza siebie. To uczucie wyzwolenia znacznie wykracza poza marzenie o wolności, którego spodziewamy się niekiedy w szczególnych związkach. Jest to poczucie faktycznej ucieczki od ograniczeń. Jeżeli rozważysz, na czym naprawdę polega takie „wyniesienie”, to zrozumiesz, że jest nagłą nieświadomością ciała i połączeniem się z czymś innym, w czym twój umysł poszerza się, by to ogarnąć. Gdy jednoczysz się z tym, staje się to częścią ciebie. I obie części tworzą całość, bo żadnej z nich nie postrzega się jako oddzielnej. Wówczas rzeczywiście rezygnujesz ze złudzenia ograniczonej świadomości, wyzbywając się lęku przed zjednoczeniem. Miłość, która go natychmiast zastępuje, szerzy się ku temu, co cię wyzwoliło, i jednoczy się z tym.

W jaki sposób dotrzeć do tego doświadczenia? Po pierwsze musisz sobie uświadomić, że to nie ciało, lecz umysł, podejmuje decyzje. Umysł nadaje ciału funkcję, którą w nim postrzega. Ciało nie ma funkcji samo w sobie. Jest całkowicie neutralne. To zaś oznacza, że ciało nie ma nad tobą żadnej władzy i nie może mówić ci, kim jesteś. Czy tak myślisz jako człowiek? Z pewnością nie. Jako człowiek wydajesz się nieustannie reagować na to, co czyni ciało – albo twoje, albo „kogoś innego”. Zapomniałeś bowiem, że tak naprawdę nie ma nic na zewnątrz ciebie. Zapomniałeś, że ciało nie jest przyczyną, lecz skutkiem. To twój umysł decyduje.

Jaką decyzję podjął więc umysł, skoro postrzega siebie jako zawartego w ciele? Podjął decyzję, by przerzucić swe poczucie winy na ciało. Bardzo dobitnie mówi o tym Jezus w rozdziale 18, podrozdziale VI Kursu Cudów: Tylko jeśli przypisać umysłowi właściwości ciała, oddzielenie  wydaje się możliwe. I wówczas umysł zdaje się rozczłonkowany, prywatny i samotny. Jego winę, która zachowuje jego odrębność, rzutuje się na ciało. Ono zaś cierpi i umiera, ponieważ jest atakowane, po to by zachować w umyśle oddzielenie i nie dopuścić, by poznał on swą Tożsamość. (…) Umysł nie może atakować, ale może się oszukiwać. I nic innego nie czyni, gdy mu się zdaje, że zaatakował ciało. Potrafi on rzutować swą winę na zewnątrz, ale nie pozbędzie się jej poprzez projekcję.

Jedyny sposób na pozbycie się winy, a więc i wiary w ciało, to wzięcie całkowitej odpowiedzialności za swój umysł. Musisz po prostu przyznać, że zaatakowałeś sam siebie, gdy uwierzyłeś, że ciało było twoją rzeczywistością. Atak ten nie mógł jednak mieć prawdziwych skutków, ponieważ niemożliwe jest zaatakowanie Bożego stworzenia. Ciało jest poza tobą i tylko na pozór cię otacza, odcinając cię od innych i oddzielając od nich, a ich od ciebie. Jego nie ma. Nie ma bariery między Bogiem a Jego Synem, ani też Jego Syn nie może być oddzielony od Siebie, chyba że w złudzeniach. To nie jest jego rzeczywistość, chociaż on w to wierzy. Byłoby to jednak możliwe tylko wtedy, gdyby Bóg się mylił. Bóg musiałby więc inaczej stwarzać i oddzielić się od Swego Syna.

Oddzielenie jest jednak niemożliwe. Oczywiście nie rozpoznasz tego poprzez dalsze oddzielanie się. Nie uciekniesz więc od ciała poprzez próbę wykroczenia poza nie, czy też próbę odłączenia się od niego. Jak  możesz odłączyć się od czegoś, co nie istnieje? Kluczem do ucieczki od ograniczenia cielesnej tożsamości jest więc PRZEMIANA.  Jezus powtarza wciąż na nowo  w swoim Kursie Cudów, że gdy przemienisz swój umysł, to świat się zmieni. A w świetle twojego uzdrowionego umysłu, ciało przestanie być narzędziem ataku i stanie się środkiem komunikacji. Choć ciało nie zostało wytworzone przez miłość, to miłość go nie potępia i może się nim posługiwać z miłością, szanując to, co zrobił Syn Boży i używając tego, aby go wybawić od złudzeń. Czy nie chciałbyś, aby narzędzia oddzielenia zinterpretowano na nowo jako środki zbawienia i użyto ich dla celów miłości?

Co to znaczy, że użyjesz ciała dla celów miłości? Trzeba to objaśnić, bo bardzo łatwo popaść tu w pułapkę myślenia, że ciało może ofiarować miłość lub odczuwać miłość. To nieprawda. Samo w sobie ciało ani niczego nie czyni, ani niczego nie odczuwa. Przypomnijmy: jest ono całkowicie neutralne. Ciało to myśl w twoim umyśle i ty nadajesz mu całe znaczenie, jakie ono dla ciebie ma. Twoje nadawanie znaczenia ciału to atak na samego siebie. Nic dziwnego, że się starzejesz, chorujesz i umierasz. Identyfikacja z ciałem jest tym samym, co śmierć. W momencie, gdy przestajesz się w jakikolwiek sposób identyfikować – gdy się zatrzymujesz i pozostawiasz w swoim umyśle pustą przestrzeń, wtedy prawda może się u ciebie rozgościć. Wówczas nastaje światło. To jest moment, w który ciało przestaje cię więzić. Nawet jeśli przez jakis czas jeszcze postrzegasz cielesną tożsamość, to nie nadajesz już jej samoistnego znaczenia. Jesteś wolny. Wiesz z absolutną pewnością, że nie jesteś ciałem. W tej ucieczce nie ma w ogóle przemocy. Ciało nie jest atakowane, lecz jedynie właściwie postrzegane. Nie ogranicza cię po prostu dlatego, że tego nie chcesz. Nie jesteś tak naprawdę „wynoszony” z ciała; ono nie może cię zawrzeć. Idziesz tam, gdzie chciałbyś być, i nie tracisz, lecz zyskujesz poczucie Jaźni. W tych chwilach wyzwolenia z fizycznych ograniczeń przeżywasz wiele z tego, co dzieje się w świętej chwili: usunięcie barier czasu i przestrzeni, nagłe doświadczenie pokoju i radości, a nade wszystko brak świadomości ciała i wątpliwości, czy wszystko to jest możliwe.

Jeśli zdarzy ci się odczuć pokusę, by ponownie się utożsamić, to pamiętaj, by praktykować doświadczanie świętej chwili. To ważne, bo jak mówi Kurs Cudów: jednej rzeczy nigdy nie zrobiłeś: nie zapomniałeś całkowicie o ciele. Być może niekiedy traciłeś je nieco z oczu, lecz jeszcze nie znikło całkowicie. Nie wymaga się od ciebie, abyś pozwolił, by stało się to na dłużej niż chwilę, ale w tejże chwili dokonuje się cud Pojednania. Później znów będziesz widział ciało, ale nigdy już całkiem tak samo. A każda chwila, którą spędzisz bez świadomości ciała, da ci inne spojrzenie nań, gdy powrócisz.

Święta chwila to chwila „urlopu od czasu”. Ciało zaś podlega prawom czasu. Nie mogłoby istnieć bez przeszłości czy przyszłości. Moment teraźniejszości, czyli święta chwila, jest zatem momentem uwolnienia od liniowego czasu, czyli momentem uwolnienia od ciała. Gdy po doświadczeniu świętej chwili wracasz do czasu, wracasz ze światłem rzeczywistości w swoim umyśle. Złudzenie ciała i formy nie może cię już oszukać. Wiesz bowiem, kim jesteś. Wiesz, że świat śmierci to nie twój dom. Wiesz, że nie jesteś stąd. A skoro nie jesteś stąd, to twoim naturalnym odruchem staje się „wzięcie kolejnego urlopu poza czasem”. Rodzisz się więc na nowo w każdej chwili. Nie możesz tu pozostać. Zaczynasz żyć poza czasem.

Wykorzystane w artykule fragmenty Kursu Cudów pochodzą z rozdziału 18, podrozdziału VI i VII.

Przejście w Nowe

Przekroczyć siebie to wkroczyć w Nowe. Nie możesz doświadczyć Nowego, kiedy trwasz w starym. Niespodzianką jest to, że gdy przestajesz się lękać, zaczynasz praktykować nieustanne wkraczanie w Nowe. Staje się to byciem i życiem w teraźniejszości.

Choć czujesz się bezpiecznie w tym, co znasz, i nieśpieszno ci przekroczyć ten stan stagnacji, to jednak gdzieś podświadomie wiesz, że nie możesz powstrzymać procesu przemiany. Gdy więc pojawi się konieczność dokonania zmiany, to nie usiłuj się temu przeciwstawiać. Po prostu poddaj się i nie przeszkadzaj.

Jezus w swoich przypowieściach mówił, że nie można nalewać młodego wina do starych bukłaków. Dlaczego? Ponieważ Nowe nie może się dopasować do starej formy. Nowe ZAWSZE przerasta stare i potrzebuje na to więcej miejsca. Jeśli nie stawiasz oporu i poddajesz się, to proces ten nie wymaga od ciebie wysiłku i jest bezbolesny. Jest on NATURALNY. Nie kierujesz się dłużej motywacjami, bo wiesz, że to tylko zawoalowana nazwa dla twoich uwarunkowanych lęków. Nie chcesz nic udowadniać, bo nie chcesz mieć dłużej racji. Chcesz być po prostu szczęśliwy. Nie wyciągasz pochopnych wniosków, tylko czekasz, aż zostanie ci pokazane. Rozumiesz bowiem, że tu nie chodzi o związek z drugim ciałem, o pracę, czy o dach nad głową, czyli o ludzkie formy zabezpieczenia, tylko o przemianę, o puszczenie wszystkiego, o poleganie na Bogu i demonstrowanie tej pewności Chrystusowego Umysłu.

Nauczać to demonstrować. Istnieją jedynie dwa sposoby myślowe, a ty przez cały czas pokazujesz, że wierzysz, iż jeden, albo drugi jest prawdziwy. Inni uczą się z tego, co demonstrujesz, i ty również. (…) Nauczanie to nic innego, jak powoływanie świadków, by dowiedli tego, w co wierzysz. Jest metodą przemiany. Tego nie dokonuje się jedynie przez słowa. Każda sytuacja musi być dla ciebie szansą uczenia innych tego, czym jesteś i czym oni są dla ciebie. Nie może być niczym więcej niż to, lecz również nigdy niczym mniej. (…) Nauczanie jedynie wzmacnia to, w co wierzysz w odniesieniu do siebie. Nie oznacza to, że ja, które usiłujesz chronić, jest rzeczywiste. Oznacza to jednak, że ja, które uważasz za rzeczywiste, jest tym, czego nauczasz. (Kurs Cudów, Podręcznik dla Nauczycieli)

Wszyscy mają marzenia, lecz niewielu jest tych, którzy je realizują. Nie mają na to odwagi, bo łatwiej jest bezpiecznie egzystować na gruncie, który się zna, niż ryzykować przegraną. Jeśli się nie lękasz, bo wiesz, że jest tylko Pełnia i że nie ma żadnego oddzielenia, to z radością przyjmujesz zmianę. Stajesz się wówczas zarówno twórcą, jak i dziełem sztuki, bo nie stawiasz już oporu i wiesz, że cokolwiek się dzieje, jest to niezbędne dla twojego procesu transformacji. Przestajesz osądzać i dzielić rzeczy na dobre i złe (tak naprawdę nic nie jest dobre ani złe, dopóki nie pojawi się nasz osąd). A więc po prostu ufasz, że to, co do ciebie przychodzi, jest w porządku, bo inaczej, by się nie wydarzyło. Dzięki temu widzisz, jak cuda działają w tobie i poprzez ciebie, bo zrobiłeś dla nich miejsce.

Proponuję ci przeprowadzenie pewnego eksperymentu. Jego celem jest doświadczenie pokoju w miejscu i czasie, które pozornie temu nie sprzyjają, tak abyś mógł zrozumieć, że nie zależysz od okoliczności zewnętrznych. Spróbuj na przykład wyciszyć się w chwili, w której dookoła wcale nie panuje doskonała cisza, a być może nawet słyszysz jakieś hałaśliwe dźwięki. Wsłuchaj się w Siebie. Zacznij słuchać w Pełni. Jeśli pojawi się oceniająca myśl, że słyszysz hałas, który ci przeszkadza, to zamiast reagować, po prostu spójrz na to, jak się czujesz. Hałas sam w sobie jest niczym. Nie jest problemem hałas, tylko twoja interpretacja. A więc niczego nie poprawiaj, nie zmieniaj, tylko spójrz w Siebie. Nie walcz z niczym, co do ciebie przychodzi. Poddaj się… Jeśli ci się powiedzie, to być może zobaczysz, że hałas się przeistacza i nie jest dłużej zakłóceniem. Twoja percepcja bowiem się zmieniła. I tak jest ze wszystkim. W chwili, gdy kusi cię, by dokonać oceny, po prostu zatrzymaj się na moment… Niech powstanie w tobie pusta przestrzeń. Nie spiesz się z jej wypełnianiem, a na twoich oczach dokona się cud przeistoczenia. Zapytasz być może, jak to się dokonało? Po prostu nie stanowiłeś dłużej przeszkody. Co za pasjonująca przygoda! To ty dokonałeś przemiany jakości obrazu i dźwięku poprzez przemianę swojego umysłu. Nie próbowałeś zmieniać niczego na zewnątrz. Przemieniłeś tylko swój umysł i zobaczyłeś odmieniony świat. Zmieniła się cała aranżacja przestrzenna; została całkowicie przebudowana na Nowo przez Miłość, którą jesteś. Zniknęła przestrzeń starych wspomnień! Dokonałeś cudu! Narodziłeś się na nowo, w Duchu i Prawdzie! To właśnie w tym momencie zniknęło twoje ego. NASTAŁA CAŁKOWITA OBECNOŚĆ.

W ten sposób – w jedności z Bogiem i w nieustającym TERAZ – zostaje ustanowiona nowa częstotliwość wibracyjna. Kiedy się zatrzymujesz, twoja dusza w ciszy doznaje uniesienia. Na zewnątrz wszystko wydaje się takie samo, a jednak w tym skupieniu uwagi doznajesz przeniesienia w INNY ŚWIAT. Jest on w tym samym miejscu, ale jakże wygląda niewinnie i świetliście. Po prostu nawiązałeś kontakt ze swoją prawdziwą Jaźnią. To twój naturalny stan, o którym zapomniałeś w stanie ciągłej pogoni za kolejnymi zachciankami. Jak mogłeś zobaczyć wokół siebie cuda, jeśli w nieustannym pędzie byłeś czymś zajęty. Cuda są i czekają aż zatrzymasz się i zadedykujesz im trochę uwagi. Cud już jest, by uzdrowić wszystko, co się zmienia, i ofiarować ci to, byś to widział w szczęśliwej pozbawionej lęku formie. (Kurs Cudów, Rozdział 30, część VIII)

Człowiek musi być nieustannie czymś zajęty, bo nie chce zobaczyć tego, co sam wytworzył. Woli odurzać się kolejną grą pozorów. Twoja przemiana nie jest jednak wcale przejściem z aktywności w nie-aktywność. Nie jest żadnym wymuszeniem. Można raczej określić ten stan jako roztopienie, zniknięcie… Znika twój umysł, a więc znika czas. Świat się po prostu zatrzymuje.

Nie można widzieć dwóch światów, co oznacza, że nie zobaczysz prawdziwego świata, dopóki cenisz złudzenia. Gdy przestajesz je cenić i przebaczasz sobie własną wiarę w oddzielenie, to zaczynasz żyć tą chwilą, zaczynasz żyć w wieczności. Jest to stopieniem się, w którym nie ma podziałów. Przywrócona zostaje Jedność. Ty zaś nie stawiasz już oporu i nareszcie nie jesteś w konflikcie z Życiem. I pozostajesz w radości, w nastroju świętowania. To jest czystą energią. NARESZCIE płyniesz z nurtem, a nie pod prąd. Nareszcie ty, mały człowieczek, w końcu poddajesz się po tysiącleciach zmagań, i spoczywasz w Bogu. Jesteś teraz całkowicie obecny we wszystkim, co się dzieje. Nareszcie zaczynasz smakować Życie. Rozkoszujesz się Nim. NARESZCIE JESTEŚ SZCZĘSLIWY. Żyjesz w ustawicznym uniesieniu. Zarejestrowałeś, że coś się stało pomimo ciebie. KLIK! Stworzyłeś nową przestrzeń, która stała się niewysłowionym pragnieniem, głodem Boga. I Bóg do ciebie przychodzi. To się dzieje samo. Rozpoznajesz, kim naprawdę jesteś. Przeistaczasz się. Stapiasz się w JEDNO.

STAJESZ SIĘ DROGĄ, PRAWDĄ I ŻYCIEM.

 

Olimpia